Rozdział XLIV: Bunt Charny
23 marca 2020Na przekonanie Tyris do wyprawy na smoki Charna potrzebowała miesiąca. Królowa pewnie nadal upierałaby się przy swoim, gdyby nie atak smoków na jeden z konwojów z wodą.
Młoda rycerka otrzymała rozkaz zwerbowania nowych kuszników i krzyżowców. Królowa osobiście zajęła się przygotowaniem nowych czempionów. Opiekę nad nowymi krzyżowcami Charna powierzyła Notrilowi, który miał większe doświadczenie w służbie od niej. Ona sama zajęła się szkoleniem dodatkowych kuszników. Szkolenie nowej armii przewidziano na miesiąc. W tym czasie Charnie ukształtował się sztywny plan dnia. Wraz z wybiciem gongu oznajmiającego nowy dzień udawała się do Riona na lekcję magii, które kończyły się jego irytacją z powodu wolnego przyswajania zaklęć przez nią. Próbowała wszystkich zaklęć z pierwszego poziomu, ale tylko uleczenie opanowała do perfekcji. Po nauce magii dziewczyna udawała się do wieży łuczniczej, gdzie jako mentorka wbijała nowym kadetom podstawowe zasady posługiwania się łukiem i kuszą. Brakowało jej podejścia i doświadczenia w nauczaniu. Często złościła się na swoich uczniów, gdy nie potrafili zrozumieć czegoś, co dla niej jest proste jak dwa plus dwa. Mimo to udało jej się wpoić kadetom musztrę, dzięki której wszelkie komendy wykonywali automatycznie.
Po przewidzianym miesiącu przygotowań licząca niecały tysiąc żołnierzy armia wyruszyła na smoki. Gdy szukali rekrutów-ochotników, Charna była pewna, że nikt nie będzie chciał się przyłączyć do ich heroicznego planu walki ze smokami, lecz życie pod ziemią wyrobiło wśród ludzi chęć działania i obrony swojego skrawka ziemi. Armia składała się zarówno z kobiet, jak i mężczyzn, z młodszych i starszych, z bogatych i biednych.
– Nasza armia nie wygląda nawet tak źle – oznajmił wkrótce po wymarszu Notril.
– Zapewniam was, że to moi kusznicy posprzątają te smoki – odezwała się Charna, która chciała podroczyć się z rycerzem i mistrzynią fechtunku.
– Swoje laury to zbierajmy dopiero, jak pokonamy te smoki. – Królowa Tyris twardo zakończyła dyskusję.
Armia wbrew pospiesznemu przygotowaniu wyglądała imponująco. Zbroje krzyżowców lśniły w oczekiwaniu na zbryzganie krwią wrogów. Kusznicy Charny cały czas odtwarzali sposób, w jaki powinni ładować bełty i je wypuszczać. Opanowali to już do perfekcji, ale wciąż ćwiczyli dla jeszcze większej sprawności. No i na końcu kawalerzyści prostowali swoje lance i wymachiwali nimi, wyobrażając sobie, jak przebijają napotykane potwory. Panie Lockenhole nie udało się ich przeszkolić na czempionów, ale i tak w swoich konnych dostrzegała wspólny grunt z czempionami. Niemniej kawalerzyści prezentowali się równie dobrze co pozostałe oddziały.
Miasto, które zostało chwilowo podbite przez nomadów, nazwano Kildare. Tam też uzupełnili zapasy przed skierowaniem się na południe. Tyris chciała pokazać, że w tym mieście wciąż bije erathiańskie serce. Twierdzy, w której pokonali kupca, nadali nazwę Middleheim. Oba miasta po zewnętrznej stronie murów wciąż przypominały miasta nighońskie, natomiast od ich wewnętrznej strony ich wygląd z dnia na dzień oddalał się od typowego wyglądu siedlisk władców podziemi. Tak zaludniający miasta ludzie przeobrażają je na swój użytek.
Gdy Kildare znikało w oddali, początkową bojową atmosferę zastępował strach, opanowując armię.
– Spodziewałam się, że tak będzie – rzuciła Charna, kiedy wraz z Tyris i Notrilem spoglądali na swoją armię.
– Trzeba ich jakoś zmotywować. Przestraszona armia mimo swojej przewagi nic nie wskóra – przewidywał Notril.
Tyris wiedziała, że jeśli nic nie zrobią, to wystawią smokom smaczny posiłek, a jedyne rany, jakie zadadzą, to ewentualne zatwardzenie po ich spożyciu.
Dzień się chylił ku końcu, dlatego królowa zarządziła rozbicie obozu.
W obozie panowała napięta atmosfera. Najwyższa trójka robiła wszystko, żeby żołnierze wyzbyli się strachu przed walką, ale ich wysiłki szły na marne. Słowa to za mało, aby skruszyć mur przerażenia.
– Jeśli nadal tak będzie, to wystawimy ich na śmierć – odezwał się Notril, kiedy wraz z Charną i Tyris omawiali strategię ataku na smoki.
– Trzeba im pokazać, że te bestie są do zabicia. Jeśli zabijemy chociaż jednego przypadkowego smoka, to oni zrozumieją, że nie są one niezniszczalne. Nie walczymy z baśniowymi czy rdzawymi smokami, tylko z czerwonymi. Je da się łatwiej zabić.
Nikomu nie udało się przekonać baśniowych, rdzawych, kryształowych czy błękitnych smoków do pokojowego zasiedlenia jednego z królestw. Niewielu również może się pochwalić zabiciem jakiegokolwiek z nich. Przedstawiciela każdego smoczego gatunku zabił tylko jeden czarodziej imieniem Drakon, który tym samym stał się pierwszym i jedynym pogromcą smoków. Zdarzało się, że czasami służyły któremuś wodzowi, lecz za swoją służbę zdzierały królewskie skarbce do ostatniej monety. Niewielu wiedziało, gdzie znajdują się ich siedliska, lecz również niewielu było na tylu śmiałych, żeby próbować je odnaleźć.
– Charna, ale nie nam to mów, tylko im – wtrąciła się Tyris, choć pomysł dziewczyny wydawał jej się niezły. – Chcesz, żebym wysłała cię po przypadkowego smoka?
– Nie optuję za tym pomysłem. – Według Notrila wyglądałoby to na dezercję.
– Powiedziałam tylko, co by na pewno ich pobudziło, aczkolwiek nie miałam tego na myśli.
Niemniej pomysł młodej rycerki wciąż siedział królowej w głowie. Wysłanie części armii z Charną tylko po to, by ubić smoka, nie jest dobrym rozwiązaniem, lecz zabicie chociaż jednego z nich pomoże nie tylko żołnierzom.
– A gdyby tak ich przeczekać w ukryciu? – Zaproponowała Charna.
Tyris i Notril spojrzeli na rycerkę spode łba. Byli zdziwieni pomysłowością Charny, która zamiast szukać sposobu na zmotywowanie żołnierzy, ich zdaniem tylko by ich zdeprymowała.
– Jeśli poczekamy na nich w ukryciu, to łatwiej będzie nam zaskoczyć smoki i poniesiemy mniejsze straty.
– Mamy naszą postawą zmotywować żołnierzy, a nie chować się jak tchórze – odparł jej Notril, a jego słowa skinieniem potwierdziła królowa.
– To chyba nieistotne, czy będziemy postępować jak tchórze czy nie, skoro i tak je zaatakujemy wszyscy naraz.
– Pokażemy tym tylko i wyłącznie, że się boimy, a to nie pomaga do utrzymania morale w wojsku – powiedziała spokojnie Tyris, lecz Charna poczuła w tym kryjącą się.
Młoda rycerka wiedziała, że jej plan jest niezły, tylko wymaga dopracowania.
– A czy nie umocnimy naszej pozycji wśród nich jako tych, co troszczą się o nich, kiedy wyjdziemy stąd bez szwanku? – Zasugerowała młoda rycerka.
– Naprawdę myślisz, że możemy z tego wyjść bez strat? – Notril myślał, że Charna zwariowała.
– Wręcz jestem pewna, że wyjdziemy z tego bez szwanku. Jeśli to dobrze rozegramy.
– To na pewno nie zrobimy tego w…
Głośny ryk smoków rozległ się w tunelach. Myśli Tyris zostały opanowane przez strach, który zacisnął jej usta. Notril niewiele lepiej trzymał się od rycerki, lecz jego instynkt od razu kazał mu wyciągnąć miecz. Jedynie Charna wyglądała na gotową do walki.
– Wydaje mi się, że w tym momencie już skończyliśmy nasze planowanie. Czas działać.
Nie musiała szukać potwierdzenia swoich słów. Tyris, choć przeżarta strachem, wydała swoim dowódcom rozkaz do ustawienia bojowego.