fb Rozdział XLVI: Bunt Charny - Strona 2 z 2 - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Rozdział XLVI: Bunt Charny

6 kwietnia 2020
Pobierz w formacie PDF

Starała się ze wszystkich sił znaleźć wodę wewnątrz siebie. Nawet w wolnych chwilach zjawiała się w gildii magów, żeby otworzyć zawory i wlać w siebie tę wodę. Jej determinacja doprowadziła ją do wlewania w siebie wody, którą piła po kilkanaście litrów wody dziennie, lecz i to w niczym nie pomogło. Od pięciu lat próbuje wydobyć z siebie choćby kroplę wody. Potrzebowała tylko jednej kropli wody, by móc wykorzystać manę, której według Riona ma bardzo dużo, do rzucenia zaklęcia.

Również i teraz znajdowała się w gildii magów. Rion po raz kolejny zostawił ją samą, czując się pokonanym przez jej toporność w nauce magii. Mimo jego zwątpienia chciała zrobić mu na przekór. Próbowała wszystkiego. Nawet wymyślała nowe sposoby, by w końcu woda do niej wpłynęła. Tym razem wyobraziła siebie jako żywiołaka wody. Miała niebieski ogon zakończony płetwami. Okrągłą twarz z ogrowymi uszami i małe ręce, za słabe, by udźwignąć miecza, ale wystarczająco silne do wytworzenia kropli wody. Poczuła, jak ta nikła kropla wypływa z jej ciała. To był znak. Podniosła rękę do góry, wyobrażając sobie magiczną strzałę – biały naelektryzowany promień służący do zadawania ran swoim wrogom. Machnęła ręką i… jej wyobraźnia przekuła się w rzeczywistość – biała, jaśniejąca strzała magii wyleciała z Charny i trafiła w ścianę, robiąc w niej wyłom. Huk rozwalającej się ściany rozniósł się po całej gildii magów. Musiała być już opuszczona, skoro nikt nie sprawdził, co się dzieje. Charna chciała, by ktoś przyszedł, mogłaby wówczas pokazać to, czego przed chwilą dokonała po raz pierwszy. Udało jej się wyrzucić z siebie magiczną strzałę, która nie poleciała w przypadkowe miejsce, tylko tam, gdzie ona tego chciała. Przez chwilę panna Aberville cieszyła się niczym dziecko. Ślizgała się po podłodze, skakała po całej sali i krzyczała: „Kto jest mistrzem? Ja!”.

W końcu emocje dziewczyny opadły, a wtedy dotarło do niej, że zrobiła wielką dziurę w ścianie. Chciała posprzątać bałagan, ale pod ścianą nie było żadnego kamienia ani ziemi. Przyjrzała się wyłomowi i dostrzegła, że pozostałości ściany wleciały do jakiegoś pomieszczenia. Przez przypadek odkryła jakiś pokój. Pomieszczenie było spowite w całkowitej ciemności i kurzu. Zabrała pochodnię z pierwszego poziomu gildii magów i zapaliła wszystkie, jakie znalazła, pochodnie w sali. Wraz z rozprzestrzeniającym się światłem ciemność odsłaniała skrywane wielkie stosy zwojów.

Zwoje były poukładane na półkach oraz otoczone przez kurz. Sposób, w jaki kurz je pokrywał, świadczy, że przez lata nie były dotykane. Początkowo chciała uciec z tego miejsca, lecz wygrała jej ciekawość. Sięgnęła po najbliżej znajdujący się jej zwój i gdy jej opuszki palców zetknęły się z nim, był to sygnał do dla wroga, z którym dawno nie miała do czynienia. Z głosami.

Po raz kolejny odebrały jej osąd i możliwość obserwacji świata przez swoje zmysły. Po raz kolejny była w świecie wykreowanym przez głosy. Zamknęły ją w szczelnym pudełku i wrzuciły do wody, w której jedynymi bestiami były piszczące ryby, wydające przerażające dźwięki. Charna od razu chwyciła się za głowę, lecz wtedy jeden z głosów zrzucił ją na podłogę, jakby przejął kontrolę nad jej ciałem. Dobrze, że miała ubrany hełm, bo inaczej upadek roztrzaskałby jej czaszkę. Wtedy przez chwilę pomyślała o tym, że jest pod ziemią i… poczuła w sobie jeden z czterech żywiołów – ziemię. Miała wrażenie, że jest drzewcem z Avlee i z jej wnętrzności wyrastają kwiaty, które mężczyźni chcą odnaleźć i dać swoim kobietom. Wyrosły w niej drzewa owocowe, z których pąków dojrzały najpiękniejsze owoce, a ich spożycie działa na człowieka jak zaklęcie modlitwa.

Gdy była grudką ziemi, głosy, które wykańczały ją, teraz mówiły, jakby stały tuż obok:

– Ona, w końcu ona. Odkryła, odkryła, co powinna odkryć dawno temu. Jej moc i wiedza nareszcie znalazły ukojenie.

Nie rozumiała kontekstu słów zjaw, lecz przyjemnie jej się ich słuchało. Odkryła sposób, w jaki w końcu może posłuchać, co mają jej one do powiedzenia.

– Ziemia jest jej żywiołem. To ona z niej wyrasta. Kiełkuje z nią. Jest jej dawczynią i biorczynią w jednej osobie. Jest silnym organizmem, który jedynie potrzebuje ukierunkowania. Jest coraz bliżej. Będzie tutaj. To tu odkryje swoje przeznaczenie. Odkryje to, co próbujemy wpoić jej rodowi od wielu wieków. Każdy z nich ucieka, aż w końcu śmierć ich dopada i stają się tylko nikczemni.

Rycerka natychmiast oprzytomniała i kiedy to zrobiła głosy ryknęły naraz i zniknęły, jakby ktoś przeciął je mieczem. Po raz pierwszy same z siebie uleciały. Wcześniej, kiedy nadchodził nowy dzień, to siła głosów słabła. Teraz wystarczyło jedno cięcie i już ich nie było. Samo z siebie nic w przyrodzie się nie dzieje. Dewiza Charny. Dlatego od razu usiadła, by zastanowić się nad tym, czego doświadczyła. „Próbujemy wpoić jej rodowi od wielu wieków?” – Co chcecie mi wpajać? Czy mój ojciec i bracia odczuwali to samo? – Poczuła, że na nowo rozpoczyna etap zadawania pytań. Jednak tym razem już wie, gdzie ma się zgłosić po odpowiedzi.

Nie minęło zbyt wiele czasu od momentu, gdy zeszła do tej sali. W dalszym ciągu gildia magów pozostawała pusta. Nowy dzień jeszcze nie wybił. Wróciła z powrotem na poziom pierwszy, stając przed wyłomem w ścianie. Przestawiła półki oraz uzupełniła je zwojami, tak by zasłoniły odsłoniętą komnatę. Stworzyła pozory, jakby skończyła swoje nadobowiązkowe ćwiczenia kolejną porażką. Wyszła z gildii magów na zasłużony odpoczynek.

5 1 vote
Article Rating

Strony: 1 2

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x