Opowiadanie I: Ilidium – część 3
23 kwietnia 2019Razem ze swoim rozmówcą wypił kilka kufli, lecz starał się nie przesadzać, aby następnego dnia mieć trzeźwy osąd. Turnlei korzystając z długiej nocy starał się dociec prawdy o kruszcu. Jego wybawiciel powiedział mu o mocach Ilidium, które miało moc zmieniania w nadczłowieka. Uzyskiwał on wtedy umiejętności, o których nawet najznamienitsi magicy nie myśleli. Nie zachowały się żadne zapisy o prawdziwej potędze Ilidium.
Nim wyszedł z miasta wstąpił na pobliski targ, aby zakupić przyrządy do wspinaczki, po czym odszedł. Nie czekał aż ktoś się z nim pożegna.
Po całym dniu wędrówki górskiej doszedł do wysokich i stromych ścian. Nie widział jak są one wysokie z powodu chmur zakrywających ich szczyty. – Nie ma co, jak na wzgórze, to jest ono bardzo strome. – Pomyślał Turnlei ostrożnie wkładając stopy w szczeliny. Skały były ostre, więc po chwili ubrał swoje rękawiczki. Miały być ochroną przed ostrymi krawędziami skalnymi.
W trakcie spinaczki zastanawiał się, dlaczego nigdy nie słyszał o tym wzgórzu oraz dlaczego zostało nazwane wzgórzem, skoro przypomina góry? Przemierzył świat wzdłuż i wszerz, a mimo to nigdy nie słyszał podobnej nazwy. Nie wierzył również, że ktoś mógłby się pomylić nazywając górę wzgórzem.
A może kiedyś to faktycznie było wzgórze, a rozrosło się w górę? – Przemknęła mu przez głowę myśl. Jeśli faktycznie tak się stało, to Ilidium ma więcej mocy, niż zdołał wyczytać wśród zapisków w bibliotekach. Działanie Ilidium mogło zaskoczyć najtęższe umysły, ale wychodzi na to, że dzięki niemu można się zbliżyć do potężnych aniołów.
Chciał zobaczyć Ilidium na własne oczy, dlatego przyśpieszył nie zwracając uwagi na względy bezpieczeństwa. Pół dnia zajęło mu to, żeby wejść na jeden ze szczytów, skąd wchodziło się do jaskini promieniującej energią. Gdy znalazł się na szczycie chłodny wiatr otulił jego ciało wywołując drżenie z zimna. Chciał się go pozbyć, dlatego skupił swoją uwagę na odnalezieniu wejścia do jaskini. Gdy znalazł się przed nią na wejściu widniał napis: „Do środka wejść może każdy, ale wyjść z niej może tylko ktoś, kto posiada czystą wiedzę w sobie”.
Pytanie czy to ja jestem tym, który posiada czystą wiedzę w sobie? – Miał tylko jedną możliwość, żeby się o tym przekonać. Wszedł do środka czekającego go tunelu.
Zrobił kilka kroków, gdy wielki właz zasunął wyjście z jaskini. – A więc drogę wyjścia mam odciętą, teraz już nie ma odwrotu. – Pomyślał, wyciągnął poręczną szpadę. Nie używał jej od momentu swojej śmierci, a mimo to wciąż były na niej ślady krwi. Rada nieba dopilnowała, żeby ostrze potęgowało jego wyrzuty sumienia, ilekroć na nie spojrzy. Chciał zmyć tą plamę.
Kiedy właz zasłonił wyjście z jaskini zapanowała całkowita ciemność. Po omacku szukał jakiejś pochodni, którą po chwili znalazł i zapalił. Jego oczom momentalnie ukazała się potęga ilidium. Tam gdzie sięgało światło, tam ściany, podłoga oraz sufit świeciły się na niebiesko. Kiedy wymachiwał pochodnią jaskinia pulsowała niebieskim kolorem. Im bardziej zbliżał pochodnię do ściany, tym bardziej przybierała ciemniejszy odcień błękitu. Momentami dostrzegał, jak przez jaskinię wypełnioną kruszcem przemykały małe kulki. Nie chciały być obserwowane przez podróżnika, dlatego jak zwrócił wzrok w ich stronę, to uciekały.
– Teraz już rozumiem, dlaczego tą jaskinię nazwano promieniującą energią. – Wszedł w jej głąb i z każdym kolejnym krokiem drogę wskazywało mu jaśniejące niebieskie światło, które odsłaniało wszelkie nierówności.
Jaskinia rozszerzyła się. Znalazł się okrągłej grocie, gdzie dalsze przejście zostało zastawione starożytnymi, lecz solidnymi wrotami. Nie podszedł sprawdzić, bo jego uwagę przykuł inny widok. Przy ścianach groty leżały czaszki oraz pozostałości po śmiałkach, którzy skończyli tutaj swój żywot. Widok ten wywołał u Turnleia obrzydzenie połączone z obawą o dołączenie do ich grona.
– To są głupcy, których gnuśność i pycha zwiodła na manowce. – Rzekł głos za nim.
Powiedział to kapłan, który był ubrany w błękitny płaszcz, ściągnięty sznurami przy barkach, pasie i szyi. Jego ręce i twarz były białe, lecz znajdowały się tam blizny w kolorze Ilidium. Jak podejrzewał Turnlei, kapłan był już napełniony tym kruszcem.
– Rozumy pozjadali uważając się za aniołów. Jeśli nie masz w sobie czystej wiedzy, wtedy podzielisz ich los.
– Jesteś strażnikiem Ilidium? – dociekał podróżnik.
– Strzegę tajemnicy Ilidium i nie pozwalam głupcom korzystać z jego wielkości.
– Skąd wiesz, że jestem głupcem? – Odezwało się ego Turnleia.
– Wiem kim jesteś Turnleju i z jakiego powodu się tutaj znalazłeś. Za chwilę się okaże czy najwyższy z rady nieba słusznie podejrzewał, że jesteś człowiekiem o wielkiej mądrości.
– To dlaczego nazywasz mnie głupcem?
– Okaże za chwilę czy nim jesteś, czy nie. Żeby przejść przez wrota musisz poprawnie rozwiązać trzy moje zagadki. Jeśli nie odpowiesz spotka cię taki sam los. – Wskazał ręką na kości. Ten widok przeszył Turnleia strachem, lecz po chwili przywołał się do porządku.
– Zatem proszę o pierwsze z pytań.
– Pierwsza zagadka: istnieje reguła, która głosi, że wszystkie reguły mają wyjątek. Czy ta reguła również ma wyjątek? Udowodnij swoją odpowiedź.
Reguła, która głosi, że każda reguła ma wyjątek. To tylko pytanie czy tyczy się to również i tej reguły? Czy jej zasady dotyczą również jej samej, czy tylko tych reguł, które się do niej odnoszą. – Rozważał Turnlei. Początkowo chciał udzielić pierwszej spontanicznej odpowiedzi, która przyszła mu do głowy, lecz skoro trzeba ją jeszcze udowodnić, to musi znaleźć potwierdzenie swoich rozważań. – Skoro reguła tyczy się danej grupy społecznej, to także ten, który ją wymyślił do niej przynależy. Tak więc skoro i jego dotyczy reguła. Nie, nie, nie … nie mogę dodawać osoby to reguła jest najważniejsza, a nie ten kto ją ustalił. Zatem skoro wszystkie reguły mają wyjątki, a więc również i ona musi mieć. Tylko co będzie jej wyjątkiem? Przecież to takie proste. – Stwierdził w Myślach.
– Również i ona ma wyjątek. Ponieważ istnieje reguła, która nie ma wyjątku, a więc to ona sama jest wyjątkiem. – Odpowiedział.
Kapłan analizował odpowiedź Turnleia z poważną miną. Podróżnik nie potrafił nic z niej wyczytać, więc pozostało mu cierpliwie czekać na odpowiedź. Po chwili wymownego milczenia kapłan odparł:
– Dobra odpowiedź. – Turnleiowi ulżyło na duchu. – Drugie pytanie: Złodziej spogląda na dom przez uchylone okno. Dostrzega leżącego w łóżku Shara, który nie śpi. Otwiera okno iwchodzi do środka. Patrzy na Shara, a on na niego. Złodziej przegląda wszystkie półki, kosze, zakamarki i szuka potencjalnych skarbów. Schował swoje łupy do torby i wyszedł przez okno. Dlaczego Shar nie reagował, gdy złodziej okradał jego dom? – Twarz Turnleia odmalowała wszystkie emocje począwszy od zażenowania zagadką, aż po zdziwienie brakiem reakcji Shara. Kapłan dodał dodatkowe wytyczne. – Shar jest zdrowy na umyśle i ciele. Nie jest również związany ani nie zna złodzieja.
To już komplikuje zagadkę, ale gdyby złodziej go związał to kapłan wspomniałby o tym. – Stwierdził podróżnik, który rozpoczął analizowanie zagadki.
A może nie wziął nic cennego? Ale gdyby przedmioty te nie posiadały wartości, to złodziej by ich nie zabierał. Po co mu towary, z których nic by nie miał? Był cholernie pewny wchodząc do domostwa, a więc wiedział, że Shar mu nic nie zrobi, tylko skąd on mógł by to wiedzieć? Ewidentnie nie znał tego miejsca.
Coś z tym Sharem jest nie tak, ale co? Jest zdrowy na umyśle i ciele, ale nawet jeśli coś by mu dolegało, to zareagował by widząc złodzieja, a przynajmniej coś by spróbował zrobić. Zatem Shar nie mógł się obawiać złodzieja, ale któż by się nie bał?
Ktoś silny? To idiotyczne, bo wtedy by go powstrzymał, zważywszy na to, że nie był związany i go widział. Każdy jakoś reaguje na niebezpieczeństwo.
A może Shar nie znał słowa niebezpieczeństwo i nie wiedział, kiedy mu coś grozi, a kiedy nie? Jednakże kto może nie mieć świadomości, kiedy ktoś czyha na jego życie? Nawet małe dzieci pła … – w jednej chwili odpowiedź pojawiła mu się w głowie. – Shar musiał być niemowlakiem. Niemowlaki płaczą jak coś się dzieje w ich ciele, ale cały świat postrzegają jako wielką tajemnicę, którą chcą odkryć, zatem gdy złodziej przyszedł do domostwa Shar patrzył na niego z zaciekawieniem.
– Shar nie reagował, ponieważ był niemowlakiem, a dzieci, zwłaszcza tak małe są ciekawe świata. – Odrzekł kapłanowi.
Ponownie nastała chwila ciszy, a po niej zapadł werdykt.
– Zgadza się, Shar był dzieckiem. Zatem przed tobą ostatnia zagadka Turnleiu: Myślisz o niej, ale nie potrafisz sobie jej wyobrazić. Im bardziej jej pragniesz, tym bardziej się oddala. Może być wszystkim, ale jest sobą.
Kilkukrotnie powtórzył sobie cały opis zagadki. Pojedyncze słowa rozbijał na czynniki pierwsze i tak o to miał coś, czego nie potrafił wyobrazić – człowieka, który zmierza po swoje oddalające się coś i to coś przybiera każdy kształt, ale jest sobą.
Jednakże, czym jest to coś? – Zastanawiał się Turnlei. Na pierwszy rzut oka nie potrafił tego sprecyzować. Miał wrażenie, że zatrzymał się przy drugiej części zagadki. Im głębiej w nią wchodził, tym bardziej oddalał się od rozwiązania. Podróżował w odmętach swojego umysłu, aby nadać jakikolwiek kształt temu czemuś. W wyobraźni chciał namalować ten przedmiot, niczym artysta na płótnie.
Ale jak namalować coś, co nie wiadomo jak wygląda? – Pytanie to dobijało go najbardziej. Spojrzał na kapłana, próbując wyczytać cokolwiek z jego twarzy, lecz on nieruchomo stał z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Nawet się nie poruszał, tylko jego wzrok podążał za spacerującym po grocie Turnleiem. Podróżnik wiedział, ze musi polegać na samym sobie i nie może szukać rozwiązania u innych.