fb Opowiadanie V: Gary i Litin – Co przed sobą ukrywają? - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Opowiadanie V: Gary i Litin – Co przed sobą ukrywają?

13 czerwca 2019
Pobierz w formacie PDF

Gary

No i jak ma mu to powiedzieć? Właśnie przez zleceniodawcę został zmuszony do wkopania Litina, inaczej on zabije Borańskiego. Zazwyczaj to od Borańskiego Gary i Litin dostawali zlecenia na kradzież unikatowych eksponatów, jednak tym razem przez Masę zgłosił się ktoś inny. Zleceniodawca chciał mieć całość dla siebie, więc porwał Borańskiego i kazał Garemu zdobyć eksponat. Całość bierze dla siebie. Litin nie zgodziłby się pracować za darmo, więc należało go wykiwać z interesu. Myślał nad tym, jak go wrobić w kradzież: De origne et rebus gestis Polonorum, autorstwa Marcina Kromera i jednocześnie wyjść z tego bez szwanku. Nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy.

Litin zazwyczaj wiedział więcej od niego. To właśnie on był tym rozsądnym, który widział więcej, aniżeli wszyscy dookoła. Dostrzegał to, czego sokole oko nie widziało, przewidywał przeciwności, których nie dostrzegłby Napoleon Bonaparte czy Aleksander Macedoński. Jednak musiał wrobić swojego kumpla i cały zysk ze sprzedaży egzemplarzu przeznaczyć zleceniodawcy. Tylko w ten sposób uwolni Borańskiego, choć straci też dobrego partnera do współpracy. Oczywiście to przy założeniu, że Litin rzeczywiście w niczym się nie połapie.

Cokolwiek nie wybierze będzie źle. Nie ukradnie kroniki, zginie Borański, ukradnie kronikę, Litin pójdzie siedzieć. Zdecydował już, że wrobi kumpla, ale nie miał pomysłu jak to zrobić. Chodził po całym swoim mieszkaniu. Patrzył z półki na półkę, z rzeczy na rzecz, z okna na okna, mając nadzieję, że jakikolwiek przedmiot uzmysłowi mu, jak wrobić bruneta. W głowie miał wielką dziurę. Żaden z pomysłów nie był na tyle genialny, żeby Litin nie mógł się go domyśleć. Wsparł swój proces twórczy szklaneczką whisky, lecz nawet ona nie wlała do jego umysłu genialnego planu. Wręcz wzmogła jego irytację, że niczego nie może wymyśleć.

Usiadł na sofie i otworzył plany Pałacu Henryka Sienkiewicza, gdzie znajdowała się kronika Marcina Kromera. Spoglądając na plany muzeum zauważył jedną możliwość. Gdy będą planować włamanie do muzeum zatai informację o czujnikach ruchu. Tego Litin nie przewidzi, bo to Gary miał znaleźć informację o działaniu urządzeń odpowiadających za kontrolę ruchu w muzeum. Choć przyjdzie mu to z ciężkością, to jednak los postawił go, przed takim a nie innym wyborem. Od tej akcji, będzie musiał pójść swoją stroną.

 

Litin

Wielokrotnie marudził na Garego, ale nie wyobrażał sobie współpracy z kimś innym, mimo jego wad. Jednak od tej akcji każde następne włamanie wykona bez niego. I choć myśl, że będzie działał bez irytującego i jednocześnie zabawnego pana Hayesa, była dziwna, to nie miał innego wyboru.

Litin był racjonalistą, posiadającym wiedzę o wszystkim, co jest związane z akcją. Zanim zaczął działać, to miliard razy przemyślał swoją decyzję, rozważając wszystkie za i przeciw. Mózg był ostatnim, czego Gary używał. Najpierw działał, najpierw psuł lub naprawiał, nim pomyślał, co właściwie zrobił. Dlatego zawsze uwzględniał dość nietypową przeszkodę w postaci wybryków blond kompana. Czasami podziwiał go za wolność w działaniu i brak skrępowania. Pan Stockborn nie miał takiej swobody ruchów, nic nie robił, jeśli wcześniej tego nie zaplanował. Wolał wiedzieć, co go czeka, niż zdawać się na los.

Gary był, jaki był, ale gdyby miał jakąkolwiek inną możliwość, to nie wydawałby go w ręce policji. Albo Gary trafi do więzienia, albo zleceniodawca zabije Borańskiego, jego szefa. Nie mógł stracić swojego głównego źródła utrzymania, więc, choć nie chciał tego robić, to nie miał wyjścia. Był zły na siebie, że do takiej sytuacji w ogóle dopuścił. Jak może wydać kumpla, z którym dokonał już tyle udanych włamań?

Chociaż Gary był spontaniczny, to instynkt miał bardzo mocno wyczulony i nie rzadko na nim działał. Jeśli zacznie coś podejrzewać, to opiera się na nim, jakby to miała być prawda absolutna. W wielu przypadkach go nie zawodził, więc, jeśli teraz zacznie coś podejrzewać, to będzie miał całkowitą słuszność. – Jak to wszystko wymyśleć, żeby jego instynkt samozachowawczy się nie włączył? – Dywagował Litin, który spacerował po całym mieszkaniu tam i z powrotem. Stwierdziwszy, że samemu nie wpadnie na genialny pomysł, otworzył mapę pałacu Henryka Sienkiewicza. To właśnie stamtąd mają ukraść najstarszy egzemplarz, którym jest kronika Marcina Kromera. Po chwilowej obserwacji doszedł do wniosku, że o jednej rzeczy nie wie. Alarmy, które trzeba dezaktywować, działają na klasyczny rolling code, ale z podwójnym zabezpieczeniem. Gdy złamie jedno z nich, to jest jeszcze drugie, które natychmiast dostrzega obcą ingerencję w urządzenie.

Tą informację, musiał zataić i choć zdaje sobie sprawę, że Gary go za to znienawidzi, to niestety od tej akcji swoje następne zlecenie będzie musiał wykonać samodzielnie.

 

Planowanie

Spotkali się wieczorem, żeby rzucić na stół wszelkie potrzebne informacje o miejscu, gdzie przechowywana jest kronika. Obydwaj wiedzieli, że włamanie do muzeum nie powinno im nastręczać trudności. Pałac Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku był oddziałem Muzeum Narodowego w Kielcach, jednak w stosunku do niego był słabiej zabezpieczony, niż jego kielecki odpowiednik.

– To co wiesz o zabezpieczeniach w muzeum? – Spytał Gary, nalawszy sobie Whisky.

– Zabezpieczenia nie są skomplikowane. – Mówił lekko drżącym głosem Litin. – Jeden alarm, którym połączone są wszystkie wejścia. Działają one na klasyczny rolling code.

Już chciał powiedzieć, o podwójnym zabezpieczeniu rolling codem, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Miał nadzieję, że Gary tego nie dostrzegł.

– Klasyczny rolling code? Serio jeszcze się nie nauczyli, że złamanie go to nie taki problem?

Jeszcze jest drugi rolling code do złamania, a jego sam nie dasz rady złamać. – pomyślał Litin i ponownie zmusił się, żeby nie wypuścić tego na zewnątrz.

– Jeszcze długo będą się uczyli, żeby nie stosować tej techniki. A ty co masz? – Musiał zrzucić ciężar na Garego, bo czuł, że zaraz powie o jedno słowo za dużo.

– Ja dopełnię to, co ty powiedziałeś. – Zaczął luźnie, choć to nie była to ta swoboda ruchów, z której słynął w trakcie planowania. Zazwyczaj wolał pominąć etap planowania akcji, tylko od razu przejść do działania, ale teraz nic nie było typowe. Miał wrobić swojego partnera w kradzież, więc wolał wiedzieć, kiedy to zrobi. – Niewielkie zabezpieczenia, w muzeum występują wyłącznie czujniki na podczerwień. Zatem jeśli zakryjesz swoje ciało od góry do dołu, to nikt nie zauważy, że wchodzisz do muzeum.

– Jesteś przekonany, że czujniki wychwytują ciepło?

– A co nie wierzysz mi?!

Reakcja Garego zdziwiła Litina. Dlaczego ten, który zazwyczaj jest mocno wyluzowany, teraz zachowuje się, jakby ktoś wepchnął mi kija do dupy? Czyżby coś ukrywał?

– Mógłbyś nie podnosić głosu? Tak się składa, że tylko zapytałem, a nie oskarżałem.

Gary całkiem inaczej to odczytał. W tym prostym pytaniu dostrzegał podejrzenie Litina, że nie mówi całej prawdy. A może sam widział to wszystko inaczej?

– Daruj, nie podnoszę głosu, tylko … się denerwuję.

– Ty? – Kto jak kto, ale Ty nie masz powodów, aby się denerwować. Chciał mu odrzec. – Największy luzak na świecie denerwuje się przed włamaniem? Do bardziej zabezpieczonych miejsc, żeśmy się włamywali, więc nie udawaj, że nagle masz pietra.

– Dobra, to jak to robimy? – Chciał wrócić do meritum rozmowy.

Litin krzywo spojrzał na blond kompana. To on zazwyczaj zmuszał go, żeby skupił się na planowania ich akcji. Nigdy na odwrót, więc co się z nimi dzieje? Nie dywagował nad tym, tylko rzucił na stół plany muzeum. Wskazał główne wejście.

– Najlepiej jest wejść od frontu. Jednak wcześniej, trzeba będzie wyłączyć alarm. Inaczej nie wejdziemy, bo wszystkie wejścia, nawet przez okno i balkon, są zabezpieczone.

– Żaden problem, mogę się tym zająć.

Problem to dostrzeżesz na miejscu, gdy mimo rozbrojenia go włączy ci się alarm. – Odrzekł mu w myślach.

– Super, wiedziałem, że ty nie odpuścisz sobie możliwości zabawy elektroniką.

– Jednak nim do tego dojdzie, będzie trzeba wejść do piwnic i wyłączyć kamery w budynku. – Wskazał na wejście prowadzące do piwnic.

– No dobrze, spokojnie tam wejdę. – Odrzekł. Wiedział, że to miejsce, jako jedyne nie jest pilnowane alarmem, lecz jest klasycznie zamykane na klucz, który ma jeden z ochroniarzy. Wystarczy wiedzieć, który z nich ma wtedy służbę i ukraść go, gdy będzie się tego najmniej spodziewał.

Gary wiedział, że Litin ma szybkie i zwinne ręce. Jeśli chodziło o otwieranie drzwi, za pomocą wytrychu, albo zwinięcie czegoś tuż sprzed nosa, to Litin nadawał się do tego jak nikt inny. Nie przekazał mu tylko informacji, że tam znajdują się czujniki ruchu, które złapią go, tuż po przekroczeniu progu.

– Kto jak kto, ale ty się do tego nadajesz idealnie.

I niestety będziesz idealnym kozłem ofiarnym. – To już Gary dodał w swoich myślach.

– Najlepiej, jak jedno i drugie zrobimy w tym samym momencie.

– W porządku.

Nie dadzą rady jednego i drugiego zrobić naraz. Ktoś musi najpierw złamać kod alarmu lub wyłączyć kamery w muzeum. Wyłączając dwie rzeczy naraz doprowadzą do włączenia cichego alarmu i sprowadzenia całych zastępów ochrony.

– Podejdę do pałacu od strony lasu, natomiast ty musisz wejść od strony głównej.

– A dlaczego to ja mam się wystawiać na widok innych? – zbulwersował się Gary. – Chcesz, żebym to ja załatwił czarną robotę, a ty sobie wejdziesz i wyjdziesz z egzemplarzem, jak gdyby nigdy nic?

0 0 votes
Article Rating

Strony: 1 2

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x