Powstanie Ragilii – Rozdział 12 – część 1 – fantastyka
3 września 2024Rozdział 12 – część 1 – fantastyka w najlepszej postaci
Fantastyka w najlepszej postaci 🙂
Baron spacerował od rogu do rogu pokoju, w którym przyjmował gości. Rozrzucił wszystkie stoły, zdarł obrazy zakupione na targowisku w Warden, czy ściął z wściekłości część jedwabnych zasłon. Jednak nawet to nie potrafiło uspokoić gniewu Barona.
– Wzywał mnie Baron – rzekła Orania, gdy weszła do pokoju.
Spojrzał na nią i miał ochotę wyładować na nią całą swoją frustrację.
– Powiedziałaś, żebym powołał jaszczuroludzi pod miecz i wiesz ilu przyszło?! – Jej spokój doprowadzał go do szaleństwa. – Nikt! Nie chcą walczyć za naszą sprawę i naszą wolność!
– Baronie, proszę się nie obrazić, ale sposób, w jaki potraktował pan jaszczuroludzi nie wskazuje na to, żeby mieli za co walczyć.
– Oranio – wykręcił szyję na wszystkie możliwe kierunki, czym chciał uspokoić niekontrolowany wybuch. – Oni nie mają nic do gadania, tylko nas słuchać. Takie jest ich prawo.
– Takie jest prawo Gradenii, nie ich. Oni żyją w Ragilii, więc dla nich lepiej byłoby, żeby ludzie stąd odeszli.
– Oranio! – wrzasnął na nią, czym miał nadzieję, że postawi swoją skrybę do pionu, jednak ona tylko ściągnęła usta. – Oni mają obowiązek nas wspierać i to nie ważne, jakie prawa mają!
– Nadal baron nic nie rozumie – pokręciła głową z zażenowania. – To jest ludzi wojna, a nie ich. Proponuję zrobić, żeby nasza wojna była również ich wojną.
– W jaki sposób?!
– Niech baron porozmawia z nimi, wtedy dowie się dlaczego nie chcą wesprzeć ludzi.
– Mam się zniżać dla niewolnika?! Oranio, całkowicie upadłaś na głowę. Z przyjemnością wyślę jaszczuroludzi, jako mięso armatnie dla Orków, żeby zatrzymali impet Bestrety.
– Zrobi baron jak uważa, ale niech się później baron nie zdziwi, jak jaszczuroludzie, których w Ragilii jest mnóstwo, naraz staną po stronie barbarzyńców. – Po tych słowach opuściła pomieszczenie.
Śledził ją wzrokiem do momentu aż zamknęła drzwi. Dopiero, kiedy został sam na sam rozważał jej słowa. Nie wyobrażał sobie rozmowy z jaszczuroludźmi. Jak mógłby się zniżyć do rangi niewolnika i prosić go o pomoc? Nie potrafił się przemóc. Czuł, że wszystko, o co starał się całe życie, w tej chwili nie miało wartości, skoro i tak musiał się bratać z niewolnikami.
Gdy rozważał nad tym, natychmiast pojawiły mu się inne myśli. Jeśli Bestreta przełamie obrońców Gazi. Dokona desantu swoich wojsk, wówczas cała Ragilia i Gradenia będzie w niebezpieczeństwie, a wojna w szybkim tempie przeniesie się na ziemie królestwa ludzi. Król Waren będzie miał pretensje do barona, że nie wsparł Lorda Kardisza większymi oddziałami.
Miał dylemat między dumą a bezpieczeństwem. Porozmawiać z jaszczuroludźmi i przekonać ich do wsparcia ludzi w wojnie, czy pozostawić jaszczuroludzi samych sobie i czekać aż Gazi upadnie, a po niej Itrapa, Pokrat, Troada, Makrat i cała Ragilia? Jeśli doszłoby do tego król Waren miałby pretensje tylko i wyłącznie do barona, a nie do lorda, który zrobił wszystko, aby do tej sytuacji nie doszło.
Rozważywszy wszelkie za i przeciw zawołał Oranię, która, co mocno się zdziwił, przyszła momentalnie na jego zawołanie, jakby czekała za drzwiami.
– Jesteś w stanie porozumieć się z jaszczuroludźmi?
– Oczywiście.
– Powiedz im, że czekam na nich jutro wieczorem w swoim pałacu.
Krol bardzo się zdziwił, że baron Mormo Joas chciał z nimi rozmawiać. Podobnie zdziwili się pozostali uczestnicy zrywu: Inja, Mokar, psiopodobne istoty, Krap, Koras i Riba. Nadal Krol nie ufał Oranii i bał się, że za tą propozycją kryła się jakaś pułapka.
– Co o tym myślicie? – zapytał zielonołuskowych swoich pobratymców.
– Nie ufać ludziom – odrzekł Broan, lecz natychmiast dodał – ale Oranii tak.
Przywódca jaszczuroludzi spojrzał na Broana z niemałym zaskoczeniem. Jeśli Broan zaufał już komuś, to znak, że rzeczywiście zasługiwał na powierzenie jemu swoich tajemnic.
– Nie ufam jej – odparł Riba – moim zdaniem cały czas coś ukrywa i cały czas próbuje coś ugrać.
– Zgadzam się z Ribą – dodał Koras, któremu stanęły błony między uszami. – Mam wrażenie, że Orania ukrywa coś między nami.
– Musi ukrywać choćby to, że jest naszym szpiegiem i nam donosi – powiedziała Inja.
– Tak czy inaczej jutro idziemy do barona i przedstawiamy swoją sprawę – stwierdził Krol. – Orania powiedziała, że mamy postawić swoje warunki baronowi i żądać od niego jak najwięcej.
– Też się z tym zgadzam – poparł go Krap. – Dlatego powinniśmy prosić o wolność Ragilii.
– Oczywiście – dodał Kroić – dodatkowo wygnać ludzi z Ragilii i żeby bagna były dla gnolli i jaszczuroludzi.
– I również się z tym zgadzam – rzekł Krol. – Dlatego jestem przekonany, że baron zgodzi się na nasze warunki, jeśli zależy mu na naszym wsparciu.
Dalsza część opowiadania poniżej
Jeżeli treść opowiadania Ci się spodobała i chciałbyś wpłynąć na rozwój świata literackiego, to serdecznie zachęcam Cię do sprawdzenia mojego Patronite. Kliknij w poniższe logo. I niech fantastyka będzie z nami 🙂
Albo postaw mi kawę, będę serdecznie za nią wdzięczny:
Szybko skończyli zebranie. Krol wrócił do lepianki Mokara, a gnolle pozostały w świątynii Goryi. Gdy nastała noc zielonołuskowy nie mógł zasnąć i postanowił przechadzać się po Itrapie. Od momentu, gdy nastała wojna ludzi z Orkami w Itrapie było spokojniej. Nawet jaszczuroludzie byli weselsi, niż wtedy, gdy ich opuszczał. Nie pokazywał im się, bo pragnął samotności. Potrzebował głęboko nią odetchnąć i złapać wytchnienie. Rewolucja przybierała na sile. Było już ich coraz więcej i posiadali coraz więcej broni, którą zręczniej się posługiwali.
Spacerował wokół Itrapy, aż w końcu zmaterializował się przed nim jaszczuroczłowiek w kapłańskich szatach.
– Ogran? Dawno cię nie widziałem.
– Taki jesteś zdziwiony, że mnie widzisz? Nie poznałeś mnie?
– Tak dawno cię nie widziałem, że już myślałem, że o nas zapomniałeś.
Ogran nieznacznie się uśmiechnął, bo jego plan zmierzał w dobrym kierunku.
– Nie potrzebowałem się pojawiać, bo widziałem, że sobie świetnie radzicie. – Uśmiechnął się do Krola.
– Widziałeś, jak jesteśmy przygotowani do rewolucji?
– Widziałem, podziwiam, chociaż przygotowaniem bym tego nie nazwał. Jeszcze sporo musicie się nauczyć. Poza tym wojna ludzi z orkami.
– Tak, baron chce wciągnąć nas do wojska, uważasz, że powinniśmy wstąpić?
Nieznacznie skinął głową mrużąc przy tym oczami.
– Oczywiście, że tak, jednak, co z tym chcecie zrobić potem.
– To znaczy?
– Wojna między ludźmi i orkami, kiedyś się skończy. Ludzie ją wygrają, bo zawsze wygrywali, ale nie zmieni to waszej pozycji. Nadal będziecie niewolnikami i to nieważne czy wesprzecie ludzi, czy nie.
– Czyli powinniśmy wesprzeć orków?
– Orkowie tego nie wygrają. Krol, lepiej zróbcie tak, żebyście jak najwięcej zyskali. Macie ku temu doskonałą okazję.
– Czyli co powinniśmy robić?
– To co nadal robicie. Przygotowujcie się do walki o wolność.
Po czym znikł, a przed Krolem pojawiły się dalsze bagna. Nie rozumiał Ograna oraz tego, dlaczego pojawiał się tylko w jego wiadomych porach, jednak rozumiał jedno. Byli na dobrej drodze, żeby odzyskać wolność i wypędzić stąd ludzi.
Krol razem z gnollami i pobratymcami zmierzali do pałacu barona. Przy wejściu każdy ze strażników, żołnierzy, służby pałacowej dawał im znać, że byli niemile widziani. Lustrowali ich od góry do dołu z dezaprobatą. Podeszła do nich Orania, która nieznacznie mrugnęła porozumiewawczo, a następnie oficjalnym tonem rzekła:
– Baron Mormo Joas oczekuje gości. Proszę iść za mną.
Szli za Oranią w głąb pałacu, a ilość połyskujących arrasów, obrazów i złotych zdobień przytłaczała rodowitych mieszkańców Ragilii.
– Za dużo złota – stwierdził Broan dla zabicia ciszy.
Krol miał takie samo odczucie co gnoll. Za dużo tych wszystkich zdobień w tym pałacu. Nie potrafił zrozumieć czemu ludziom tak zależało na złocie.
Orania prowadziła ich korytarzami, schodami, gdzie było coraz mniej ludzi, a gdy przeszli do korytarza, w którym nikogo nie było rzekła:
– Wiecie już o co chcecie prosić barona? – spytała szeptem rozglądając się, czy ktoś ich nie podsłuchuje.
– O wolność – rzucił Krap – należy nam się.
Lekko parsknęła.
– Należy wam się, ale baron na to się nie zgodzi. – Nim ktokolwiek zdołał cokolwiek odpowiedzieć kontynuowała: – Oczywiście postawcie taki warunek, ale również miejcie drugi, żeby osiągnąć kompromis.
– Osiągnąć co? – dociekał Krol.
– Porozumienie – doprecyzowała Inja. – Jaki możemy mieć dodatkowy warunek?
– Traktowanie jaszczuroludzi i gnolli na równi z ludźmi, albo uznanie praw do życia dla jaszczuroludzi i gnolli – podała przykładowe argumenty do negocjacji. – Pamiętajcie, że przedstawiciele Gradenii nie są skorzy na ustępstwa, ale w tej chwili nie mają innego wyjścia. Stójcie twardo przy swoich postanowieniach i dam wam znać mrugnięciem oka – mrugnęła im – kiedy możecie pójść z niższymi warunkami.
– Dobrze, tak będę rozmawiał z baronem – oznajmił Krol.
– Krol, wiem, że jesteś przywódcą powstania, ale lepiej, żeby tą rozmowę prowadziła Inja.
Oczy wymienionej jaszczurzycy o mało nie wyszły z orbit. Podobnie jak Krola i pozostałych uczestników nadchodzącego spotkania. Zielonołuskowy poczuł, jakby oberwał obuchem w brzuch. Doznał poniżenia, jakiego nigdy nie doświadczył i to od kobiety, która była za ich powstaniem.
– To ja jestem przywódcą jaszczuroludzi i gnolli, więc dlaczego Inja ma rozmawiać? – wzburzył się Krol. – Jest kobietą, nie uda jej się.
– Właśnie dlatego, że zbyt szybko dajesz się ponieść emocjom i patrzysz na wszystko z pespektywy samca, który pozjadał rozumy – stwierdziła równie stanowczo Orania. – Inja najlepiej poprowadzi rozmowę z was, a wy wspierajcie ją jednomyślnością. Choćby nieważne co powiedziała, to przytakujcie jej głową. Pamiętajcie, każdemu z was zależy na wolności. – Zerknęła na zielonołuskowego. – A nie na urażonej dumie.
Krol nie mógł zrozumieć, czemu spotkało go takie poniżenie. Robił wszystko najlepiej jak potrafił, a w tym momencie został odsunięty na bok. Zacisnął usta z wściekłości i schował urażoną dumę.
– Dobrze Inja, rozmawiaj z baronem – rzekł Krol, któremu ciężko te słowa przechodziły przez gardło. Reszta się dostosowała do polecenia Krola.
– Ale, ja nie wiem, co mam mówić – spanikowała jaszczurzyca.
– Po pierwsze weź kilka głębokich wdechów – uspokoiła ją Orania. – Do momentu aż nie pogonię barona, aby mówił o konkretach możesz się w ogóle nie odzywać. Podobnie wy też. Skinę wam, że możecie mówić. Wszyscy wiedzą, co mają robić? – Potwierdzili jej skinieniem głowy. – Wierzę w ciebie Inja.
Jaszczurzyca nie była przekonana. Złote łuski wyprostowały się na jej grzbiecie ze strachu, a ręce trzęsły się, jak po całym dniu noszenia ciężkich kamieni. Wypuszczała język przed siebie, żeby jakkolwiek opanować drżenie występujące na całym ciele.
Kolejna część opowiadania w następny wtorek o godz: 16:00
Zainteresowany dalszą częścią? Jeśli tak to kliknij poniżej „Następny wpis”.
Sprawdź moje media społecznościowe:
https://www.facebook.com/KamilSobikPisarz
https://www.instagram.com/kamil_sobik_pisarz