fb Rozdział XVII: Bunt Charny - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Rozdział XVII: Bunt Charny

23 września 2019
Pobierz w formacie PDF

Kwestii zaniechania obowiązków przez Tyris nie podejmowano na zebraniu, lecz nawet bez tego wracały do koszar w ponurym nastroju. Tyris uznała, że wystarczającą dla niej karą jest wyprawa na północ. Po wyjściu z zebrania nie wymieniły między sobą ani jednego słowa, mimo to każda z nich wiedziała, co druga chce powiedzieć.

Sorsha przekazała Charnie, by ograniczyła swój ekwipunek do kilku najważniejszych rzeczy. Mówiła, że dłużej, niż jest to obowiązkowe, nie mają zamiaru tam przebywać. Oczywiście wiedziała, że ona wraz z Tyris będą tam, dopóki nie wygnają umarłych na ich mroczną Deyję, ale jej giermek nie musi o tym wiedzieć.

Charna jako jedyna z całej trójki traktowała tę wyprawę jako nową przygodę. Wbrew słowom doświadczonych rycerek nie czuła, że mogłaby tam zginąć. Była gotowa stawić czoła wszelkim przeciwnościom i nie miało dla niej znaczenia, czy przeszkoda nazywa się nekromanta, czy Mardon.

Wzięła swój miecz od ojca, ubrała nagolenniki, naramienniki, lekką i niekrępującą zbroję oraz mały hełm na głowę. Do swojej torby włożyła kilka ciuchów kupionych na pchlim targu w Steadwick, a także nieograniczającą ruchów sukienkę, wprost stworzoną dla rycerzy. Takie cudo kupiła na jednym z wielu czarnych rynków mieszczących się w obrzeżach stolicy Erathii. Wszyscy wiedzą, że można tam nabyć rarytasy pochodzące z różnych stron Antagarich. Od Ulgak po Vorie, od Warrenton po Gloom Cave i ze światów, które znane są tylko kupcom. Stwierdziła, że skoro ma umierać, to niech to zrobi przynajmniej z fasonem.

Zastanawiała się, dlaczego na myśl o śmierci nie była przerażona. Czy aż tak bardzo nie zależało jej na własnym życiu? Nie, inaczej nie zabiłaby Mardona. Czy od kiedy bierze miecz do ręki czuje, że ma już wszystko i niczego więcej nie potrzebuje? To też nie jest prawdą. Rzecz jasna dobrze się czuje w roli rycerza, ale wciąż ogarnia ją wielki niedosyt. Czegoś jej brakuje.

Choć czekała je daleka podróż, czas był dla nich najważniejszy. Dlatego jako skromny ekwipunek wzięły najważniejsze rzeczy i zarzuciły na konie. Resztę umieściły w jadącym za nimi powozie. Pojadą drogą, którą powóz może jechać w komfortowych warunkach, więc nie będzie zostawał za nimi daleko w tyle.

Przejeżdżały przez tereny, które stanowiły idealne miejsca do stawiania pułapek. Często handlarze korzystali z głównego traktu, żeby szybko pokonać drogę w jedną z czterech stron Erathii. Dlatego też tę trasę szczególnie upodobały sobie liczne szajki. Przez wiele lat nikt nie chciał załatwić tego problemu. Dopiero Królowa Katarzyna postanowiła wzmocnić trakt, stawiając tu częściej posterunki pikinierów do ochrony dóbr kupców. Zrobiła to po wyczynie panny Aberville, udowadniając, że słowa o przestrodze wobec tych, którzy występują przeciwko Erathii, mają pokrycie w czynach. Pojadą głównym traktem na północ, aż do skrzyżowania dróg na Clovergreen i Fort Riverstride. Potem drogą przez las zahaczą o Clovergreen i po dwóch tygodniach drogi osiągną Hartferd, miejsce, gdzie rozbito pierwsze obozy erathiańskie. Cała droga według obliczeń Tyris powinna zająć półtora miesiąca.

Zapewne jest to tylko kwestią czasu, kiedy pozostali rycerze dołączą i rozpoczną kontrofensywę na Deyję.

Gdy tak rozmyślała o podróży, oczom Charny ukazał się główny trakt w kierunku północnym. Okoliczne miejscowości znikały w mgnieniu oka lub odnosiła wrażenie, jakby to anioły przenosiły je w inne miejsca. Najwidoczniej Tyris i Sorshy przeszkadzała ta cisza, bo młodsza z nich rozpoczęła konwersację:

– Nie wierzę, do czego to zmierza. Żebyśmy dzieci musieli wysyłać na wojnę. Jakby nie było rycerzy z większym doświadczeniem wojennym.

– Nie skazujemy jej na śmierć, więc wyślijmy ją tam, gdzie szybko umrze. Logika godna pozazdroszczenia – nabijała się Tyris z rozkazu generała Kendalla. Nie mogła uwierzyć, że on go wydał. Zawsze uważała go za mądrego i doświadczonego dowódcę, a teraz wykazał się nieroztropnością, która, jak się spodziewała, pozbawi Charnę życia.

– Przepraszam, ale jestem tutaj – przypomniała dziewczyna o swojej obecności. – Możecie nie udawać, że mnie tutaj nie ma?

Sorsha pogłaskała młodą dziewczynę po głowie. Szanowała ją za to, że stara się rozmawiać z wyżej przełożonymi od siebie jak równy z równym. Przez to zmniejsza granice między nimi, ale również wiedziała, jak trzymać dystans do dziewczyny przez wzgląd na jej pozycję. W końcu była rycerką, a ona jej giermkiem.

– Ani trochę się nie boisz? – Ilu giermków Tyris miała pod swoją opieką, każdy z nich srał w gacie na myśl o spotkaniu z wrogiem. Dokładniej miała ich pięciu, co jak na wiek dwudziestu ośmiu lat było niemałą liczbą, ale żaden z nich nie wykazywał chęci do czynnego uczestnictwa w bitwie.

– Jeśli mam być szczera, to nie mogę się doczekać – odpowiedziała spokojnie Charna, czym zwróciła na siebie zszokowane spojrzenia panien Lockenhole i Margary. – Nic mi się nie stanie. Wy do tego nie dopuścicie.

Sposób, w jaki to powiedziała, wprawił Sorshę i Tyris w gniew. Obydwie chciały wylać kubeł zimnej wody na głowę młodej i porywczej Charny. Pierwsza wylała go przez Sorsha.

– Czy tobie się wydaje, że jedziemy tam na wycieczkę? Że jedziemy zobaczyć nowe strony świata i będziemy się świetnie bawić? Zdajesz sobie sprawę, że możesz z tej wyprawy nie wrócić?

– Patrząc na nią, to wręcz jestem pewna, że nie wróci – wtrąciła się panna Lockenhole.

– Charna, wbij sobie do twego zakutego łba, że z tej wyprawy możemy nie wrócić. Nie walczymy z żadnym Mardonem, ani Sini. To nawet nie będą ćwiczenia! Dziewczyno!!! Mamy do czynienia z regularnym wojskiem nekromanckim, które zabijanie i plądrowanie ma we krwi. Myślisz, że ktoś taki okaże ci litość?

Dziewczynie odebrało mowę. Nie dlatego, że nie miała, co powiedzieć, ale wiedziała, że wzięta w krzyżowy ogień nie ma żadnych szans, nieważne co by powiedziała.

– Prędzej będą się zastanawiać, w jaki sposób wypruć ci flaki i przywołać twoje ciało już po stronie nekromanckiej! Będziesz dla nich niezłą uciechą i jeśli zamierzasz pchać się w sam środek walki, to już mi to powiedz! Od razu napiszę do króla, żeby szykował mi nowego giermka, bo ten, który jest ze mną, zwariował, myśląc, że sam wygra wojnę – zakończyła Sorsha.

Tyris postanowiła nie kontynuować tyrady Sorshy. Miała nadzieję, że coś dotarło do dziewczyny, choć ta szybko została rozwiana reakcją Charny, dlatego stwierdziła, że nie warto szargać swoich nerwów dla dziewczyny, do której żadne tłumaczenia nie trafiają.

Sama Charna wolała już nie manifestować swoich oczekiwań, dlatego skupiła się na obserwowaniu mijanych okolic. Niektóre nawet jej się spodobały.

Atmosfera między nimi była ciężka, nie ze względu na ostatnią kłótnię między kobietami, lecz na zbliżający się cel. Im bliżej były Hartferd, tym częściej wyobrażały sobie splądrowane domy, ludzkie ciała wskrzeszonych jako nekromantów oraz o tortury, jakie umarli zadają pokonanym.

Gdy przecinały trakt na Fort Riverstride, doświadczone rycerki kusiło, żeby powiadomić ojca Charny o rozkazie jej dotyczącym. Jednakże wolały nie dawać mu dodatkowych powodów do zmartwień.

– Charna, nawet nie próbuj wysyłać jakiegokolwiek listu do ojca lub w inne rodzinne strony z informacją gdzie jesteś i co robisz, jasne? – Przestrzegła ją pewnego dnia Tyris.

Dziewczyna kiwnęła głową, przyjmując do wiadomości. Wjeżdżały do północnego lasu, gdzie w ciągu tygodnia powinny dotrzeć do Clovergreen. Panna Aberville zastanawiała się nad swoją tajemnicą. Nikt dotychczas jej nie nakrył w trakcie nocnych walk z głosami, ale teraz trafiła pod opiekę rycerki i jest na jej karku cały dzień i całą noc. Starała się ukrywać przed nimi swoją tajemnicę, ale w końcu może się ona wydać w najmniej spodziewanym momencie.

Pogromczyni Mardona dostrzegła, że od kiedy zabiła dwóch rabusiów, głosy straciły swoją częstotliwość. Nie wiedziała, co na nie tak wpłynęło. Przecież nie zrobiła nic wyjątkowego, tylko stanęła w obronie słabszych. Czuła, że istnieje głęboki związek pomiędzy zabójstwami a wieczornymi głosami.

Rycerki postanowiły zatrzymać się w Clovergreen, aby uzupełnić zapasy. Sorsha w trakcie pobytu w mieście postanowiła podszkolić Charnę. Mimo że pokonała Mardona, wciąż widziała jej ubytki w szkoleniu, dlatego kiedy wjechały do miasta, Tyris poszła na zakupy, a Sorsha z Charną szukały odpowiedniego miejsca na trening. Znalazły rozległą łąkę. Miasto znajdowało się w samym centrum lasu północnego, ale w jego okolicy wykarczowano drzewa, aby dostrzec wrogów i przygotować się do obrony.

– Wyciągnij miecz.

Jako pierwsza zaatakowała panna Margary. Charna zablokowała dwie silne klingi, lecz nie wystarczająco mocno. Sorsha wykorzystała to i podcięła nogi swojego giermka, a ten przywitał się z ziemią.

Charna wystawiła miecz do góry, żeby zadać podobny cios do tego, jakim ugodziła Mardona. Niemniej Sorsha przewidziała to.

– Ten odruch jest bardzo dobry – pochwaliła giermka, który wciąż trzymał wyciągnięty miecz przed sobą. – Ale walka z ziemi na niewiele ci się zda.

Dla udowodnienia pannie Aberville racji zamachnęła się, wybijając miecz z ręki dziewczyny. Teraz miała przed sobą bezbronną Charnę, która patrzyła na zbliżające się do jej głowy ostrze. Sorsha przystawiła końcówkę miecza do jej podbródka.

– Akurat to uderzenie mogłaś zablokować. – Charna patrzyła na swój miecz, który znalazł się poza zasięgiem jej ręki. – W tej sytuacji nie myśl o własnym mieczu, a o tym, jak się pozbyć tego, który może cię zabić – doradziła uczennicy.

Powalona próbowała dostrzec, jakikolwiek słaby punkt sposobie, w jaki trzyma miecz Sorsha Margary, ale każda jej myśl koncentrowała się na mieczu przystawionym do jej brody. Rycerka czekała, aż dziewczyna się zorientuje, co to może być. Niemniej Charna patrzyła i patrzyła i dostrzec nie mogła, dopiero gdy sama lekko ruszyła prawą nogą zauważyła, co Sorsha miała na myśli. Szybko kopnęła ją w kolano. Dziewczyna korzystając z jej chwilowego zmieszania wybiła pięścią miecz z jej ręki. Zrobiła to na tyle silnie, że doświadczona rycerka złapała się za rękę. Charna doskoczyła po swój miecz. Również i panna Margary złapała swój i skierowała jego ostrze na giermka.

0 0 votes
Article Rating

Strony: 1 2 3

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x