Rozdział XLIX: Bunt Charny
20 kwietnia 2020Charna spisywała zaklęcie, ale myślami była przy młodym kleryku. Czy chciał ją zaskoczyć lub nastraszyć? Czy był nekromantą, który na nią czeka?
Założyła, że jest nekromantą, lecz wraz z tym wyborem zastanowiła się, o co chodzi? Czyżby ten przybysz z Deyji był efektem ubocznym złagodzenia bólu w jej głowie, czy w końcu jej głosy się zmaterializowały i przybrały ludzką formę?
Nawet, jeśli tak, to po co? Co ten nekromanta chce jej pokazać, udowodnić? Próbowała znaleźć odpowiedź, ale żadna według niej nie pasowała.
Zapisując swoje obserwacje, wciąż patrzyła na to dziwne zjawisko, mimo że już dawno zapisała zwój. Nekromanta w ciele kadeta również świdrował ją wzrokiem, jakby po raz pierwszy w życiu zobaczył człowieka. Gdy czerwonooki wychodził, Charna wyszła za nim. Minęła Riona, śledząc kątem oka kadeta. Kiedy wyszli z gildii, nekromanta zniknął. Zaczęła go szukać w gildii oraz w pobliskich miejscach, zwłaszcza na targowisku, bo tam mógłby ją sprytnie zgubić wśród tłumu. Ale targ o tej porze był już pusty. Przeszła do następnych możliwych miejsc jego obecności. Sprawdziła koszary, wieżę łuczniczą i strażniczą, nawet weszła do areny walk, gdzie spotkała zdumiony wzrok Tyris. Wiedziała, że tam ani w żadnym innym miejscu go nie ma. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. Czuła się pokonana. Kimkolwiek on jest, na pewno już doniósł swojemu przełożonemu to, co zobaczył. Zda mu relację ze wszystkiego, co zaobserwował, a zauważył wiele, skoro tak swobodnie przechadzał się po sercu Erathii.
Wróciła do gildii magów. Widziała, jak z poziomu pierwszego wychodził Rion, który zapytał:
– Byłem pewny, że wciąż spisujesz zaklęcie. Gdzie byłaś?
– No właśnie, gdzie byłam? – Zapytała samą siebie Charna. – Na pewno mi uwierzy, jak mu powiem, że w gildii magów była istota z czerwonymi ślepiami, które często widziałam w północnych częściach Erathii. Poszłam za nim, lecz on rozmył się w powietrzu i teraz donosi wrogom o naszym położeniu. – Wiedziała, że i tak jej nie uwierzy.
– Byłam poszukać nieco natchnienia, bo brakowało mi słów.
– Kończysz już swój pierwszy zwój magiczny?
– Przerwałeś mi powrót, żeby zapisać ostatnie słowa.
Rion już nie przeszkadzał dziewczynie, tylko wrócił do pierwszego poziomu gildii magów. Przez moment panna Aberville martwiła się o bezpieczeństwo swojego sekretu, lecz jeśli kapłan przebywa tam cały dzień, to prędzej czy później odkryłby przypadkową dziurę w ścianie. Wzięła ze stolika spisany zwój wraz z księgą i wróciła do swojego nauczyciela.
– Pokaż, co napisałaś.
Charna podała mu zwój. Otworzył go i krótko podsumował:
– Rycerze – westchnął ciężko. – Gdybyście mogli, to nawet książki pisalibyście w jednym zdaniu.
Dla Charny słowa musiały być proste i zrozumiałe. Takie też wydawała rozkazy.
– Na dzisiaj wystarczy. – Kleryk oznajmił o zakończeniu ćwiczeń, po czym poklepał rycerkę po ramieniu. – W końcu zrobiliśmy postęp. Zostajesz jeszcze tutaj?
Kiwnęła głową. Gdy Rion zostawił ją samą, przesunęła półki ze zwojami i weszła do ukrytego pomieszczenia. Miała obawy, czy to, co robi, jest słuszne, ale chciała jedynie poznać odpowiedzi.
Zapaliła wszystkie pochodnie. Rozchodzące się światło ujawniło skrywającego się w ciemności kadeta z czerwonymi ślepiami. Teraz przybrał wygląd zjawy, której szmaty parodiujące ubranie falują w locie. Charna wyciągnęła miecz z pochwy, oczekując na atak.
– Nie przyszedłem walczyć. – Uspokoił rycerkę. – Możesz schować miecz, nic ci nie zrobię.
– Nie mam w zwyczaju rozmawiać z wrogiem bez broni wyciągniętej w jego stronę. A nekromanci do nich się zaliczają.
– Wrogami? Cała Erathia. Myśli, że to ona jest najbardziej cnotliwym krajem, a reszta to wrogowie.
– Trzeba ci oddać, że masz czelność. Znajdujesz się w sercu Erathii, a zamiast spokornieć, jeszcze podjudzasz swojego wroga do walki. Wiesz chociaż, z kim rozmawiasz? – Charna jedynie, na co miała ochotę to przerwać tą błazenadę i wbić miecz w jego serce.
– Z nekromantką. Tyle wystarczy mi wiedzieć.
Panna Aberville nie wytrzymała. Atakowała swojego przeciwnika, lecz ten unikał jej cięć na tyle swobodnie, że nie miała problemów z kontynuowaniem rozmowy.
– Myślisz, że słyszysz głosy przez przypadek? Właśnie z jednym z nich rozmawiasz.
Chwilę to trwało, zanim Charna przywołała się do porządku i żądzę mordu zastąpiła ciekawością.
– Jesteś jednym z prowodyrów moich mąk każdego wieczoru? – zapytała dziewczyna, choć odpowiedź była aż nadto oczywista.
– Dokładnie tak. Bo nikt z was Aberville’ów nie może zrozumieć, że wasze miejsce nie jest w Erathii, tylko w Deyji. Ginęliście, choć mogliście zyskać, będąc po naszej stronie. Ty jesteś mądrzejsza…
– Nie komplementuj mnie, bo i tak zginiesz. – Stanowczo postawiła tak, iż przez chwilę zjawa jej uwierzyła. Charna miała zamiar ją zabić, tylko nie wiedziała, w jaki sposób tego dokonać.
Nekromanta głośno się zaśmiał.
– Myślisz, że dlaczego tak cię ciągnie do walki, zwłaszcza od kiedy życie na powierzchni przestało istnieć? Czujesz w sobie większą moc, siłę, wiedzę oraz obronę. Nie próbuj zaprzeczać.
Charna nieustannie chce być na polu walki, pragnie zabijać kolejnych wrogów i to tak, by czuli, że umierają. Kiedy masakrowali mieszkańców Caryatid, była wściekła na Tyris, że przerwała to, pozwalając buntowniczym niedobitkom zmienić decyzję i przejść na jej stronę. W środku bitwy czuła się jak ryba w wodzie.
– Kto ci tyle o mnie nagadał?
– Nikt mi nic nie musiał mówić. – Jego rozbrajająca szczerość działała dziewczynie na nerwy, lecz jeszcze mocniej denerwowało ją, że ten nekromanta ma rację, i przeczuwała, że również teraz powie coś, czemu nie będzie mogła zaprzeczyć. – Myślałaś, że kiedy przestawaliśmy cię dręczyć, to znikaliśmy na dobre? Byliśmy w tobie, lecz słońce nie pozwala nam, zjawom, działać.
A więc jednak zjawa. Charna poprawiła swój miecz, wciąż trzymając bezpieczną odległość między nią a nekromantą.
– Dlaczego upatrzyliście sobie akurat mój ród?
– Podobnie jak ród Hart jesteście walecznym rodem. Nie straszna wam potyczka ani wojna. Jesteście w niej mocni, jak my w nekromancji. Nie macie pojęcia, jak wielki potencjał w was drzemie. Marnujecie się w Erathii. U nas możecie wypłynąć na szerokie wody. To jest coś dla was.
– Czy mój ojciec, bracia oraz moi dziadkowie słyszeli podobne dyrdymały od ciebie? – Nerwy odstawiła na bok, teraz owładnęła nią ciekawość. Nie mogła przegapić szansy na odkrycie powodów jej wieczornych męczarni, zwłaszcza że odpowiedź jest tak blisko. On i tak wiedział, że ma ją w garści.
– Tak, słyszeli podobne słowa od nas. Żaden z nich nie chciał pójść za nami. – Wcale im się nie dziwię, odpowiedziała mu w myślach. – Wiemy, że jesteś inna. Wiemy, że jesteś mądrzejsza niż oni wszyscy. Widzisz swoją inność oraz to, że tutaj nie pasujesz.
– To nie jest prawdą. Erathianie, mimo że tego po nich nie widać, walczą na każdym kroku, podobnie jak barbarzyńcy. Widać to w naszym podziemnym życiu.
– Powiedz, że udało ci się znaleźć wodę w tych podziemiach, wtedy będę cię traktował jak każdego innego Erathiana.
Nie wiedziała, czy mówi o wodzie pitnej, którą znaleźli trzy miesiące po zejściu pod ziemię, czy o magii. Ma ogromne problemy ze znalezieniem w sobie większych pokładów wody, mimo że moc magiczna w niej aż kipi.
– A więc jesteś zmaterializowanym głosem w mojej głowie. Męczysz mnie co chwila i myślisz, że tyle wystarczy, abym do was się przyłączyła? To nie lepiej zaprosić mnie na jakiś trunek i porozmawiać w cztery oczy?
– Gdy ktoś się próbuje do ciebie przymilić, zabijasz go. Nie jesteś przyzwyczajona, że ktoś może być dla ciebie miły. Jedynie można się do ciebie zbliżyć przez wspólne przeżycia. Słodkie słowa nie działają na ciebie, dla ciebie tylko czyny się liczą oraz to, z kim ich dokonujesz. Podobnie jest z przeżyciami, zbliżasz się do tych, którzy je przeżywają razem z tobą. A to co ci robimy jest największym z nich.
Charna czuła się, jakby była książką, którą otwiera przed zjawą i rozkazuje mu czytać. Jest dla niej kimś, który nie dość, że kradnie jej przespane noce, to jeszcze ma wpływ na jej myśli. W tym momencie została odarta ze świadomości.
Dziewczyna przypomniała sobie jedną z wielu tortur zadawaną więźniom. Manipulowało się nim, by widział w swoich katach przyjaciół, a wówczas wyznawał przed nimi całą prawdę. Może zjawy chcą z nią zrobić to samo?
– Skoro wszystko o mnie wiesz, to również masz świadomość, że tak szybko się nie poddaję i ciężko mnie przekonać.
– I oczywiście imię Charna otrzymałaś przez przypadek?
– A co wspólnego ma jedno z drugim?
– Naprawdę nic ci twoje imię nie mówi? – Widział, że dziewczyna nie zna odpowiedzi. – Nic nie słyszałaś o Cmentarnej Hienie?
Gdzieś w swojej pamięci odnalazła tę historię. Cmentarna Hiena miała na imię Charnath i zamurowała się na cmentarzu w pobliżu granicy Erathii z Deyją. To tam barbarzyńca Craig Hack pod namową nekromanty Sandro zabił ją, a następnie spod cmentarzyska zjaw wykradł tarczę zionącej śmierci, ostatni artefakt potrzebny nekromancie.
Najwidoczniej zjawie wydawało się, że posiadanie imienia do czegoś zobowiązuje.
– Szczerze mówiąc, słaby argument.
– Masz wątpliwości i tyle nam wystarczy. Od tej chwili niewiele brakuje, żebyś stała się…