fb Część 7 Part 2: Charna vs Mardon - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Część 7 Part 2: Charna vs Mardon

21 października 2020
Pobierz w formacie PDF

– Ładnie to tak donosić na innych? – oskarżył ją Mardon, który wyciągnął linę zawiniętą na plecach.

– Sorsha ci nie pomogła, mimo, że tak bardzo tego oczekiwałaś? – nabijała się Sini.

– Trzeba oduczyć młodą donoszenia na innych. – zagaiła Iwona.

Dziewczyna wiedziała, że to już nie będą żarty. Na cokolwiek wpadli, nie będzie to delikatne. Zwłaszcza sposób, w jaki Mardon zawiązywał sznur wokół rąk świadczyło … że chciał ją udusić. Grunt pod nogami zapalił się jeszcze mocniej, a dziewczyna ze strachu zrobiła lekki kroczek do tyłu, a potem kolejny.

– Teraz się boisz? Spokojnie – Mardon wrócił do swojego znęcającego się tonu. – My się dopiero rozgrzewamy.

– Nigdzie nam nie uciekniesz.

Fakt, który przytoczyła Sini zmartwił dziewczynę. Odruch kazał jej biec za siebie, ale to była ślepa uliczka, a przed sobą miała kadetów, którzy natychmiast ją pochwycą.

Najpierw Iwona spróbowała złapać jej rękę, lecz Charna wywinęła się. Za drugim razem również się udało, ale z kopniakiem Iwona już nie spudłowała i powaliła dziewczynę. Leżała na plecach, ale kadeci szybko odwrócili ją na plecy i przywiązywali jej nogi. Panna Aberville próbowała uciec, ale ciężko jest zrzucić dwa ciężary z siebie. Mardon zawiązał jej nogi tuż pod łydkami, ale przed kostką i naciągnął linę. Dopiero wtedy ją puściły.

– Tak bardzo zatęskniłaś za podłogą, to pomożemy ci o niej nie zapomnieć.

Na słowa pana Blake’a Charna była ciągnięta po podłodze i zmierzali z nią na zewnątrz koszar. Szurając po podłodze złapała się pierwszej lepszej wypustki na ścianie, ale natychmiast Sini i Iwona zabrały jej ręce pomagając Mardonowi ją ciągnąć, tym razem zbliżali się do schodów. Widząc to Charna panicznie wywijała rękami. Za późno. Każdy schód odczuwała niczym igłę wbijającą się w jej kolana, uda, brzuch, piersi, a skończywszy na głowie, którą chroniła przed uderzeniami.

Wyprowadzili ją na zewnątrz, gdzie jej ubrania natychmiast zostały ozdobione zielono brązowymi zmazami.

– Fajnie ci tam? – nabijał się Mardon. – zaraz czeka cię coś ekstra.

Dziewczyna odwróciwszy głowę dostrzegła kamienie, które wystają z ziemi. Próbowała odwrócić się brzuchem do dołu, ale Sini i Iwona szeroko trzymały jej nogi, przez co uniemożliwiły jej to. Zatem odczuwała każdy kamień, który uwierał ją w plecy, a nie wiedząc, kiedy jest większa przerwa, to najbardziej obrywała głowa.

Aczkolwiek Mardon nie to „ekstra” miał na myśli. Dowlekli ją pod szubienicę, gdzie wieszało się skazanych. – Oni chcą mnie zabić! – Na tą myśl przełknęła głośno ślinę i już z silną wolą przetrwania wywijała rękami próbując znaleźć jakąkolwiek pomoc.

I znalazła.

– No to sobie teraz …

Wypowiedź Mardona przerwał kamień, którym panna Aberville trafiła go w żuchwę, co na chwilę zmiotło chłopaka. Czując, że więzy na nogach poluzowały ściągnęła jedną z nich i dostrzegając brak czasu na ściągnięcie drugiej wstała i porwała się do ucieczki.

Jednak oprócz pana Blake’a były jeszcze Sini i Iwona, które złapały sznur i silnie pociągnęły do siebie. Charna wisiała w powietrzu, jakby ogr przywalił jej swoją buławą. Upadła z ciężkim tupnięciem, gdzie wystające kamienie największą szkodę wywołały kolanom i rękom, na które upadła. Chciała się po raz kolejny ratować ucieczką, ale Sini i Iwona skutecznie jej w tym przeszkodziły. Mardon otrząsnął się z bliskiego kontaktu z kamieniem i złapawszy linę ciągnął ją dalej ku szubienicy.

Podszedłszy do niej zarzucił ją wokół niej. Dziewczyna po raz ostatni próbowała walczyć, jednak cała trójka pociągnąwszy za sznur wywróciła Charnę do góry nogami i następnie wyciągnęli ją do góry. Dopiero, kiedy wisiała, to wiedziała gdzie jest. Szubienica ta znajdowała się w pobliżu kapitolu, tuż przy targowisku, a gawiedź widząc szarpaninę z dziewczyną oraz odrobinę rozrywki zjawili się przy niej.

– Ładnie to tak donosić na innych? – Mardon już się nie wściekał, założył maskę pogardy i wyśmiania. Był w swoim żywiole. Kiedy dziewczyna nie odpowiadała, przeżywając w duchu kolejne upokorzenie, Mardon zaczął ją obracać niczym kukłę wokół własnej osi. Wiedźma z Tatalii i ogrzyca natychmiast dołączyły do behemota, okręcając dziewczynę wokół własnej osi.

Charna czuła, że lina coraz mocniej zaciskała się wokół jej nóg, ale za nic w świecie nie chciała pokazać swojej słabości. Później puścili ją i dziewczyna początkowo powoli, a następnie coraz szybciej zaczęła się kręcić, aż doszło do takiej prędkości, że nie łapała obrazów. Jedynie słyszała śmiechy Mardona, Sini i Iwony, a także okolicznej ludności. Poprzez szybkość okręcania się zaczęła mieć zawroty głowy, a kiedy zwolniła to zwymiotowała.

– O nie, widzicie drodzy mieszkańcy Steadwick? – ozwał się Mardon. – Tak właśnie kończą donosiciele. Na szubienicy.

W tej chwili Charna poczuła jak dobre imię jej ojca, jej braci i jej całego rodu zostało zszargane. Jeszcze kilka dni temu chciała się wycofać z kompanii, tak teraz nie dość, że pragnie wykopać tego zarozumialca z kompanii, to jeszcze naprawić to, co chłopak zniszczył. Determinacja przeszła na wyższy poziom. Gdy upokorzyli ją na stołówce to była rozpacz z bezradności wobec Mardona. Teraz była zmotywowana, aby wyrzucić chłopaka na zbity pysk i poniżyć go jak tylko się da. Plan, który ustalili z Tamarą, Maronem oraz Fioną musiał wypalić.

Coś poruszyło jej głową, po czym dziewczyna poczuła maź rozpływającą się po jej głowie. Kolejny przedmiot trafił ją w nogę i również się rozpłaszczył, następne trafiały ją w uda, brzuch, głowę, golenia, a im więcej ich trafiało, tym mocniej dziewczyna je odczuwała. Dopiero, kiedy sznur ją odwrócił w stronę zgromadzonej gawiedzi zauważyła i poczuła, czym rzucają, kiedy pomarańcz rozbiła się na jej twarzy. Gawiedź była uzbrojona w warzywa i owoce i nie przejmując się dziewczyną rzucali w nią. Charna próbowała się bronić, ale rękami to tylko twarz zasłoniła.

– To my cię tutaj zostawiamy. – rzekła Sini tonem złośliwej przyjaciółki. – Wiecie co z nią zrobić?

Wiedzieli. Charna coraz dotkliwiej odczuwała skutki rzucania owoców i warzyw, jednocześnie wzrastała chęć uczestnictwa mieszkańców w tej rozrywce, co nie zapowiadało jej szybkiego zakończenia.

 

Po skończonym treningu Sorsha musiała załatwić kilka spraw związanych z zaopatrzeniem strażników miejskich w kapitolu, lecz w głowie cały czas miała Charnę i jej wygłup na początku treningu. Na niczym nie mogła się skupić, póki nie załatwi problemu z panną Aberville. Kilkukrotnie nawet przez nierozwagę ułamała pióro i zerwała pergamin, podczas prób nakreślenia kilku słów.

Gdy wyszła z niego z wściekłością zmierzała do koszar, aby wywlec dziewczynę na środek pola treningowego i wybić jej z głowy jakąkolwiek formę donoszenia. Dumne panisko nagle zapomniało o pokorze. Co ona sobie wyobrażała? Że jak już została mianowana jej giermkiem, to w każdej sytuacji będzie ją bronić? Nie tak działa patronat nad kadetem już przez rycerza i to zamierzała dobitnie dać jej do zrozumienia.

Aczkolwiek im bliżej koszar się znajdowała, tym wyraźniej słyszała buczenie tłumu. Zaintrygowana poszła w tamtą stronę i gdy dostrzegła, z jakiego powodu ono nastało zaniemogła. Na szubienicy przez nogi powieszono Charnę, która była obrzucana owocami i warzywami. Traktowali ją, jak przestępcę najgorszego sortu.

Gdyby to była każda inna sytuacja weszłaby tam i przerwała ten cały spektakl każąc ludności wracać do swoich obowiązków, jednak uważała, że dziewczyna dostała to na co zasłużyła. Musiała poznać karę, jaka czeka na każdego donosiciela, stąd odwróciła się na pięcie i weszła do koszar, zapominając, co jej oczy widziały.

 

Dopiero, gdy słońce chowało się za horyzontem ludność powoli zaczęła rozchodzić się do swoich domostw, a gdy ostatni opuścił plac przy szubienicy chwilę wypoczęła, zastanawiając się, jak wyjść z tej niekomfortowej sytuacji. Spoglądała na rycerzy stacjonujących na murach, dla których była obojętna. Nie zwracali na nią uwagi, albo od pewnego momentu przestali, a więc nie miała co liczyć na ich pomoc. Pomacała ręką po kieszeni i chwilę później poczuła sakiewkę z pieniędzmi. Przez cały ten okres zapomniała, po co ją wzięła, ale przypomniawszy sobie podciągnęła się, aby ściągnąć te więzy. 

Spróbowała dosięgnąć swoich kostek, ale w tej pozycji było to niewykonalne. Nie dała rady zgiąć kolan, a sięgnąć z tej pozycji do kostek i przecięcie sznura, to jak proszenie się o twarde zderzenie z posadzką kamienną przy szubienicy, a bliskich kontaktów z twardym podłożem to na ten moment miała dość. Dlatego ponownie spróbowała się podnieść, ale próba zakończyła się takim samym fiaskiem, jak poprzednia. Poszukiwała innej możliwości ściągnięcia tych więzów.

– Zresztą, gdzie oni są? – zapytała samą siebie, gdyż po zmroku mieli spotkać się u Charny w pokoju, ale zmrok już jest, a jej tam nie ma. To nie skapnęli się, że coś się jej stało? Nie dość, że jej tam nie ma, to jeszcze nie zdążyła wstąpić na czarny rynek znajdujący się w pobliżu Steadwick. Po to brała sakiewkę, aby zakupić kilka zwojów magicznych potrzebnych do wykonania planu.

Mając cel z tyłu głowy jeszcze raz spróbowała, lecz i ta próba skończyła się fiaskiem. Myślała, nad innym rozwiązaniem i nie rozglądnąwszy się za długo zauważyła, że przywiązali ją do belki, którą nabito na dwa pale. Już sobie wyobrażała, jak ciężkie zadanie ją czeka, ale rozhuśtawszy się złapała jednej belki i po niej powoli podnosiła się do góry. W tej chwili dziękowała, że Tyris i Sorsha tak często kazały jej ćwiczyć cięższymi mieczami, aby wyćwiczyć w niej siłę. To przełożyło się na powolne, ale stałe podnoszenie się.

5 2 votes
Article Rating

Strony: 1 2

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x