fb Rozdział IV: Bunt Charny - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Rozdział IV: Bunt Charny

29 kwietnia 2019
Pobierz w formacie PDF

Sorsha przejęła obowiązki Tyris. Zakończyła dzisiejsze szkolenie rekrutów wręcz w błyskawicznym tempie, czemu oni sami się dziwili. W jej głowie kłębiły się myśli wokół córki lorda Aberville’a. Ucieszyła się, że również i ona stanie się rycerzem, lecz coś jej tu nie pasowało. Miałby stracić ostatnią dziedziczkę rodu Aberville? Musiała poznać odpowiedź, zanim zacznie ją szkolić z Tyris. Wybiegła z areny walk, skręciła w prawo i, nie zwalniając tempa, biegła do kapitolu. Już przy wejściu do budynku dowiedziała się, że lord Aberville udał się na najwyższe piętro, gdzie znajduje się dział finansów. Przewidywała, że tam będzie. W Fort Riverstride mieści się główny skarbiec Erathiii. To stamtąd pochodziło wsparcie finansowe wszelkich wypraw wojennych oraz inwestycji potrzebnych do rozwoju kraju.

Dostała się na ostatnie piętro szybciej niż zazwyczaj. Nie wiedziała, czemu Charna Aberville tak bardzo nie dawała jej spokoju. Co takiego ma w sobie ta dziewczyna, że wywołała w niej tyle emocji w tak krótkim czasie? Przyjmowała do służby mnóstwo kadetów, wielu innych odrzucała, co zawsze musiała zaświadczyć przed samą królową Katarzyną Ironfist, lecz żaden z nich nie wzbudzał w niej takich dziwnych odczuć jak Charna Aberville.

Wparowała do pokoju zarządcy z Fort Riverstride. Miała szczęście, że był sam. Jeśliby przeszkodziła mu w trakcie poważnych pertraktacji, z pewnością czekałaby na nią poważna kara. Lord odwrócił się w jej stronę wielce zdziwiony jej szybką wizytą.

– Przyznaję, że nie spodziewałem się lady Sorshy zobaczyć tak wcześnie. Charna już coś zdążyła nawywijać?

– Nie, jeszcze nie – uspokoiła go. – Aczkolwiek przyszłam porozmawiać w jej sprawie.

Zaskoczenie nie opuszczało lorda Aberville’a, zwłaszcza że Charna jeszcze nic nie zrobiła, a już skupiała na sobie uwagę. Odłożył na chwilę swoje obowiązki i zaprosił ją do stolika stojącego przy oknie, skąd był widok na arenę walk. Zawołał służbę, której rozkazał przynieść wino dla siebie i Sorshy. Czuł, że czeka go długa dyskusja.

– Co cię w niej niepokoi?

– Raczej dziwi – sprecyzowała. – Zastanawia mnie, dlaczego lord chce ze swojej córki stworzyć rycerza? – Teraz czuła, że będzie ciężko. Jej początkowa odwaga uleciała z pierwszymi słowami. Chciała zapytać, czy chce ją stracić podobnie jak czterech synów, jednak w porę ugryzła się w język, by dobrać odpowiednie słowa. – Po śmierci Rolanda mówił lord, że skupi się na utrzymaniu rodu, a dzisiaj jedyną córkę oddaje, żeby…

– …zginęła jak jej bracia? – Dokończył za Sorshę ojciec Charny. Co zaskakujące dla niej, zrobił to spokojnie.

– Nie to miałam na myśli. – Wzięła głęboki wdech i kontynuowała przerwany wątek: – Żebyśmy zrobiły z niej rycerza, przez co straci lord szansę na kontynuację rodu?

Lord powstał i spojrzał przez okno. Przez chwilę wpatrywał się w arenę walk, jakby w jej wyglądzie widział własną córkę lub odbicie czegoś, co ma się stać za kilka lat.

– Miłość chodzi własnymi ścieżkami, moje dziecko. – Rzadko lord Aberville zwracał się w ten sposób do szanowanych rycerzy, mimo że faktycznie dzieliła ich spora różnica wieku. – Wiem, że dziedzica czystej krwi mieć już nie będę, więc mój ród tak czy inaczej umrze.

Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć, bo też nie miała pojęcia, o czym jej rozmówca teraz myśli. Czy przed jego oczami pojawiają się synowie, którzy oddali życie w służbie ojczyzny, czy Charna, która podobnie jak oni będzie służyła w Erathii?

– Przecież lord może jeszcze spłodzić syna – nieśmiało wybąknęła zazwyczaj pewna siebie Sorsha.

– Czyżbyś chciała zostać moją żoną? – Zaśmiał się, czym rozluźnił atmosferę.– Co według ciebie jest w niej takiego, że aż przyszłaś z tym do mnie?

– Nie wiem, jak to określić, ale mam przeczucie, że coś jest z nią nie tak. – Spojrzał na nią, próbując odgadnąć jej myśli. Nim zdążył wysnuć jakąkolwiek hipotezę, Sorsha kontynuowała: – Z żadnym z nowych kadetów nie doświadczyłam takich emocji, jakie odczuwam po spotkaniu z Charną, a trwało ono ledwo chwilę.

Lord Aberville widział, że nie ma sensu dłużej ukrywać powodu sprowadzenia córki do Steadwick, by zrobić z niej rycerza.

– Takie same emocje, jakie ma lady również i ja odczuwałem od momentu, kiedy po raz pierwszy wzięła jakąkolwiek broń do ręki. Miała zaledwie dwa lata, kiedy chwyciła patyk i bawiła się w rycerza. Już wtedy widziałem wytwarzającą się dziwną więź z tą bronią. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale tak jakby otuliła ją magia i nie chciała puścić. Od tego momentu brała patyk w ręce i się z nim nie rozstawała. Próbowała nawet walczyć z niewidzialnymi postaciami, a raz sama starała się mi to wmówić. Wtedy myślałem, że to tylko dziecięca wyobraźnia, lecz gdy próbowałem bawić się razem z nią, obraziła się na mnie i przez tydzień ze mną nie rozmawiała.

– Dlaczego? – Dociekała Sorsha. – Ona naprawdę kogoś widziała, a lord nie chciał jej uwierzyć?

– Myślę, że tak. Sądziłem, że jej przejdzie, ale się pomyliłem. Jej… „paranoje”, „zwidy” czy nie wiem, jak to nazwać, zaszły za daleko. Zabroniłem jej ćwiczyć i mieć pod ręką jakąkolwiek broń. Zobligowałem służbę, żeby przestrzegały tego przepisu, lecz i tak znajdowała sposób, żeby uwolnić się spod kontroli. – Przerwał na chwilę, by uzupełnić winem kielichy. – Gdy miała siedem lat załatwiłem jej lekcje z lady Baylie.

– I nawet ona nie potrafiła wytrzebić z niej tego wojowania? – Ciężko było jej w to uwierzyć. Pozytywne nastawienie lady Baylie połączone z anielską cierpliwością potrafiło nawet samego Lucyfera Kreegana III zamienić w grzecznego aniołka. Nie znała jej osobiście, ale jej sława jako damy znana jest w całej Erathii i nie tylko.

– Niby mówiła, że jest w trudnym wieku i niełatwo będą w nią wchodzić jakiekolwiek nauki, ale ja w to nie wierzyłem. Wciąż bawiła się mieczem. Do teraz myślałem, że przesadzam, ale widzę, że ma pani takie samo myślenie. Dlatego też cieszę się, że podjąłem decyzję o przyprowadzeniu jej tutaj.

– Nie uważam tak samo – sprzeciwiła się. – A jak się nam nie uda jej wyleczyć?

– To nie jest leczenie, tylko szkolenie – poprawił ją John Aberville. – Stanie się rycerzem i będzie walczyć podobnie jak wy. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.

– Czego zatem lord od nas oczekuje? Skoro już to wiem, to czy ma lord jakieś cele dla nas wyznaczone?

– Chcę tylko, żeby stała się rycerzem – uśmiechnął się do Sorshy, dając jednocześnie znak, że ma dużo pracy do zrobienia.

Sorsha podziękowała zarządcy za te słowa o nowej podopiecznej i wyszła z pokoju. Wychodząc z kapitolu, zastanawiała się nad sensem odbytej rozmowy. Dużo się z niej dowiedziała, lecz wciąż nie zbliżyła się do poznania prawdy. Odkryła, że nie tylko ona widzi w Charnie coś dziwnego, lecz jej ojciec od dawna o tym wie. W takim razie, dlaczego dopiero teraz zdecydował się wysłać ją na szkolenie? Co takiego miała w sobie ta dziewczyna, że nie dawało jej to spokoju? Jedno wiedziała. Razem z Tyris czekało ją nie lada wyzwanie z Charną Aberville.

5 1 vote
Article Rating

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x