Rozdział LVII: Bunt Charny
15 czerwca 2020W drodze do kapitolu dowiedziała się, że posłaniec przypadkowo sprawdził jej kwaterę w koszarach jako pierwsze miejsce. Miał wsiąść na konia i wyruszyć do Middleheim. Kiedy spytał o powody jej wczesnego powrotu, odpowiedziała:
– Załatwiłam swoje sprawy i wróciłam do stolicy.
Posłańcowi takie tłumaczenie wystarczy, ale nie Tyris. W trakcie ciszy między nimi starała się znaleźć dobre wytłumaczenie. Domyślała się powodu, dla którego życzy sobie ją widzieć. Królowa musiała dostrzec zbieg okoliczności rzucający podejrzenia na Charnę.
Wychodzi na to, że ktoś ją uprzedził. Nawet jeśli kleryk wysłał szpiega za nią, to i tak nie zdążyłby powiadomić go o jej nekromancji wcześniej niż za trzy dni. A w trzy dni od momentu zabójstwa rycerza wróciła do stolicy. Kto mógł być wcześniej? Skróciła czas tylko dlatego, że drugiego dnia rzuciła portal miejski. Inaczej nie pokonałaby drogi z Middleheim do stolicy tak szybko, jednak ktoś zrobił to wcześniej, tylko kto? Tak czy inaczej teraz musi wymyśleć dobry powód, po co była w Middleheim i jednocześnie opuściła je w tym samym dniu, w którym dokonano zabójstwa. Wchodząc do kwatery Tyris, już go miała.
– Charno, możesz mi wyjaśnić, gdzie przebywałaś? – Nie po raz pierwszy widziała kamienną twarz królowej, lecz tym razem na jej widok się zlękła.
– Tak, jak mówiłam, byłam w Middleheim.
– To w takim razie wiesz, co się tam wydarzyło?
– Rozumiem, że coś szalenie istotnego mnie ominęło.
Królowa o mało nie rozszarpała Charny na strzępy. Czuła, że kłamie, lecz nie może jej tego udowodnić. Ile razy oskarżała o coś dziewczynę, ta zawsze znajdowała logiczne i racjonalne wyjaśnienie. Miała nadzieję, że i teraz jest podobnie.
– Myślałam, że to ty mi powiesz. – Wcisnęła jej list w ręce.
Panna Aberville domyśliła się treści listu, lecz przeczytawszy go, udała zaskoczenie, jakby dopiero się o wszystkim dowiedziała.
– Kto to zrobił? – Kłamała jak z nut. Nie mogła pokazać jej innej postawy niż osobistej chęci wymierzenia sprawiedliwości.
– Mam jednego podejrzanego.
– Kogo?
– Jest ktoś, kto wyjechał do Middleheim cztery dni przed zabójstwem rycerza. Następnie opuścił miasto tego samego dnia, w którym dokonano morderstwa. Morderca miał dość czasu, żeby być dzień od drogi do Steadwick lub przybyć do Killdare.
Charna weszła w słowo królowej.
– Czy ty podejrzewasz mnie?
– Mówię tylko o dziwnym zbiegu okoliczności. – Wyjaśniła królowa, która odstawiła emocje na bok, przemawiając bezstronnie niczym sędzia. – Biorąc pod uwagę, że twój rumak jest w stanie pokonać tę drogę przez trzy dni.
– Sam. Nigdy nie pokonał jej, kiedy go dosiadałam.
– Bo wcześniej nie miałaś powodu. Teraz go miałaś, żeby jak najszybciej opuścić Middleheim.
– Rion już ci przeżarł myślenie? Zahipnotyzował cię przeciwko mnie? Jak daleko zamierzasz brnąć w to jego szaleństwo? Co on ci jeszcze wmówi?
Tak naprawdę Tyris miała rację. Koń Charny był w stanie pokonać tę drogę w trzy dni, jednak wtedy nie zatrzymywałaby się na żadną przerwę, tylko bez wytchnienia musiałaby galopować do stolicy, nie mówiąc o wspomaganiu się czarami.
– Rion nie jest nastawiony przeciwko tobie.
– Z kogo próbujesz robić idiotę? Ze mnie czy z siebie? Naprawdę uważasz, że nie widzę, jak mój nauczyciel od kilku lat podchodzi do mnie sceptycznie? Jak traktuje mnie jak największe zło? W co jeszcze uwierzysz, żeby wmówić sobie, że jestem kimś złym?
Nie spodziewała się, że Charna odkryła intencje Riona, choć mówiła mu wielokrotnie, że jeśli ma jakieś uwagi względem dziewczyny, to żeby nie okazywał ich tak otwarcie. Ale Charna widzi też więcej od innych żołnierzy i kleryków, dlatego też od razu spostrzegła jej dziwne traktowanie przez niego.
Tyris wciąż nie była przekonana co do niewinności jej byłego giermka.
– Masz dobre wytłumaczenie, dlaczego spędziłaś w podróży cztery dni, żeby w Middleheim być niecały dzień?
– To akurat żadna tajemnica. – To, co wymyśliła, jest dobrym wytłumaczeniem, lecz znając Tyris, na pewno będzie prosić o więcej. – Sprawdzałam, jak wyglądają nasze oddziały w Middleheim.
– I wystarczył ci na to jeden dzień? – Wbrew pewności Charny królowa nie była zwolenniczką jej wersji. Niemniej chciała ją sprawdzić. – Mam ci przypomnieć, że armia i wojna to praktycznie twoje życie i gdybyś mogła, to spędzałabyś tam całe dnie i noce, a mimo to opuściłaś miasto tego samego dnia, w którym przybyłaś?
– Chciałam ci zameldować jak najszybciej o brakach w liczebności.
– To czemu nie wysłałaś posłańca?
– Bo znając ciebie będziesz się dopytywać o szczegóły, a on by ci na nie tak odpowiedział, że więcej wyczytasz wróżąc z fusów.
Rycerka nie broniła się głupio. Faktycznie, gdyby zamiast niej przybył posłaniec i przekazał słowa Charny, to zalałaby go falą pytań, które pozostałyby bez odpowiedzi. Nie mogła winić panny Aberville o chęć dokładnego zdania relacji z liczebności żołnierzy w Middleheim. Widząc, że dziewczyna po raz kolejny zaprzeczyła podejrzeniom Riona, Tyris odetchnęła z ulgą. Spoglądając na nią, zdziwiła się, że dopiero teraz to zauważyła.
– Charno, mogę wiedzieć, dlaczego jesteś taka blada? Mam wrażenie, że marniejesz w oczach.
– Nie mogłam zasnąć. Cały czas zastanawiam się, jak uzupełnić braki kadrowe w Middleheim. Są na drastycznie niskim poziomie.
Tyris już się jej nie czepiała, choć coś jej mówiło, że rycerka niezupełnie jest z nią szczera.
– Zatem trzeba omówić sprawę wojsk stacjonujących w Middleheim.
Charna ostatnie, na co miała ochotę, to siedzenie nad stertą papierów i przejmowanie się armią tych, którzy ją coraz mniej obchodzili. Posłaniec królowej przeszkodził jej w pakowaniu i ucieczce ze stolicy. Chciała w tej chwili opuścić stolicę, ale gdy jest z królową, nie może tak po prostu wyjść. Wtedy Tyris już na pewno odkryłaby jej sieć kłamstw.
Jeszcze nie zdążyły zasiąść do tych spraw, kiedy bez pukania do kwatery Tyris wbiegł jeden z uczniów Riona. Obydwie zostały wytrącone z równowagi. Królowa Lockenhole już miała skarcić kadeta za bezczelność, lecz zdążył wydusić:
– Królowo, kapłan Rion został zamordowany.
Pobiegły do gildii magów tak szybko, jak tylko mogły. W sali kopułowej panowało ogromne poruszenie. Panna Lockenhole i panna Aberville przemykały wśród zrozpaczonych kadetów, chcąc dojść do źródła ich smutku. W tej chwili nikt nie zwracał uwagi na wygląd Charny, lecz ona sama czuła, że w tym momencie powinna być wszędzie indziej, tylko nie tu.
Weszły w głąb pomieszczenia przez znany Charnie otwór w ścianie. Tyris na widok zmarłego kleryka puściła łzy. Nie łączyły ich więzy rodzinne, ale wspólne wydarzenia zacieśniły ich relację. To dlatego szanowała zdanie kleryka, mimo że nieraz się z nim nie zgadzała. A teraz patrzy na tego samego kleryka, który był dla niej prawą ręką. „Był” i to było słowo, które nie mogło przejść przez myśli królowej. Panna Aberville nawet nie wysiliła się, by wypuścić jakieś łzy. Miała już dość krycia się z emocjami i grania kogoś, kim nie jest. Wystarczy, że robiła to nieświadomie przez dwadzieścia jeden lat. Rozejrzała się dla upewnienia, że nikt na nią nie patrzy i szeroko się uśmiechnęła, wspominając swoją wygraną z kimś, kto górował nad nią mocą.
Po uspokojeniu się Tyris zaczęła zbierać informacje, które mogą jej pomóc złapać mordercę Riona. Przede wszystkim spojrzała na to, co z tego pokoju pozostało. Jako pierwsza w oczy rzucała się część pokoju, na którą zawalił się sufit. Ze zgrozą spojrzała na sufit będący tuż nad nią. Odetchnęła z ulgą, gdy zauważyła, że nie grozi mu zawalenie. Następnie przyjrzała się śmiertelnej ranie Riona. Sztylet, a więc zabójca może być wśród nich. Odwróciła się do Charny.
– Rozkaż zamknąć bramy, nikt nie może wyjść z miasta.
Przyjęła rozkaz i osobiście poszła go wykonać. Nie przeszkadzał jej widok swojego dzieła, ale im dłużej tam stała, tym bardziej ktoś mógł w niej rozpoznać kogoś innego niż szanowaną rycerkę erathiańską. Czuła na sobie oskarżający wzrok wszystkich kadetów. Co prawda nikt jej nie podejrzewał, ale jej wyobraźnia podsuwała jej konsekwencje.
Wychodząc z gildii magów w jej oczy, rzucił się jej w oczy zaprzężony wóz ciągnący wielką skrzynię. Od razu domyśliła się, co zawiera – Notrila z Keventry. W ciągu czterech dni przebyli z Middleheim do Steadwick.
Nie ma dużo czasu. Musi jak najszybciej wykonać rozkaz, a następnie uciec, żeby nikt jej nie podejrzewał. Postanowiła urozmaicić rozkaz Tyris. Od tego momentu wprowadzała w życie swój plan ucieczki. Minęła wóz z trumną i szła w stronę bram miasta.
Przy bramie zasalutowali jej dwaj pełniący wartę pikinierzy.
– Żołnierzu. – Zwróciła się do jednego z nich. – Od tej chwili nikt nie może opuścić stolicy. W tym rozkazie nie ma wyjątku. Macie zamknąć bramę, ale gdybym ja albo Tyris chciała wyruszyć z miasta macie być w gotowości, żeby ją otworzyć. Czy to jasne?
Musiała powiedzieć imię królowej, bo inaczej rzuciłaby na siebie cień podejrzenia.
Odchodząc, widziała, że brama nie została spuszczona do końca, ale przed wejściem do stolicy stało dwóch żołnierzy gotowych powstrzymać każdego, kto wyjdzie z miasta.
Teraz pozostało jej wziąć bagaże, sprokurować dowody i uciec ze stolicy.