fb Rozdział XXIX: Bunt Charny - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Rozdział XXIX: Bunt Charny

23 grudnia 2019
Pobierz w formacie PDF

Okrzyki radości dobiegły do uszu Charny, kiedy wraz z Fioną, Harinem, Idrisem i Branem opuszczała miasto kupca. Zadania wciąż nie wypełnili, bo znaleziona woda okazała się zatruta, ale stłumili pierwszą rebelię w zarodku.

– Niecałe dwa miesiące jesteśmy pod ziemią, a już się chcemy tłuc. Ludzka natura chyba została stworzona do walki – rozmyślała w trakcie dalszej eskapady Charna. Ciemności panujące w tunelu nadal ją pokonywały. Mimo trzymanej pochodni nie mogła spojrzeć w głąb tunelu dalej niż na dziesięć długości swojego ciała. Wystarczało to, żeby dojrzała ściany tunelu, lecz wydrążone korytarze miały nieregularną szerokość. Zobaczenie sufitu nie wchodziło w rachubę z powodu głębokości zejścia pod ziemię.

Zmierzali w stronę miasta wskazanego przez kupca. Jeśli mówił prawdę, to w ciągu tygodnia powinni dojść, choć narzucone szybkie tempo marszu daje nadzieję, że znajdą się tam prędzej.

Każdy z żołnierzy wyposażony został w zapas wody potrzebny na przetrwanie trzech tygodni. Dwa już stracili na dojście do miasta i walkę z handlowcem. Mieli teraz mniej niż jedną trzecią zapasu wody, co powinno im wystarczyć na dojście do kolejnego miasta.

– Co jeśli handlowiec kłamał? – Charna nawet nie chciała dokańczać odpowiedzi, choć jej wyobraźnia podsuwała jej widok umierających z pragnienia żołnierzy. Mieli za sobą trzy dni drogi. Narzucili sobie solidne tempo, więc może za dwa dni dojdą na miejsce. – Daleko jeszcze? – zapytała Fiona.

Charna już chciała odpowiedzieć na pytanie Fiony, kiedy z ciemności wyłoniło się coś na kształt wejścia do kopalni. Z niego wychodziły tory, ale wbrew nim wejście do kopalni zostało zabite dechami, jakby mówiło, że kopalnia nie ma już nic do zaoferowania.

Jednak coś Charnie nie pasowało w tym, jak prezentuje się kopalnia.

– Opuszczona kopalnia – powiedział Harin. – Kiedyś w nich pracowali ślepi troglodyci, teraz jedyne, co tam możemy spotkać, to tylko zjawy.

– No właśnie, a co z głosami? – Zastanawiała się panna Aberville. Od momentu zejścia pod ziemię, ani razu ich nie słyszała. Nie wierzyła, że tak po prostu jej odpuściły, więc czemu ich nie ma? Nie chciała, żeby wzmogły swój atak w najmniej spodziewanym momencie, skutecznie niszcząc jej myśli. Ale póki ich nie ma, nie będzie sobie nimi zaśmiecać głowy. Teraz interesowała ją ta kopalnia.

– Nie wydaje mi się – zaoponowała Charna.

Harin spojrzał na nią spode łba.

– Nie dostrzegłaś, że wejście do kopalni jest zabite dechami?

– Skoro jest zamknięta, to dlaczego tory są nowe?

– Jeszcze nie zdążyły się zniszczyć. Od momentu przepędzenia stąd demonów i Nighończyków minęło dziesięć lat. Tak szybko metal nie niszczeje, a coś o metalu wiem, bo pracuję z nim.

Mimo że doceniała jego zawód, to tę uwagę puściła mimo uszu. Przeczucie jej mówiło, że tam w środku jest coś, za co będą jej dziękować.

– Wchodzimy do środka – rozkazała, ale w spojrzeniu żołnierzy dostrzegła, że nie aprobują jej pomysłu.

– Charna, nie mamy na to czasu. – Fiona pierwsza wyraziła sprzeciw. – Brakuje nam wody. Zapasów mamy maksymalnie na kilka dni, a ty chcesz nas wysyłać na pewną śmierć? Jedyne, co tam spotkamy, to zjawy niechętnie patrzące na nas, że naruszamy ich rewir.

– Walczyłam z nekromantami i wiem, jacy oni są. Gdyby faktycznie byli w środku, to z tej kopalni jedynie śmierć byś czuła. Nie bądźcie takimi pesymistami, zbadajmy, co tam jest.

Podeszła do kopalni, wyciągnęła miecz z pochwy i rozwaliła pierwsze deski wbite do ściany. Po chwili wszystkie leżały na ziemi. Odsunęła je i weszła do środka. Pozostali niechętnie, ale poszli za panną Aberville.

Początkowo Charna chciała przyznać rację swojej małej armii. Kopalnia wyglądała na opuszczoną, nawet światła pochodni wskazywały na zaprzestanie wydobycia od dobrych kilku lat. Dzięki wąskiemu przejściu światło Harina dobiegało dalej niż na zewnątrz kopalni. Sam chłopak po kolei zapalał pochodnie na ścianie, dzięki czemu jeszcze bardziej rozjaśniał otoczenie.

Młoda dowódczyni wyczuwała narastający wraz z kolejnymi krokami strach w swoim oddziale. Wcale się nie zdziwi, jeśli zbuntują się przeciw niej i wyjdą z kopalni wbrew jej woli, dlatego też sama dawała przykład odwagi i pewnym krokiem szła przed siebie.

– Charna, tutaj naprawdę nic nie ma. – Wyskoczył przed szereg Idris. – Z tej kopalni już wyniesiono wszystko, co cenne. Co chcesz tutaj znaleźć?

– Skoro według ciebie nic tutaj nie ma, to czemu się boisz?

Pytanie Charny zbiło Idrisa z pantałyku. Mogli się nie zgadzać co do zwiedzania opuszczonej kopalni, lecz nie mogli zaprzeczyć, że coś w niej jest. Dziewczyna chciała się dowiedzieć co.

W oddali słyszeli chrumkające głosy, które wskazywały na jakąś małą postać, lecz ich dźwięk wystarczył, aby wywołać strach w szeregach oddziału.

– To zjawy! – Krzyknął jeden z żołnierzy. – Ukarzą nas za wtargnięcie na ich teren.

– Zjawy nie wydają świńskich rechotów. – Odpowiedziała dowódczyni, wyciągając miecz. Z niecierpliwością czekała na walkę.

W ślad za nią żołnierze dobyli broni. Oddział Charny był całkowicie przerażony, natomiast ona próbowała umiejscowić dźwięki dochodzące do jej uszu. Nie potrafiła określić, ilu jest przeciwników, lecz od razu poznała pochodzenie głosów – troglodyci. Tylko ich mowa przypomina świńskie błaganie o resztki ze stołu. Teraz potrzebowała dowiedzieć się, jaka jest ich liczebność. Słuchała krzyków najniższych poziomowo jednostek Nighonu i… wyliczyła co najmniej z dwieście gardeł, które zmierzają na nich.

– Harin, pochodnia! – Krzyknęła na cały głos. Gdy ją jej podawał, poczuła, że jego ręce trzęsą się ze strachu. Czując przerażenie całego oddziału, wydała komendy:

– Zbrojni i wszyscy, którzy mają miecze, kucnąć przed kusznikami. Kusznicy na moją komendę wypuszczacie strzały. Zapalę pochodnie, żebyśmy odnaleźli się w tej ciemności, i zaraz wracam.

Oddalała się w głąb pustego tunelu, zapalając pochodnie. Im dalej była od oddziału, tym wyraźniej i głośniej słyszała bojowe odgłosy troglodytów. Wraz ze skracaniem dystansu do wroga czuła, jak krew w niej buzuje coraz mocniej. Ręka ją świerzbi, żeby wbrew rozsądkowi pobiec i rozpłatać kilku troglodytów.

W przeciwieństwie do Charny żołnierze nie czuli takiej chęci do walki. Ograniczeni byli przez ich własne przerażenie, które nawet wyłączało ich podstawowe ruchy.

Wróciła do swojego oddziału, kiedy wystarczająco oświetliła miejsce nadchodzącej bitwy. Czuła, że musi zmotywować podległych jej żołnierzy.

– Kusznicy, na mój znak rozpoczynacie ostrzał. Zanim do nas dobiegną, wykończymy ich sporo. Resztę dopiero weźmiemy, kiedy nas zaatakują. Nie wcześniej i nie później. Mimo to kusznicy, jak będziecie w stanie strzelać, róbcie to, gdy nie będziecie mogli, walczcie wręcz.

Teraz pozostało im czekanie. Chrumkania były już tak głośne, że Charna zastanawiała się, dlaczego jeszcze ich nie widać. Rozchodzące się dźwięki negatywnie wpływały na morale jej oddziałów i jeśli tak dalej pójdzie, wówczas z przerażeniem będą uciekać, a to zaprowadzi ich tylko na śmierć.

Dowódczyni wrzasnęła na cały głos, próbując przekrzyczeć gardła troglodytów. Dołączyło do niej siedemdziesięciu ludzi, którzy byli gotowi na oddanie życia w celu ochrony swoich obywateli. Mimo że wciąż widziała strach w oczach żołnierzy i nadchodzącą śmierć, ucieszyła się, że nie dają się prowadzić śmierci za rękę.

– Jeśli mamy umrzeć, to nie dziś. – Charna dopiero teraz zrozumiała, dlaczego tak istotne jest zagrzewanie innych do walki. – Jeśli mamy umrzeć to nie dziś! Jeśli mamy umrzeć, to nie dziś! – Następne razy powtarzał za nią cały oddział, czym jeszcze bardziej wzmocnili swoją odwagę.

Przeciwnicy jeszcze nie wyszli z ciemności, lecz po ich odgłosach, oceniła, że już są w zasięgu kusz.

– Kusznicy, ognia!

Pierwsze strzały wleciały w ciemność. Wbiły się w nią niczym w powietrze i w mroku szukały swoich żywych celów. Charna była przekonana, że znalazły je.

Pierwsi troglodyci wybiegli z ciemności. Nie stosowali żadnej formacji, tylko luźno biegli na swoich przeciwników. Panna Aberville dostrzegła lekkie poruszenie wśród swoich oddziałów. Strach znowu zacisnął im zęby.

– Zbrojni, tarcze w gotowości. – Wyciągnęła swoją, tworząc przeszkodę, od której mają się odbić troglodyci. W jej ślady poszli pozostali żołnierze. Stworzyli mur złożony z erathiańskich tarcz, który miał oddzielić wrogów od kuszników. – Kusznicy, ognia!

Kolejne salwy przebijały się przez przeciwników i leciały dalej. Niektóre z nich przeszywały jednych, by wbić się w następnych. Troglodyci mieli skórę naciągniętą na kości i aż dziwne, że byli w stanie utrzymać dzidy. Było ich dużo więcej, niż spodziewała się Charna. Przez chwilę giermka panny Lockenhole ogarnął strach, ale od razu podbudowała się na duchu, stojąc pewnie i z niecierpliwością czekając na przeciwników. Podnosiła tym morale wśród swoich rycerzy.

Troglodyci biegli na złamanie karku, nawet dolatujące bełty nie mogły ich powstrzymać. Zbliżali się coraz bardziej. Bełty skutecznie powalały przeciwników, lecz wciąż przewaga liczebna była po stronie jednostek nighońskich.

Dziewczyna chciała dysponować czymś więcej niż tylko siłami ludzkimi, lecz nic nie miała w zanadrzu. Przypomniała sobie czary, które rzucała Sorsha Margary w trakcie bitwy. Pole siłowe lub łańcuch piorunów byłyby teraz przydatne, lecz nie potrafi jeszcze posługiwać się zaklęciami. Ten brak może się zemścić.

Żołnierze twardo stali, lecz gdy uderzyli w nich z rozpędzeni troglodyci, część z nich z ledwością utrzymała się na nogach. W tym i Charna, która mimo swojego zamiłowania do walki wciąż miała dziewczęcą budowę. Fionę, Brana, Harina i Idrisa postawiła w drugim rzędzie, który wbrew rozkazowi panny Aberville naparł na pierwszy rząd, dzięki czemu utrzymali szyk. Dziewczyna podziękowała za ten gest.

0 0 votes
Article Rating

Strony: 1 2

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x