fb Rozdział IX: Bunt Charny - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Rozdział IX: Bunt Charny

10 lipca 2019
Pobierz w formacie PDF

Rozdział 9

 

Niemrawo Charna otworzyła oczy. Nie była pewna, czy to ona zrobiła, czy ktoś za nią. Czuła, jakby to był to odruch spowodowany przez siły nadprzyrodzone. Zamknęła oczy z powrotem. Chwilę później znów je otworzyła i odbierała niewyraźny obraz dochodzący z dolnej części koszar. Leżała przy ścianie, w miejscu, gdzie wcześniej była główną atrakcją dla nienawidzących ją przyszłych rycerzy. Każdy ruch głową przychodził jej z ogromnym trudem i uczuciem jakby była kamienowana tysiącem kamieni.

Wszyscy już zniknęli. Pokaz się skończył, a przed jego kontynuacją powstrzymał wszystkich… Mardon. Ten, który jako pierwszy chciał ją katować. Dlaczego akurat on? – Zastanawiała się.

Usiadła na zimnej posadzce i do bólów głowy dochodziły bóle kręgosłupa, brzucha, nóg, rąk i wszystkich pozostałych części ciała, w które oberwała. Oparła się o ścianę, przywierając nogi do siebie. Dopiero teraz mroczki jej opadły. Do głowy dochodziło coraz więcej nowych bodźców, z czego się ucieszyła. Jednakże była przerażona. Wiedziała, że będzie przez innych poniżana. Wcześniej miała świadomość, że zrobią wszystko, by zrezygnowała ze szlachetnej służby rycerza, ale to, co z nią wyrabiają, nie przybiera formy gnębienia młodszego przez starszych, tylko katowania, jakby była ich niewolnicą skazaną na ich łaskę. Mimo że bardzo chciała, nie mogła się rozpłakać.

Cieszyła się, że już skończyli, aczkolwiek skutki dzisiejszych wydarzeń nie znikną tak szybko, co czuje każdym wykonywanym ruchem. Była jakby stratowana przez czempionów w pełnym uzbrojeniu. Zamiast ciała dźwigała ciężkie kamienie, które boleśnie dawały jej o sobie znać, jeśli zmusiła je do ruchu.

Więzy na nogach i rękach krępowały ją. Chciała od razu je rozciąć, chociaż czuła, że ma ogromne problemy z poruszaniem palcami i rękami, jakby coś się znalazło między nimi. Podciągnęła ręce i była zdziwiona tym, co widzi. W ręce trzymała sztylet z krzywo zakrzywionym ostrzem. Zszokowana Charna nie wiedziała, skąd mógłby pochodzić. Nikt nie chciał jej pomóc, a co dopiero dać taką broń.

Rozcięła nim krępujące więzy na rękach i na nogach. Następnie przyjrzała się sztyletowi. Rękojeść przyozdobiono w herb rodu Lockenhole, a więc tą, która się nad nią ulitowała, była ta, która na arenie nie reagowała, kiedy Mardon sprawiał jej kąpiel błotną. Skoro jej nie obchodziła Charna, to dlaczego zostawiła jej tak cenny przedmiot? Jakikolwiek był tego powód, wiedziała, że musi zwrócić sztylet. Wykonała kilka prób, zanim powstała i utrzymała się na własnych nogach. Musiały z powrotem przywyknąć do swojej naturalnej funkcji. Podobnie rzecz się miała z kręgosłupem, który już nie przypominał zbyt mocno naciągniętego łuku. Z każdym krokiem wracała jej pewność ruchów, choć to nie oznacza, że pozbyła się wszelkich ognisk bólu.

Po chwili znajdowała się przy pokoju Sorshy i Tyris. Zanim zapukała dostrzegła ciemność za oknami. – Nie będą zadowolone, ale trudno – pomyślała Charna, która czuła się niezręcznie, trzymając nie swój przedmiot w rękach. Zapukała do drzwi. Po dłuższej chwili czekania, podczas której drzwi nie drgnęły, a z głębi pokoju nie dochodził żaden dźwięk, zapukała głośniej. Już miała odejść, kiedy drzwi otworzyła jej Sorsha Margary, średnio zadowolona, że kadet budzi ją w środku nocy.

– Dziewczyno, czy ty widzisz, co jest za oknem i co zazwyczaj rycerz w nocy robi po ciężkim dniu? – Spytała Sorsha, którą Charna wybudziła z głębokiego snu.

Dziewczyna już chciała odrzec, że prawdziwy rycerz jest gotowy cały dzień i całą noc. W ostatniej chwili się powstrzymała. Nie chciała robić sobie kolejnego wroga.

– Chciałam tylko zwrócić sztylet – oznajmiła dziewczyna. – Potem idę do pokoju nieco się przespać – rzuciła na odczepne.

Sorsha wyciągnęła rękę, by odebrać sztylet, lecz gdy na rękojeści zobaczyła herb rodu Lockenhole, rozejrzała się, czy nikt jej nie śledził i bez pardonu wciągnęła dziewczynę do środka. Zapaliła wszystkie świece, które momentalnie rozświetliły pokój. Gdy się rozjaśniło, Charna dostrzegła ogrom pomieszczenia oraz wykwintniejsze umeblowanie. Poczuła się jak w Fort Riverstride. Pod jedną ścianą spała Sorsha, a pod równoległą Tyris. Panna Margary obudziła ją, wskazując na gościa.

– Charna? – Pytała, jakby jeszcze nie poznawała nowego kadeta. Przetarła oczy, by się wybudzić. – Cokolwiek to jest nie mogło poczekać do rana? – Spytała po części zła i po części zdziwiona obecnością dziewczyny.

Charna pokazała sztylet, który od niej otrzymała. Sorsha czekała na reakcję Tyris.

– Chciałam to zwrócić, bo jakimś cudem trafiło się w moje ręce. – Dziewczyna pokazała sztylet. – Jak oddam, nie będę przeszkadzać i pójdę spać. – Nie chciała opuszczać przybytku swoich przełożonych, bo wspominał jej czasy z Fort Riverstride.

Tyris wstała i spokojnie obejrzała sztylet, który wręczyła młodej dziewczynie.

– Zostaw go – powiedziała spokojnie do dziewczyny, czym zaskoczyła dziewczynę. Podobnie i Sorshę.

– Przepraszam, nie mogę go przyjąć, mimo że jest taki piękny. Nie stać mnie na niego, a nie chcę mieć na starcie długów.

– To nie jest zobowiązanie, tylko prezent.

– Czym sobie na niego zasłużyłam?

Również Sorsha była tego ciekawa, nie mogła jednak dopytywać o to w obecności dziewczyny.

– Chociażby tym, że się dzisiaj nie poddawałaś i walczyłaś do upadłego mimo bycia na straconej pozycji – Powiedziała jej na odczepne. – A teraz do spania – rozkazała adeptce.

Zszokowana dziewczyna schowała sztylet pod suknię i wyszła z pokoju, zostawiając swoje dowódczynie same. Ledwo, co zamknęła drzwi, dosłyszała, jak Sorsha z Tyris zaczynają intensywną konwersację, która nie skończy się na kilku zdaniach.

Wchodząc do pokoju, zastanawiała się, dlaczego tej nocy nie atakowały ją głosy pełne nienawiści. Rzadko ją opuszczają, kiedy jest samotna, a więc dlaczego teraz ich nie ma? Próbowała znaleźć odpowiedź, bo choć cieszyła się z ich braku, to podejrzewała, że ich nieobecność za czymś się kryje, co jej się nie spodoba.

Położyła się na pryczy najdelikatniej jak mogła. Wciąż odczuwała efekty wydarzeń dziejących się w holu. Prawdopodobnie jutro na ćwiczeniach nadal będzie je odczuwać. Gdy się położyła, natychmiast usnęła. Tej nocy nawet smok przelatujący obok niej nie mógłby jej obudzić.

O niczym nie śniła. Spała twardo i nieruchomo jak skała, nieczuła na jakiekolwiek szmery dobiegające z jej najbliższego otoczenia. Mimo to coś przerwało jej sen. Nie mogła złapać oddechu, bo jakaś niewidzialna siła przysłoniła jej usta. To coś… a nie, jednak ten ktoś całkowicie ją zaskoczył. Dusił ją, a ona nic nie mogła z tym zrobić. Rozpaczliwie uderzała w tę silną rękę, lecz ona nawet nie drgnęła. Ogromne cielsko tego potwora skoczyło na nią i drugą ręką przyblokowało jej obydwie chude rączki. Potwór miał już ją opanowaną i tylko czekał, żeby zadać decydujący cios. Sam on, jak się okazało, miał inny pomysł. Przechylił jej głowę na bok i swoją własną zbliżył do jej ucha. Mówił cicho, lecz wyraźnie:

– Gdybym chciał cię zabić, już byś nie żyła.

Ten głos przypomniał Charnie miniony dzień, w którym była bita, poniżana i wyśmiewana przez kadetów. Teraz jeden z jej głównych prześladowców unieruchomił ją tak, że była zdana na jego łaskę. Na łaskę Mardona.

– Puszczę Cię pod warunkiem, że jak to zrobię, będziesz cicho. Kiwnij głową, że zrozumiałaś.

Charna była oszołomiona tym, co się właśnie stało. Nie spodziewała się niczyjej obecności o tak późnej porze, dlatego nie zamknęła pokoju, czego teraz żałowała. Do jutrzejszych treningów nie chciała przebywać w pobliżu swego kata. Niemniej on chciał być z nią. Pytanie, z jakiego powodu.

Kiwnęła, na co Mardon postąpił tak, jak obiecał. Chciała krzyczeć na cały głos, lecz jeszcze bardziej interesował ją powód jego obecności u niej.

Chłopak zapalił wszystkie świeczki w pokoju Charny. Dziewczyna, mimo ogromnej niechęci, podziwiała jego budowę. Był silny jak na trzynastolatka i pewnie wielu starszych młodzieńców nie dawało mu rady. Podobnie jak u Charny, tak i w jego wyglądzie również dominował czarny kolor. Miał czarne włosy, czarne spojrzenie i wbrew wcześniejszemu wiekowi czarny zarost na twarzy. Zastanawiała się, czy nie jest nekromantą wskrzeszonym po raz kolejny do życia. Na tę myśl się zlękła, bo to by tłumaczyło, dlaczego nie słyszała żadnych głosów – postanowiły przybrać ludzką postać i ją pokonać. Wszystko by się zgadzało, ale jej dzisiejszy przeciwnik nie zachowuje się tak, jakby chciał jej zrobić coś złego. Gdy skończył zapalać świece, usiadł naprzeciwko niej.

– Pewnie się zastanawiasz, po co tutaj przyszedłem.

– No nie, odkrył Antagarich – pomyślała Charna. Już sama jego obecność wywoływała u niej dreszcze, choć jego chęć do rozmowy z nią nie jest typowa, w takim razie, czego on może chcieć?

– Powiem kilka słów, których nie chcę mówić przy wszystkich. Dalej cię nie trawię i jak stąd wyjdę, dalej będę cię gnębił. Tego możesz być pewna.

Szczerość to u niego mocna strona. Nawet bez tych słów spodziewała się, że tak będzie.

– Przychodzi mi to z trudem, bo żadnemu z nowych czegoś takiego nie mówię. Niemniej ty już zrobiłaś coś, za co należy ci się szacunek. – Wstał i zaczął przechadzać się po pokoju, żeby znaleźć w sobie dość siły, by zniżyć się do jej poziomu. – Mogę cię nie lubić, ale jedno trzeba ci przyznać: masz jaja.

Stwierdził to głośno i dobitnie, aż sama Charna była zdumiona, słysząc to od niego. Co chciał osiągnąć? Jakby tego było mało, nie zamierzał kończyć.

5 1 vote
Article Rating

Strony: 1 2

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x