Rozdział LX i LXI: Bunt Charny
29 czerwca 2020Nekromantka usłyszała komendę Tyris. Wie dobrze, że królowa zrobi wszystko, by prowoderkę ostatnich wydarzeń zatrzymać tu i teraz, a nie ciągnąć za uciekającą po całej Erathii. Zresztą i sama Charna chciała już być pod Stonecastle. Ma jeszcze miesiąc drogi przed sobą z ogonem w postaci Tyris, którą determinacja będzie pchała naprzód, mimo że konie będą padały ze zmęczenia.
Pikinierzy, jakby natychmiast usłyszeli rozkaz królowej i poczęli opuszczać bramę z powrotem. Charna miała świadomość, że jej już nie posłuchają, a jeśli czegoś nie zrobi, to brama zrujnuje jej plan ucieczki.
Dzień wcześniej przygotowała kilka nabitych kusz. Wyciągnęła jedną z nich, wymierzyła i wypuściła bełta. Miała tylko jedną szansę, jeśli nie uda jej się trafić, cały jej misterny plan legnie w gruzach. Na jej szczęście bełt trafił w głowę pikiniera. Brama na chwilę stanęła, ale szybko z powrotem zaczęła opadać. Przyśpieszyła.
Z boku wychodzili żołnierze, którzy mieli za zadanie zatrzymać pannę Aberville. Jeśli w takim tempie będą wychodzić, to zablokują jej przejście i będzie musiała wbić się w mieczników. Nie wiedzą, jak radzić sobie z konnymi jeźdźcami, lecz ich liczebność zniweluje tę wadę. Jednak Charna wyminęła ich i zdążyła im uciec. Brama już w połowie była zamknięta. Schyliła się, mając nadzieję, że tyle wystarczy, by uciec.
Wystarczyło.
Gdyby przy bramie znalazła się chwilę później, utknęłaby w Steadwick. O jej możliwym utknięciu w stolicy przypominał jej hełm, którym otarła się o opuszczaną bramę.
Znalazła się na zewnątrz miasta, lecz ani myślała zwolnić. Zamierzała wykorzystać przewagę nad Tyris, niż skorzystać z portalu miasta. Many wystarczy jej wyłącznie na jedno zaklęcie. Portal miasta jest kosztownym zaklęciem, dlatego nie będzie mogła z niego skorzystać przed Middleheim, ani przed Killdare. Najwcześniej będzie to dla niej możliwe dopiero po dniu drogi na północ od miasta. Musiała go wykorzystać raz a dobrze.
Z miasta dobiegł ją odgłos krzyków królowej Lockenhole.
– Otworzyć bramę!
– Kusznicy, strzelać do uciekinierki!
Charna była w zasięgu kuszników i to tak blisko, że zdążą dwa razy wystrzelić. Obejrzała się za siebie i kusznicy musieli wcześniej być poinformowani o użyciu bełtów, bo niewiele minęło od wydania rozkazu przez królową a wystrzałami. Bełty spadały niczym pikujące smoki. Charna założyła tarczę na plecy. Skutecznie chroniła ją przed bełtami, odbijając je. Pierwszą salwę przetrwała, pewnie temu że kusznicy nawet nie mieli czasu wymierzyć, ale poczuła coś ostrego na plecach. Poczuła, jak jakiś bełt przebił tarczę. Chwilę po tym dopadła ją kolejna seria. Została trafiona w przedramię prawej ręki. Głośno zawyła, lecz pognała dalej konia. Spojrzała na bramę miasta. Była wściekła, że tak mało przewagi udało jej się uzyskać nad pościgiem. Mimo że bardzo lubiła swojego wierzchowca, to nie miał on jak się równać ze specjalnie wytresowanymi wierzchowcami czempionów. Tyris wiedziała, jak je szkolić, by wydobyć z nich to, co najlepsze, także i pod względem fizycznym. Teraz żałowała, że nie dała jej konia na przeszkolenie. Czeka ją kilkudniowy wyścig z Tyris do Killdare, skąd miała zamiar rzucić portal miasta, by przenieść się tak daleko, jak tylko będzie mogła. Ale jak się pozbyć tego ogona? Zwłaszcza że wciąż się do niej zbliżał. Patrzyła na jej czempionów, niczym na sędziów, którzy mogą decydować o jej losie.
Przez pierwszy dzień pościgu Charna utrzymywała przewagę. Jej ręka wciąż krwawiła. Nie przypominała sobie, żeby którakolwiek z jej wcześniej odniesionych ran tak długo się nie goiła. Zazwyczaj jej rany szybko się zabliźniały. Póki nie będzie słabnąć, nie ma zamiaru się tym przejmować.
– Charna – krzyczała Tyris. – Doskonale wiesz, że nie masz z nami żadnych szans. Po co przedłużasz coś, co jest nieuniknione? Poddaj się, a obiecuję, że twa chwalebne czyny przejdą do naszej historii.
Ależ oczywiście, że się poddam – pomyślała, po czym wypuściła bełt w stronę Tyris. – Nie znam słowa „poddać się”.
Królowa uchroniła się przed bliskim spotkaniem z ostrym niczym łuski smoka bełtem, czego nie można powiedzieć o czempionie jadącym za nią.
Tyris wiedziała, jakie zaklęcie może zatrzymać nekromantkę, lecz była za daleko, by móc je rzucić. Wszystko w nogach jej rumaka. Mogła go jedynie kopniakami zmuszać do wytężonego wysiłku.
Charna wiedziała, że rzucenie portalu miasta w tym momencie na niewiele się zda, gdyż nie przeniesie się wystarczająco daleko. Była wściekła, że nie wypiła wody ze studni w Steadwick. Uzupełniłaby ilość posiadanej many i wówczas nie miałaby problemów z częstszym rzucaniem zaklęć. Korzystając z nich szybko uciekłaby do Stonecastle, a następnie do Deyji.
Królowa i jej czempioni zbliżali się coraz bardziej. Tyris wyszła na czoło czempionów i szybkim tempem zmniejszała dystans do Charny.
Nagle nekromantka wspomniała sobie o kopalni troglodytów i wydrążonym w niej przejściu do Killdare. Jest ono kręte i ciasne, więc konie czempionów będą dużo wolniej się w nim poruszać.
Gdy Charna wjechała do kopalni, odległość między nią a Tyris skróciła się do mniej niż połowy długości stadionu w Steadwick.
W kopalni panowała ciemność. Pomimo wielkich złóż rudy wciąż nie wznowiono wydobycia. Wiedziała, że kopalnia posiada mały staw oraz łączy się z Killdare.
Tyris od razu po wjechaniu do kopalni zauważyła łunę pochodni, którą Charna oświetlała sobie drogę. Charna wiedziała, że Tyris prędzej czy później będzie musiała odpocząć wraz ze swoimi czempionami. Wtedy wykorzysta ten czas, żeby zwiększyć nad nią przewagę w drodze do Killdare i dzięki zaklęciu przenieść się tak daleko, jak to tylko możliwe.
Jak podejrzewała, tunel posiada sporo zakrętów. Na moment czempioni królowej zniknęli z jej pola widzenia.
Rozdział 61
Tyris straciła Charnę z pola widzenia. O tej kopalni słyszała wyłącznie z opowieści uciekinierki, kiedy wraz z Fioną, Idrisem i Harinem walczyła tu z troglodytami. Teraz przemierzała kopalnię w poszukiwaniu tej, którą kiedyś nazywała swoim giermkiem. Ścigała ją wciąż z taką samą energią, mimo że jej czempioni zostawali z tyłu. Nie mogła znieść, że nekromantka będzie grała jej na nosie. To ona ma ustalać zasady, na jakich jej armia będzie funkcjonować. W końcu jest najważniejszą osobą w Erathii i odpowiada swoją głową za tych ludzi. Czyli nie za Charnę. Ją tylko ściga, żeby dosięgła ją sprawiedliwość.
– Królowo, musimy odpocząć. – Zasugerował jej czempion, którego wierzchowiec resztką sił dogonił jego dowódczynię. – Nasze konie ledwo zipią, zaraz padną, a wtedy nici z dalszej pogoni.
Już w odpowiedzi cisnęły się jej słowa, że to ona, a nie on jest od wydawania rozkazów, lecz zdała sobie sprawę ze słuszności słów czempiona. Mimo że nie chciała tego robić, zarządziła krótki postój. Gdy emocje opadły, poczuła głód, jakby jej wnętrzności same postanowiły ją zjeść. Usiadła wraz z czempionami do prowizorycznego ogniska. Atmosfera była przytłaczająca. Nikt nie mógł uwierzyć w zdradę Charny. Królowa nie mogła usiedzieć przy ognisku, chodziła wte i wewte, próbując rozwikłać plan ucieczki swojej byłej rycerki. Gdy tak rozmyślała, zauważyła w świetle ogniska czerwoną plamę. Zbadała ją i od razu skojarzyła, że jest to krew Charny.
– Żołnierze na konie – poleciła Tyris. – Panna Aberville chce się z nami bawić w podchody.