Opowiadanie I: Ilidium – część 2
6 kwietnia 2019Wziął do roboty, lecz rzeczywistość zweryfikowała jego początkowy zapał. Komukolwiek zadał pytanie o Sawrhino, to jedyną odpowiedzią, jaką usłyszał było: o co ty w ogóle pytasz?
Później pytał szanowane umysły Azari, wierząc, że uzyska odpowiedź na pytanie, gdzie jest Sawrhino. Jednakże również nic się nie dowiedział. Każdy z nich zachowywał się, jakby dowiedział się czegoś nowego o świecie. Skoro nawet oni nie wiedzieli nic o tym ostrzu, to kto mógłby wiedzieć?
Kolejnym jego pomysłem było przeczesanie bibliotek. Dlatego rozpoczął podróż po całym królestwie. Pierwszym jego celem było zbadanie zbiorów w największej bibliotece wojskowej na północnych wyspach w mieście Trandstar. Jego pirackie odzienie przywołało niechętne spojrzenia bibliotekarzy. Jednakże każda osoba chcąca skorzystać z mądrości bibliotek, miała do tego prawo.
Przeczytał tam wiele o wojnach toczonych w świecie Azari zarówno między ludźmi, magami, jak i alchemikami. Aczkolwiek żaden ze zwojów nie zawierał informacji o Sawrhino.
– Skoro nie ma o nim żadnej wzmianki, to skąd wiadomo, że jest on taki wyjątkowy? I Czemu aniołom tak bardzo zależy bym go zdobył. – Zastanawiał się Turnlei.
Chciał poznać odpowiedź, dlatego przemierzał świat wzdłuż i wszerz, od biblioteki do biblioteki. Z każdej wychodził z pustymi rękoma. Po odwiedzeniu kolejnych bibliotek każda następna podróż wywoływała u niego zwątpienie. Oczywiście nie dał po sobie tego poznać, żeby rada nieba nie miała powodów by zesłać go do piekła. Za nic nie chciał tam trafić, choć każdy kolejny dzień jego poszukiwań, w którym nic się nie dowiedział, wzmagał jego irytację.
Wciąż pytał napotkanych ludzi o Sawrhino. Nie ważne, czy był to zwykły chłop, czy profesor. Liczył na jakąkolwiek informację o mieczu. Gdy przychodził ulicami miasta portowego jego uwagę przykuł leżący strzępek papieru. Podniósł go i jego oczom ukazała się niepełna informacja: „Sawrhino … Ilidium”.
Co to jest to Ilidium? Jakie jest jego zadanie? I przede wszystkim, dlaczego wymieniono je obok Sawrhino? Te oraz inne pytania przychodziły na myśl Turnleiowi. Wiedział tylko jedno. Jego poszukiwania zaczynały się od początku. Teraz zaczął szukać informacji o Ilidium.
Szybko znalazł odpowiedź, z kolejnej biblioteki nie wyszedł z pustymi rękoma. Ilidium – kruszec, dzięki któremu posiadacz nabywa umiejętność przewidywania wszelkich ruchów przyrody związanych z płynami. Dokładnie nie określono, jakie to są umiejętności. Powiedziano wyłącznie, że osoba napełniona ilidium potrafi wydobyć moc z wody, jeśli się znajduje w pobliżu jej źródła oraz wszystkiego, co posiada w sobie wodę.
Wiele się dowiedział, ale wciąż nie odnalazł najważniejszej informacji. Gdzie można uzyskać ten ważny kruszec? Nie tracił nadziei, mimo że los nie dawał mu powodów do optymizmu. Wytrwałości miał dużo. Nie poddawał się, bo nie wierzył, że aniołowie kazali by mu szukać wiatru w polu.
– Mam jeszcze wiele zbiorów do przeczytania. W końcu gdzieś musi się kryć informacja o miejscu występowania Ilidium. Z takim nastawieniem udał się do następnego zbioru starożytnych zwojów. Jego celem stała się Imira. Było to miasto w którym znajdowały się wszelkie zwoje magiczne, pochodzące sprzed okresu sprzeniewierzenia mocy.
Niewiele jest zapisków mówiących o tym wydarzeniu, lecz wiadomo, że wtedy to narodziło się Ilidium. Turnlei miał nadzieję, że więcej informacji o nim znajdzie w Imirze. Czekała go długa podróż, dlatego zatrzymał się w Pabrani na odpoczynek. Było to małe nadmorskie miasteczko.
Dobijając do niego dostrzegł, że miasto chroni się przed światem. Ludność tego miasta zajmowała się rybołówstwem lub rolnictwem. Zasadniczo, miasto nie miało zasobów przyciągających potencjalnych kupców, a co dopiero przyszłych mieszkańców. Jedyne co zdziwiło podróżnika to to, że w ubiorze większości ludzi przeważał kolor niebieski z domieszkami cyjanu, lazuru i innych kolorów przypominających wodę. Mieszkańcy miasteczka mieli jasną karnację, a ich ciało promieniowało blaskiem.
Podróżnik wiedział, że spędzi w tej mieścinie maksymalnie dzień i wyruszy w stronę Imiry. Poszedł do najbliższej karczmy, gdzie skupił na sobie spojrzenia tutejszych. Zresztą, trudno się nie wyróżniać, skoro miał na sobie łachmany podróżnika w kolorze brązu z elementami białego oraz dopasowany do nich kapelusz.
Poprosił kelnerkę o traco, znany w tych rejonach mocniejszy trunek alkoholowy. Kiedy kelnerka niechętnie położyła kufel na stole, przypomniał sobie, że tutejszy alkohol również ma niebieski kolor. – Czy cokolwiek w tym mieście mieniło się innymi barwami? – Pomyślał.
Rozmowy w barze natychmiast ucichły. Mieszkańcy przenieśli swoją uwagę na podróżnika. Mimo, iż wyróżniał się pod względem ubioru, to przecież nie chciał im przeszkadzać. Miał ochotę stąd wyjść, by nie zakłócać im spokojnego pobytu w barze. Dopił trunek i zmierzał do wyjścia, lecz drogę zagrodził mu jeden z mieszkańców miasteczka.
– My nie lubimy nowych w naszym mieście. – oznajmił to takim tonem, który sugerował zaproszenie do bójki, jeśli Turnlei nie ustąpi.
– Rozumiem, że nie jestem mile widziany, dlatego zapłacę za alkohol i wyjdę stąd.
Wyminął go, lecz wystawiona ręka mieszkańca zastawiła przejście podróżnikowi. Mogło się to skończyć tylko w jeden sposób – walką.
– Naprawdę, wcale nie szukam problemów i nie …
Pięść wymierzona w Turnleia przerwała jego wywód. Przeleciał przez stół rozlewając kufle innych biesiadników. Nie gniewali się za rozlany alkohol, tylko dopingowali swojego towarzysza. Podróżnik boleśnie upadł na ziemię. Nie chciał walczyć i miał świadomość, że aniołom w niebie to się nie spodoba, jednakże zginie, jeśli nie postawi się temu osiłkowi.
Ustawił się do odparcia ataku. Agresor zachęcony wiwatem tłumu zaatakował go. Kolejne ciosy mijały Turnleia o włos. Musiał przyznać, że jego przeciwnik jest wyjątkowo szybki i silny. Gdy nie zdążył uciec przed którymś z ciosów parował go, lecz z uderzenia na uderzenie jego ręce błagały go o rozluźnienie.
Obronił się przez atak. W momencie sparowania jednego z ciosów odpowiedział przeciwnikowi łokciem w żebra, a potem nadgarstkiem w nos. Z nosa agresora polała się fontanna krwi, a pod wpływem uderzenia przetoczył się kilka metrów do tyłu. Nos spływający krwią zdenerwował przeciwnika, który z jeszcze większą zaciekłością zaatakował. Jego kolejne ciosy przeszyły powietrze i gdy Turnlei znalazł sobie miejsce na atak, rzucił się z impetem na niego. Wpadli na stół i to podróżnik znalazł się na agresorze. Wziął zamach, lecz wtedy jakaś siła złapała jego ręce, powstrzymując go przed dalszą walką.
Odwrócił się i dostrzegł starszego mężczyznę. Podróżnik sądził, że będzie walczył z dwoma przeciwnikami, lecz ten powiedział:
– Brahim przestań! W taki sposób witasz gości, którzy przybyli do nas z daleka?
Przeciwnik Turnleia już chciał odpowiedzieć, lecz mężczyzna najwidoczniej miał poważanie wśród mieszkańców, toteż skończyło się odburknięciem pod nosem i groźnym grymasem w stronę podróżnika. Turnlei nie wiedział jak postąpić. Znalazł się w centrum wydarzeń, choć nic złego nie zrobił. Starał się zachowywać z kulturą i odejść z miejsca, gdzie był niemile widziany.
– Wszystko w porządku? – zmartwił się mężczyzna. – Proszę mu wybaczyć, ale nie jesteśmy przyzwyczajeni do gości.
– Nie dało się tego nie zauważyć. Rozumiem, że nie jestem mile widziany, dlatego chciałem dopić alkohol i położyć się spać.
– Przybywasz z daleka. Możemy poznać twoje imię?
To była wiedza, którą nie zamierzał się dzielić. Nie był z tego dumny, podobnie ja z całego poprzedniego życia, lecz najgorsze jest to, że ono wciąż na nim ciążyło. Choć tysiąclecie minęło od momentu jego śmierci, to ludzie wciąż pamiętają kim był Turnlei z Narisk. Jeśli wyjawi im swoje imię wtedy na pewno nie zazna spokoju.
– Nie przedstawiam się osobom, które pragną mnie zabić, a jedna przysługa nie jest w stanie sprawić, że zmienię nastawienie do tego miejsca.
Mężczyznę zdziwiła odpowiedź podróżnika, który otoczył swoje imię aurą tajemniczości. Wywołało to podejrzenia skierowane w jego stronę.
– Nie zaczynasz dobrze. Przychodzisz do nas i bijesz pierwszego lepszego mieszkańca wsi, – nie dał się wtrącić Turnleiowi, – a teraz na proste pytanie nie chcesz odpowiedzieć. Skąd mamy wiedzieć coś ty za jeden i czy nie masz złych intencji wobec nas?
– Gdybym miał złe intencje, to czy usiadłbym z boku nie chcąc nikomu przeszkadzać?
– Zatem po co przybywasz?
– Odpowiadając na to pytanie musiałbym streścić całe swoje życie.
Napięcie w karczmie coraz bardziej wzrastało przez irytację z powodu braku odpowiedzi na dwa proste pytania. Turnlei otoczył się za skorupą tajemniczości, która chroniła jego myśli nawet przed tymi, którzy potrafili czytać w ludzkich umysłach.
– W takim razie powiesz nam, dokąd zmierzasz, czy to też jest tajemnica, której nie chcesz nam wyjawić?
A co mi szkodzi, może chociaż powiedzą mi jak szybko dostać się do Imiry. – Pomyślał podróżnik.
– Zatrzymałem się tylko na noc w waszej miejscowości. Jutro zmierzam do Imiry. Chcę znaleźć informacje o ilidium.
Kiedy wyjawił powód swojej wizyty wśród zebranych w karczmie zapłonął ogień nienawiści. Chcieli wydłubać mu oczy i przebić uszy, aby nigdy nie usłyszał ani nie zobaczył Ilidium. Starszy mężczyzna uspokoił zebranych, choć od tego momentu patrzył na Turnleia, jak na potencjalnego przeciwnika.
– Po co ci Ilidium?
Zatem oni coś o nim wiedzą. – Wydedukował podróżnik. – Muszę od nich jak najwięcej wyciągnąć. Jednakże czemu tak ostro zareagowali, kiedy wspomniałem o tym kruszcu?
– Jest mi potrzebne, aby odkupić błędy swojej przeszłości. – Uznał, że już nie warto ukrywać kim jest. I tak ich zdenerwował, więc jeśli mają mu coś zrobić, to i tak mu zrobią. Może nawet go zabiją, a wtedy ponownie stanie przed radą nieba, która znowu ześle go na ziemię.