fb Rozdział XXIV: Bunt Charny - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Rozdział XXIV: Bunt Charny

21 listopada 2019
Pobierz w formacie PDF

Tyris wraz z Charną ćwiczyły walkę na miecze na arenie walk w Steadwick. Król Kendall przypisał Charnę Aberville pod komendę Tyris Lockenhole, choć doświadczona rycerka i Sylvia Witmore proponowały, żeby Charna objęła już dowództwem mały oddział. Regent nie zgodził się na to, zważywszy na jej wcześniejsze wybryki. Dziewczyna nie protestowała.

W trakcie walki Charna dostrzegła, że w powietrzu latały niebiesko-ogniste kręgi, po przejściu których cała magia opadała. Te magiczne kręgi wysysały moc z tego skrawka ziemi, który pokonały. Gdy krąg przeszedł przez Tyris Lockenhole, ta niczym rażona piorunem upadła na ziemię. Podobnie przelatujące kręgi zrobiły z innymi posługującymi się sztuką magiczną.

Wszystko naraz straciło jakby umierało. Drzewa opuszczały liście, zwierzęta straciły wigor, a ludzie wolę życia. Dopiero teraz giermek Tyris spostrzegł, jak bardzo to miasto było związane z magią. Magia podtrzymywała ich życie i chęci do funkcjonowania. Teraz jej nie ma i każdy spada w otchłań swojego smutku. Każdy oprócz dziewczyny.

– Znowu wpadam w centrum wydarzeń, dlaczego te kręgi dotykają wszystkich oprócz mnie? – Zastanawiała się dziewczyna. Choć czuła, że ciąg nietypowych wydarzeń jeszcze się nie skończył.

– Tyris, zobaczmy, co się stało. – Wzięła ją za rękę i poprowadziła na mury, aby zbadać to zjawisko.

Kręgi zmierzały na północ w stronę Avlee. Coś nietypowego musi mieć początek w tamtej krainy. Coś jej podpowiadało, że nastąpiło zderzenie miecza mrozu z ostrzem Armagedonu, ale gdzie te wybuchy, o których tak wiele czytała w różnych apokaliptycznych przewidywaniach?

Wtem jakby wykrakała. Niebo zostało przykryte potężnym ognistym grzybem. Zupełnie jakby pobierał energię z ziemi i wyrzucał ją wysoko w niebo. Kapelusz grzyba tworzyła czarna mieszanina śmierci i ognia, która wyrzucała krople lawy w różne części świata. Jednym takim płomieniem w skroń oberwała Tyris. Dopiero ten płomień obudził ją do życia, która miotając się, próbowała załagodzić oparzenie. Charna spojrzała na ranę rycerki. Ogień zżarł jej część skóry, pozostawiając ostre wgłębienie, podobne do cięcia miecza.

Niemniej ten mały płomień był potrzebny, bo przywrócił życie pannie Lockenhole.

– Legendarne Rozliczenie – oznajmiła na głos, czym przeraziła pannę Aberville.

Córka zarządcy z Fort Riverstride dużo czytała o tym wydarzeniu, od kiedy zagrożenie realnie wisiało w powietrzu i czekało niczym zjawa z kosą na zebranie swojego żniwa. Ostatnie, co chciała, to dać się sidłom śmierci.

Tyris porwała jej rękę i obydwie biegły na złamanie karku. Miały przed oczami smutną wizję końca świata. Żadne księgi nie przewidzą tego, jak on będzie wyglądał, ale dziewczyny wyobrażały sobie zniszczenie wszystkiego, co żyje. Ten wybuch zrówna cały świat z ziemią, a więc należy schować się pod nią.

Wbiegły do zamku w Steadwick, a tam skierowały się do jednego z wielu tuneli wyżłobionych przez Nighończyków w trakcie podboju Erathii.

– Przynajmniej teraz się na coś przydali – rzuciła, wbiegając do jednego z tych tuneli, Charna.

Podobnie do nich postąpili inni ludzie. W tym szale nie miało żadnego znaczenia, czy ktoś jest kmieciem, czy wpływową osobistością. Przed apokalipsą każdy jest równy.

Uciekinierzy wbiegli do podziemnych kanałów. Czekali na przeznaczenie, które miało nadejść zgodnie z przepowiednią. Strach odebrał im mowę. Nikt nie próbował się odezwać, bo słowa i tak nie miałyby żadnego znaczenia. Ktoś zabrał głos:

– Podobno pojawiły się portale do nowego życia. – Jeżeli spodziewano się jakichkolwiek słów, to ewentualnie pocieszenia, ale on postanowił wlać nową nadzieję w mieszkańców stolicy. – Widziałem, jak wyłaniały się z ziemi i zapraszały do nowego świata.

Ludzie po kolei wstawali, łapiąc się szansy ratunku.

– No to na co czekamy, wychodźmy na górę!

Ten rozkaz padł z ust Riona Sinkarina. Charna zdziwiła się jego obecnością, bo była przekonana, że on całe dnie przekopuje się przez zwoje w gildii magów, żeby do perfekcji wycisnąć wszystko, co możliwe z magii wody, i przegapił moment ucieczki.

Tyris powstrzymała owacyjne zapędy wszystkich entuzjastów pomysłu Riona.

– Śmiało, wychodźcie na górę, jeżeli chcecie pchać się w sidła śmierci. Teraz już jest za późno, żeby gdziekolwiek uciekać. Świat, jaki znamy, przestaje istnieć. A nowy będziemy musieli zbudować – oznajmiła Tyris, która wcieliła się w rolę władcy nowego porządku świata.

– Przepraszam, ale ja nie mam zamiaru czekać na śmierć – wykrzyczał jeden z kmieci, przepychając się przez tłum w stronę wyjścia.

Rion po krótkiej chwili zdał sobie sprawę z racji słów Tyris i zmienił zdanie, stając po jej stronie.

– Panna Lockenhole ma rację – oznajmił wszystkim głośno i wyraźnie. – Przegapiliśmy czas, w którym mieliśmy szansę dostać się do najbliższego z portali. Jedyną dla nas nadzieją jest pozostanie tutaj i wiara, że starożytni wybrali dla nas inny los niż śmierć w odmętach lawy i zionącej śmierci.

Gawiedź nie była przekonana.

– Jeśli istnieje jakakolwiek szansa, żeby żyć jak normalny człowiek, a nie jak troglodyta, to ja z niej skorzystam – wykrzyczał kmieć, za którego przykładem poszli następni.

Charna nie zamierzała bezmyślnie przyglądać się tej kłótni. Nie mogła uwierzyć, że ludzie, którzy ledwo co uciekli śmierci, chcą do niej sami wyjść.

– Pomyślcie przez chwilę! – Krzyknęła, co wystarczyło, żeby wszyscy zwrócili na nią uwagę. – Widzieliście ten potężny wybuch, który sprowadził was tutaj? To nie było zwykłe zionięcie ogniem przez setki smoków zebranych w jednym miejscu. To było zderzenie miecza mrozu z ostrzem Armagedonu. To, przed czym starożytni próbowali nas ochronić, stało się faktem. Ten wybuch, który wydarzył się na północy zbierze wszystko, co wypełźnie na powierzchnię. Rybę, jelenia, hydrę, smoka, więc myślicie, że was wspaniałomyślnie ocali?

Odpowiedziała jej głucha cisza. Część ocalonych zrozumiała bezsensowność ucieczki do nowego świata. Oczywiście zakładając, że tam faktycznie jest nowy świat. Dziewczyna przekonała wiele osób, ale nie wszystkich.

– Wolę się chwycić skrzydła czarnego smoka, jeśli będę miał jakąkolwiek szansę przeżyć, niż siedzieć tutaj i bezmyślnie, czekając na śmierć – oznajmił kmieć, który zakorzenił w innych sercach chęć walki o przetrwanie.

Już panna Aberville miała na to gotową odpowiedź, ale na znak Tyris odpuściła. Przekonywanie ich nie ma sensu i, patrząc na ludzi, dziewczyna zrozumiała dlaczego. Oni faktycznie wierzyli, że mogą pokonać śmierć i rządzić nią na swój własny sposób.

Głos zabrała Tyris, która szybko wyrosła na nową królową Erathii.

– Ten, kto chce próbować szczęścia, niech idzie. – Wskazała na wyjście z podziemi. – Ale tu miejsce znajdzie się dla każdego z was.

Jako pierwszy wyszedł kmieć, który zainicjował zamieszanie. Mijając pannę Lockenhole, spojrzał na nią pogardliwie, jakby widział w niej kogoś gorszego niż tę, która ogranicza ich wolność i rządzi się terrorem. Za nim poszło wielu mieszczan i kupców, którzy widzieli w tym świetny utarg dla siebie.

Gdy część zniknęła za schodami prowadzącymi na powierzchnię, Tyris zmarkotniała na myśl o tym, co czeka. Zwróciła się do Charny:

– Policz, ilu nas jest.

Naliczyła kilka tysięcy chłopów i wysoko postawionych możnych, a jeszcze nie obeszła połowy skupiska ludzi. Steadwick było ogromnym miastem, nie tylko ze względu na jego infrastrukturę i potęgę twierdzy, lecz również, a nawet przede wszystkim przez wzgląd na populację. Jak jej ojciec mówił, liczba mieszkańców Steadwick sięgała miliona osób, co dawało dowód wielkości stolicy nad innymi głównymi miastami państw ościennych.

Gdy skończyła podała liczbę w przybliżeniu.

– Dwadzieścia tysięcy. Wszyscy zdolni do noszenia broni. – Jakby teraz tym ludziom wojna mąciła umysły, a nie chęć przetrwania.

Mąciła umysł Charny, która wbrew panującej trwodze chciała ciąć kolejnych wrogów. Czasy pokoju były dla niej istną katorgą. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jej potencjał w tym czasie jest marnotrawiony. Od bitwy pod Hartferd czuła, że jej celem jest wieczna nawalanka z wrogami. Udowadnianie na każdym kroku swojej wyższość nad innymi.

Tej samej woli walki nie czuła Tyris. W przeciwieństwie do swojego giermka emanowała pokojem i empatią. Rozumiała ludzi, którzy w rozliczeniu stracili swoich bliskich. Pal licho cały dobytek, to stracił każdy, lecz utrata swojej rodziny wywoływała wśród ludzi wszechobecną rozpacz. Emocje udzielały się pannie Lockenhole, która chciała płakać razem z nimi. Żeby tego nie robić cieszyła się chwilami, gdy ktoś odnalazł członka swojej rodziny lub kogoś bliskiego. Cieszyła się razem z nimi, widząc, że przynajmniej im się poszczęściło.

– Tyris, nie wiemy, czy przeżyjemy, lecz jeśli to zrobimy, to życie na powierzchni nie daje nam żadnych szans na przetrwanie. – Rion Sinkarina odwrócił jej uwagę od panującego smutku. Obawa o jutro musi poczekać. – Musimy nauczyć się żyć tutaj.

Również Tyris była tego świadoma. Zapasy zgromadzone w podziemiach wystarczą na jakiś rok. Później będzie trzeba znaleźć sposób tworzenia własnych zapasów żywności. Do przetrwania brakuje im jednego.

– Na jak długo wystarczy nam wody?

– Miesiąc, może dwa? Nie liczyłbym na więcej.

Wzrokiem szukała swojego giermka. Widziała, że ona w ogóle nie rozstaje się ze swoim mieczem. Wszystko, co o niej mówił John Aberville, się zgadza. W tej kryzysowej sytuacji dziewczyna nie przejęła się zmarłymi istotami, tylko pokazuje pełną gotowość do działania. Podziwiała ją za podejście, lecz martwiła się jej brakiem sumienia. Krzyżowiec nie walczy po to, żeby zabijać, lecz walczy, żeby inni mieli dobre życie. Staje w obronie słabszych, a u niej to wygląda, jakby po prostu szukała zwady z wrogiem.

0 0 votes
Article Rating

Strony: 1 2

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x