fb Rozdział L: Bunt Charny - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Rozdział L: Bunt Charny

27 kwietnia 2020
Pobierz w formacie PDF

Słowa zjawy cały czas siedziały w głowie panny Aberville. Siedziały w niej, choć uważała je za stek bzdur. Były dla niej abstrakcyjne podobnie jak powrót aniołów i archaniołów do Erathii. Charna wmówiła sobie, że słowa nekromanty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Wmawiała sobie, ale czy faktycznie jest to prawdą?

Mimo chęci nie mogła zaprzeczyć zjawie. Większość jej słów miało pokrycie w rzeczywistości: ogarniała ją chęć wiecznej walki, zawsze pragnęła być w centrum bitwy i mieć wpływ na późniejsze zwycięstwo, gdy wrogowie uciekali, była wściekła.

Odkrycie w sobie magicznych pokładów wody sprawiało jej ogromne problemy, natomiast pokładów ziemi przychodziło jej naturalnie. Od kiedy odkryła tajemne pomieszczenie, miała pewność, że będzie w nim przebywać dniami i nocami, dlatego coraz śmielej zaczynała wątpić w swoją przynależność do Erathii.

Nauka magii ziemi opłaciła się jej. W ciągu roku zgłębiła wszystkie czary tego żywiołu. Z dziecięcą łatwością przywoływała żywiołaków ziemi, z których korzystała, żeby ćwiczyć walkę wręcz. Magiczna strzała, kiedy została wypuszczona przy pomocy ziemi, zadawała więcej obrażeń niż przy pomocy wody. Wszystkie zwoje wertowała wielokrotnie, tylko dwóch zaklęć nauczyła się raz i więcej nie powtarzała: implozji oraz fali śmierci. Pierwsze z nich było tak potężne, że o mały włos nie zawaliła pomieszczenia, w którym się znajdowała. Natomiast po rzuceniu drugiego zaklęcia balansowała na cienkiej linie odgradzającej życie od śmierci. Było to wynikiem pobieżnego czytania zwojów, przez co przeoczyła, że zaklęcie fala śmierci zadaje obrażenie wszystkim żywym istotom, a więc również i rzucającemu czar.

Rion powtarzał, że ma w sobie wielki potencjał magiczny, ale skąd go nabyła? Nigdy nie widziała ojca rzucającego zaklęcia, a przecież też był wielkim rycerzem. Jej bracia mimo swoich zasług, również nie byli znani z magii.  A jeśli faktycznie jest tak magicznie uzdolniona, to czemu akurat w magii ziemi? Według nekromanty magia ziemi jest charakterystyczna dla istot z Deyji. Jednak nie tylko one się w niej odnajdują, również elfy z Avlee rodzą się z magią ziemi, ale Charna odrzuciła swoje elfickie pochodzenie. Pozostała jej jedna możliwość. Wielokrotnie zaprzeczała, lecz im z czasem coraz bardziej wątpiła w słuszność swoich racji. A o tym, czy faktycznie była nekromantką, mogła się przekonać tylko na jeden sposób.

Mimo nocnej pory wzięła swoją księgę magiczną i wróciła do gildii magów. Odsłoniła wejście do sekretnego pomieszczenia, weszła do niego, od razu dostrzegając jeden z nielicznych zwojów, który na pierwszy rzut oka odrzucał ją od pozostałych, gdyż wyróżniał się opieczętowaniem trupią czaszką. Nigdy do niego nie zaglądała. Nawet nie patrzyła na niego, żeby nie przechodzić kolejnych męczarni z głosami. Choć od kiedy odkryła w sobie ziemię, głosy nie wzbudzały w niej wewnętrznych udręk, wręcz coraz częściej się w nie wsłuchiwała z przyjemnością. Patrzyła na zwinięty pergamin i obawiała się łaskawości głosów. Czuła, że tym razem jej nie odpuszczą. Nie bez powodu zwój został zapieczętowany trupią czaszką. Jeśli jej przeczucia co do zawartości pergaminu się potwierdzą, nie znajdzie już miejsca w Erathii.

Nieśmiało zbliżała się do zwoju. Dotknęła go, lecz wbrew oczekiwaniom, nic się nie działo. Zazwyczaj, gdy otwierała kolejny zwój, głosy nie dawały jej wytchnienia. Po pewnym czasie odkryła, że przed otwarciem musi wyobrazić sobie coś z żywiołu ziemi, dzięki czemu głosy nie działały na nią niczym gwoździe wbijane w jej czaszkę. Najwidoczniej również i teraz to pomogło. Rycerka rozerwała pieczęć i jak przewidywała, głosy znów przejęły nad nią kontrolę. Przeżywała to tysiące razy, lecz ten raz był najgorszy ze wszystkich. Po chwili próby walki zwątpiła w swoje moce, a głosy przejęły nad nią kontrolę. Każdy ich pisk, szmer, krzyk, chichot był dla niej włócznią przebijającą się przez nią. Utraciła czucie w rękach, nogach, a każda część ciała odmawiała jej posłuszeństwa. Z jej oczu zionęła śmierć. Jej czarny ubiór był przewiewny, jakby naraz stała się zjawą. Magia zwoju natychmiast ją ogarnęła i porwała. Przestrzeń dla niej przestała istnieć. Krążyła w tunelu, który miał ją poprowadzić do odpowiedzi. Gdy z niego wyleciała, przed oczami dziewczyny pojawiło się mnóstwo żołnierzy w szyku bojowym. Ich dowódca dał rozkaz do ataku. Przegrali tę bitwę. Z każdego poległego ciała wychodziły dusze, które swobodnie zmierzały do świata starożytnych. Ale wtedy zwycięski dowódca wyciągnął do góry rękę, z której ulatniał się zielony gaz. Cała jego ręka odbarwiła się zielonym kolorem, jakby jego serce pompowało krew tego koloru. Dusze żołnierzy walczyły, by móc lecieć do świata starożytnych, lecz wielka siła pochwyciła i sprowadziła je z powrotem do martwych ciał. Dusze zostały wręcz siłą wepchane do ciała, które opuściły.

Trupy ożyły. Z ich oczu biła czerwień i pragnienie śmierci innych. Były bezrozumnymi marionetkami na usługach swojego pana, który ich wskrzesił.

Charna widziała, jak dusze za wszelką cenę chciały uciec z ciał, które wcześniej opuściły, lecz było to bezskuteczne. Truchło, które z powrotem odżyło, było ponownie ich miejscem zamieszkania, wcześniej było domem, teraz stawało się więzieniem.

W wizji panna Aberville zauważyła piękno nekromancji, które opierało się na tym, że nie musiała nikomu nic wpajać. Dla wskrzeszonych liczyło się tylko to, co rozkaże dziewczyna. W Erathii należało udowadniać swoją rację w trakcie szkolenia, tutaj nie musi tego robić. Jeśli przywróci umarłych z powrotem do życia, będzie panią ich losu.

Wielką kłębiącą się moc ziemi połączyła się z krwią umarłych, moc wybuchła i wlewała się w duszę Charny Aberville. Z bólu chciała krzyczeć, lecz wiedziała, że to, co z nią robi zwój, jest… mądre. Czuła, że jej moc jest teraz inna, jej wiedza jest dużo większa, przybyło jej sił, a także poznała nowe techniki obrony. Wcześniej wiedziała, że żaden przeciwnik nie jest jej straszny i może pokonać każdego. Teraz miała świadomość, że każdą walkę wygra i walka polega wyłącznie na tym, jaki najmniejszy wymiar kary zada swojemu przeciwnikowi.

Gdy mieszanina już cała wlała się w nią, upadła na ziemię. Nie czuła bólu, patrzyła przed siebie.

Po wizji jej czarne włosy miejscami zaczęły przechodzić w brąz, co miało oznaczać śmierć i magię ziemi. Dopasowały się do jej czarnego ubioru, którym mogła straszyć niejednego mrocznego jeźdźca.

Wyciągnęła ręce przed siebie i zauważyła, że kolor jej skóry stał się blady. Gdzieniegdzie odbijała się szarość, którą spotykała wśród wampirów. W klindze miecza odbijała się jej twarz. Była całkowicie zmizerowana, a miejscami pojawiała się na niej również szarość. Myślała, że to efekt uboczny wizji ze zwoju, lecz nawet kilkukrotne uleczenie rzucone na siebie w niczym jej nie pomogło. Spanikowała. Nie spodziewała się takich skutków ubocznych po zerknięciu na zwój. Nawet nie zdążyła nic z niego wyczytać, a już wpływał na jej wygląd. Nie była najbrzydsza wśród kobiet Erathii, lecz żadna z kobiet nie wyglądała jak nekromantka.

Skupiła się jednak na zwoju. Rozwinęła go i zaczęła czytać zdanie po zdaniu:

„Gavin Magnus nas nie rozumiał. Ktoś nauczył go tylko tego, że życie raz stracone nigdy nie powraca. Pokazaliśmy mu, że życie można przywrócić. Śmierć nie jest końcem życia. My to wiemy i wiedzą o tym starożytni. Nekromancja jest drogą do nieśmiertelności dla każdego człowieka. Nie chce jej zaakceptować, bo godzi w jego wyjątkowość. Tylko on chce być nieśmiertelny. Chce wyłącznie dawać życie golemom, gargulcom, a nie przejmuje się tymi, którzy na nowe życie zasługują, czyli wszelkimi żywymi istotami na Antagarich. Jak wiele złych istnień żyje, a jak wiele dobrych pogrzebaliśmy w ziemi? Dzięki nekromancji możemy dobre istoty przywrócić do życia, a takich plugawców jak Tarnum zakopać z powrotem i nigdy nie wskrzeszać”.

– A więc nekromantów uważamy za niegodziwców tylko dlatego, że tak powiedział Gavin Magnus? – Doszła do wniosku Charna.

„Udało nam się z powrotem ściągnąć do ciała duszę umarłego. Ona ożyła, lecz pojawiły się komplikacje. Człowiek nie żył tak jak wcześniej. Stawał się bezmyślną marionetką, która podlegała przyzywającemu. Jest to problem, na który musimy znaleźć rozwiązanie. Dzięki temu dobre istoty nie będą umierały. Odkryjemy życie po życiu. Pokonamy śmierć, a z biegiem czasu będziemy tak mądrzy jak starożytni. Dlatego nie mogę zrozumieć, czemu tak bardzo wielki wezyr gardzi nekromancją? Dlaczego nie chce dojść do wiecznego życia? Tylko temu starożytni są od nas mądrzejsi, bo są nieśmiertelni. My jesteśmy głupi, bo gdy czegoś się nauczymy, umieramy i nasze pokolenia muszą się uczyć od nowa, nawet gdy wszystko, o czym wiemy, zapiszemy na pergaminach”.

Słowa autora tego zwoju brzmiały dla Charny sensownie. Nieśmiertelność może dać mądrość absolutną, może prowadzić do odkrycia rozwiązania na wszystkie trudności. Ale to też zależy od tego, kto będzie czerpał z tej nieśmiertelności. Jeśli nieśmiertelność uzyskałby Lucyfer Kreegan, to cały świat rozpaliłby się ogniem, który po wieki nie zostałby ugaszony, lecz jeśli królowa Katarzyna byłaby nieśmiertelna, to świat Antagarich stałby się rajem.

„Odkryliśmy, że nekromancję nie każdy może poznać. Do nekromancji musi podejść ktoś, kto na każdym kroku obcuje ze śmiercią. Tylko tyle łączy nas, nekromantów. Próbowaliśmy nauczyć nekromancji zwyczajnych żołnierzy, ale efekt tego był mierny. To samo zrobiliśmy z wielkimi wojownikami z Krewlod. Również bez efektów. Wciąż poszukujemy odpowiednich kandydatów do nekromancji. Wielu z nich od razu odrzuciliśmy, bo nie mieli predyspozycji. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby odkryć nieśmiertelność, lecz nasze badania będziemy kontynuować w innym kraju. Gavin Magnus nas przeklął i wygnał z Bracady”.

Rycerka nie wiedziała, co sądzić o słowach autora. Musiał być jednym z pierwszych nekromantów w świecie Antagarich. Dla niej nekromancja z nieśmiertelnością zbliżała się do jednego punktu. Chciała przejść do momentu, w którym autor będzie pisał o sposobie przywracania życia. W końcu dotarła przewijając wiele wersów zwoju.

5 1 vote
Article Rating

Strony: 1 2

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x