Rozdział XXII: Bunt Charny
28 października 2019Po zwycięstwie sytuacja na froncie mimo ogromnych strat przechyliła się na stronę Erathian, to oni mieli teraz całkowitą kontrolę nad ziemiami w pobliżu Hartferd i przełęczy Sandro. Na granicy panował spokój. Wieść o rozbiciu jednego frontu nekromanckiego przez dużo mniejsze siły ludzi szybko rozeszła się po okolicy.
Nekromanci wciąż czekali na przełęczy Sandro i nie atakowali mimo wielokrotnej przewagi. Czekali, choć czas nie był ich sprzymierzeńcem. Od Clovergreen nadchodziła odsiecz z królem Kendallem na czele. Cztery tysiące żołnierzy na północy wciąż było gotowych do ataku na Stonecastle.
Przeciwko pięćdziesięciu tysiącom wampirów Erathianie mogli wystawić czterdzieści tysięcy gotowych do walki jednostek. Niewielka przewaga liczebna nekromantów nie przysłoni przewidywanego wyniku bitwy, w którym wielu kupców nie dałoby szans nekromantom, zwłaszcza po ich katastrofalnej porażce na północy.
– Oj posypią się łby w The Pit – pomyślała Charna, która od śmierci Sorshy Margary wiele rozmyślała, ale wyjątkowo nie nad głosami. Założyła, że jest to instynkt, tylko w dużo boleśniejszej postaci. Najbardziej zastanawiało ją to, jak teraz potoczy się jej kariera wojskowa. Nie ulega wątpliwości, że takiego bagażu doświadczenia bitewnego, jaki już nabyła, nikt tak wcześnie w historii nie nabył. Już postawiła milowy krok zmierzający do tytułu rycerskiego.
– To się król zdziwi, jak zobaczy mnie żywą. – Próbowała wyobrazić sobie grymas na twarzy generała Kendalla, lecz jego wąs psuł każde jej wyobrażenie o nim.
Dopiero kolejnego dnia wstała z ziemi i wróciła z powrotem do resztek oddziałów stacjonujących w Hartferd. Ledwo przestąpiła bramy miasta, a jeden z halabardników przekazał jej informację.
– Kłaniam się, panno Aberville. Przekazuję rozkazy od Sylvii Witmore, która chce cię widzieć w kwaterze dowodzenia.
– A gdzie to jest? – Nie znała planu miasta.
– Kwatery dowodzenia znajdują się w głównym zamku Hartferd. Wystarczy, że pójdzie pani cały czas tym traktem, to dojdzie pani wprost do niego.
– Dziękuję.
Młody halabardnik ukłonił się i wrócił na swój posterunek. Charna ruszyła do kwater dowodzenia. Dopiero teraz spostrzegła, że wszystkie miasta są do siebie bardzo podobne. Przy trakcie po prawej stronie stało mnóstwo domów mieszkalnych oraz kuźnia miejska, a po jego lewej – bractwo broni, ratusz miejski i arena walk. To wszystko znajdowało się na równym gruncie, natomiast na wzniesieniu stały po lewej gryfie skały, koszary, wieża strażnicza oraz wieża łuczników, a z kolei po prawej od traktu znajdował się klasztor oraz gildia magów, jednakże w stosunku do Steadwick była to gildia tylko drugiego poziomu.
Przed wejściem do głównego zamku zatrzymali ją pełniący straż halabardnicy, lecz widząc, z kim mają do czynienia, przepuścili ją.
W sali przekształconej w kwaterę dowodzenia panna Witmore obradowała razem innymi dowódcami. Dźwięk otwieranych drzwi zwrócił uwagę wszystkich. Jako pierwsza głos zabrała panna Witmore:
– Cieszę się, że przyszłaś – powitała Charnę.
– Co za szybka zmiana. Wcześniej Sorsha musiała wybłagać, żebyś mnie dopuściła do obrad, a teraz nagle jestem mile widziana – W myślach córka John Aberville dostrzegła ironię sytuacji.
Panna Aberville rozejrzała się po dowódcach, którzy patrzyli na nią z ogromną dozą szacunku. Po tym, jak jej plan zadziałał, już nikt nie zakwestionuje jej obecności w naradach, zwłaszcza jeśli poproszono ją na życzenie panny Witmore. Chociaż wciąż się zastanawiała, czego Sylvia może od niej chcieć.
– Przywołałam cię, bo mamy kilka ważnych spraw do omówienia. – Wyciągnęła na stół mapę przedstawiającą przebieg granicy między Erathią a Deyją. W dolnym lewym rogu znajdowało się Clovergreen, nieco wyżej Hartferd, a najwyżej Stonecastle. Miasto, od którego w stronę The Pit rządziła ziemia wyschnięta przechodząca w przeklętą. Postawiła figurki nekromantów na przełęczy Sandro, które symbolizowały pięćdziesiąt tysięcy jednostek. Naprzeciwko sił nekromanckich stały wojska Tyris Lockenhole w liczbie sześciu tysięcy. Do tego w Hartferd cztery tysiące plus jakieś dwa tysiące halabardników z oddziałów miejskich. W trzy czwarte drogi z Clovergreen do nich Sylvia ułożyła jednostki króla regenta Kendalla – trzydzieści tysięcy.
– Musimy zdecydować, jak pokonamy drugi front wbijający się bezpośrednio do nas.
– A czy nie brakuje jeszcze króla i dowódców ze stolicy? A co ze Stonecastle? Tam wciąż przebywają umarlaki.
– Król przybędzie do nas za kilka dni. Do tego czasu mamy ustalić strategię na pokonanie wschodniego frontu znad przełęczy Sandro. A co do Stonecastle, to już posłałam tam swoje oddziały. Resztki nekromantów z niewiadomych powodów opuściły miasto, chcąc wesprzeć swoje oddziały z południa. – Do planszy doszły trzy figurki obrazujące około dziesięć tysięcy jednostek. Zgodnie ze słowami Sylvii zmierzały po wyschniętej ziemi do swoich oddziałów.
– W jakim czasie oddziały ze Stonecastle wesprą armie z przełęczy Sandro? – Zapytał Drake.
– Jeśli zwiadowcy mają rację, to w przeciągu tygodnia powinny być na miejscu – odrzekł Narin.
– Dlaczego oni po prostu nie najadą Tyris? – Dziwiła się Charna, dla której takie rozwiązanie aż nadto rzucało się w oczy, tym bardziej że oddziały Sylvii połączą się z oddziałami Tyris i króla Kendalla. Atak, by przerwać połączenie, stanowił jedyne rozwiązanie.
– Nekromanci nigdy nie słynęli z podejścia taktycznego ani z magii – odparła Sylvia Witmore. – Formalnie każdy z nas by tak postąpił, ale nie oni. Teraz trzęsą portkami, bo boją się, że skoro mniejsza armia zrobiła im taką szkodę, to co dopiero zrobi armia złożona z archaniołów i kawalerzystów, zwłaszcza pod dowództwem Tyris.
– Czy panna Lockenhole została poinformowana o śmierci panny Margary? – Wybąknął jeden z dowódców, którego Charna nie kojarzyła z wcześniejszej obrady. Musiało go nie być, bo takie wielkie chłopisko z blond włosami to by na pewno skojarzyła.
– Nie i niech tak pozostanie. Mamy ważniejsze sprawy na głowie niż śmierć panny Margary.
Z tymi słowami Charna zgadzała się w zupełności. O śmierci Sorshy jeszcze zdąży powstać wiele pieśni i jej czyny nawet pokolenia za tysiąc lat będą opowiadały, jakby się wydarzyły wczoraj. Jednakże to była przyszłość, a teraz mają problem z martwymi powstałymi do życia. Od kiedy wstąpiła do koszar, jej empatia gdzieś uleciała, nie przejmowała się nikim, tylko patrzyła na siebie przede wszystkim. To, że wybuchła płaczem po śmierci panny Margary, uznała za sporadyczny impuls.
– Moim zdaniem musimy poczekać na króla Kendalla, ale też zrobić mały pokaz siły, wychodząc z Hartferd i dochodząc do skrzyżowania z traktem na Clovergreen – zaproponował na kolejny krok w tej wojnie Drake.
– Zgadzam się z tym – przystanął na to Narin.
– Charna, co o tym sądzisz? – Poprosiła ją o zdanie panna Witmore.
Po jednej bitwie zdążyła tak wysoko awansować, że teraz dowódcy będą liczyć się z jej opinią. Jedna bitwa, a jak zmieniła postrzeganie innych. Przez kilka dni z dziewczyny stała się dorosłą kobietą, mimo że ledwo skończyła czternaście lat.
– Też mi się tak wydaje, że pokaz siły dla nekromantów będzie niezły. Pomyślą dwa razy, zanim nas zaatakują, lecz cały czas mnie zastanawia, dlaczego opuścili Stonecastle.
Nekromanci nie słynęli z oddawania zdobytych łupów za darmo. Zawsze bronili swoich skarbów do ostatniego żołnierza. Nie chciała sobie wmówić, że tak po prostu odchodzą ze Stonecastle. Nawet argument, że idą wesprzeć armię na przełęczy Sandro, nie przemawiał do niej. Tyle się męczyli ze zdobyciem twierdzy, żeby tak oddać ją za bezcen?
– Idą wesprzeć oddziały z południa. – To, nad czym Charna się głowiła, dla Sylvii wydawało się wystarczającym powodem. – To akurat całkiem logiczne posunięcie.
Widząc, że Sylvia dostrzegała sens w tym posunięciu, zamilkła. Zastanawiała się, jakie korzyści mogliby mieć nekromanci z tych dodatkowych dziesięciu tysięcy jednostek. Gdy dziewczyna zastanawiała się nad tym, Sylvia zakończyła obrady:
– W takim razie wymarsz wojsk jutro o świcie. Zbierzcie swój ekwipunek i wychodzimy wrogowi naprzeciw. Po raz drugi w tej wojnie.