Rozdział XXV: Bunt Charny
25 listopada 2019– Szukamy wody. – Charna po raz kolejny przypomina swojej drużynie o przyświecającym jej celu. – W czasie okupacji Steadwick Nighończycy wybudowali gęstą sieć kanałów podziemnych, skądś więc musieli czerpać wodę.
Oprócz Fiony i Harina Charna wzięła Idrisa oraz Brana. Obydwaj zajmowali się końmi na życzenie czempionów i kawalerzystów. Zaskoczyli Charnę, kiedy oznajmili o sprowadzeniu kilku z nich do podziemi. Wszystko działo się szybko i nie zdążyli popatrzeć na płcie zwierząt, ale udało im się wziąć je po równo.
Charna Aberville poleciła Fionie Hart sporządzanie na bieżąco mapy pokonanych kanałów. Pomoże im to odnajdywać się w ich gęstej sieci.
Według wszelkich zapisków o podziemnych tunelach w pobliżu stolicy władcy podziemi rozbudowali trzy połączone ze sobą miasta, a od najbliższego z nich wiódł tunel prosto do Steadwick. Pokonali bramę, na której dawniej Nighończycy próbowali powstrzymać przedzierające się oddziały Erathian. Niewiele im to pomogło.
Krążyli w odmętach ciemności, która odkrywała swoje tajemnice na tyle, na ile pozwalały im pochodnie. Mijali liczne złoża kamienia, a nawet dóbr unikatowych, jak klejnoty, kryształy, siarka, czy rtęć. Jeśli nauczyliby się je wydobywać, szybko stanęliby na nogi. Jednakże jak tutaj budować przyszłość, kiedy ludzie cały czas żyją przeszłością? Przez dwa tygodnie nie mieli żadnego kontaktu z ocalałymi. Eksplorowali kanały, odnosząc wrażenie, że nigdzie nie dochodzą.
– To chyba nie jest budowla w naszym stylu. – Wskazał Harin przed siebie.
Przed nimi znalazło się wielkie skupisko złotych kamieni. Budowla była dwupoziomowa. Pierwszy stanowiły niższe mury, z których broniono się przed najeźdźcami. Wejście do nich prowadziło przez most podnoszony wielkimi żelaznymi łańcuchami. Z murów gdzieniegdzie wystawały baszty, zwieńczone na szczytach ostrymi jak łuski smoka piki. Za murami znajdował się drugi, wyższy poziom budowli. Jedyne co wyróżniało wyższy poziom od niższego to ogromne okna pomiędzy basztami.
Giermek Tyris nie miał pojęcia, co to jest, ale córka zdrajcy miała.
– Spodziewałam się, że zostaną zniszczone po naszych najazdach. Nie wiem, dlaczego zamki władców podziemi pozostawiono w nienaruszonym stanie od czasów podboju.
– A więc tam na pewno musi być woda. – Zauważyła oczywisty fakt Charna. – I problemy – dodała niesłyszalnie. Niemniej jako pierwsza ruszyła na zamek.
Wiedziała, dlaczego woda jest tak istotna. Mieli jej na wyczerpaniu. Jedzenie jakoś sobie zorganizują, ale wody bez źródła nie dadzą rady. Zamienianie brył w wodę jest zbyt monotonne i męczące. Zresztą i tak Rion jeszcze wszystkich nie zdążył wyleczyć, więc niech nie bierze się za rzucanie pocisków lodu w nieskończonej ilości.
Zbliżali się do opuszczonego mostu zwodzonego. Na zamki władców podziemi inaczej mówiono lochy, ze względu na usytuowanie siedlisk ich jednostek, które od piątego poziomu mieściły się w lochach. Charna jako pierwsza spojrzała w grotę, w której znajdowała się smocza jaskinia. Była wypełniona siarką, świecącą niczym monety odbijające słońce. Teraz rozumiała, dlaczego w oddziałach erathiańskich smoki wzbudzały taki lęk, te potężne istoty zionące ogniem, które bardzo ciężko sprowadzało się na ziemię.
Gdy znaleźli się za murami, nagle przed nimi pojawił się człowiek ubrany dość wykwintnie, z mnóstwem złotych łańcuchów. Mieli do czynienia z kupcem, możliwe, że jednym z tych, o których wspominał Harin.
– Witajcie, drodzy Erathianie! Cóż was do nas sprowadza?
– Rozglądamy się – odparła Charna. – Poszukujemy czegoś, co może się tutaj znajdować.
– A co was interesuje? A nuż będę mógł spełnić.
Panna Aberville zauważyła, że on doskonale zdaje sobie sprawę, po co przyszli. Swój plan zysku przygotowywał przez dłuższy czas i teraz zdaje się go realizować.
– Woda. Nighończycy skądś musieli ją brać, więc musi być tutaj jakaś studnia, albo coś takiego. Zamierzamy to wykorzystać dla ocalałych ze Steadwick.
Widziała po nim, że czekał na takie słowa.
– Posiadamy jej pod dostatkiem. – Jego ton ewidentnie wskazywał, że nie zamierza dzielić się swoimi skarbami. Nie za darmo. – Myślę, że ubijemy interes, który zadowoli i was, i nas.
– Działamy z interesu Tyris Lockenhole, nowej królowej Erathii. – Zwróciła na siebie zdziwione spojrzenia współtowarzyszy, którzy szybko zrozumieli, że jest to jej gra słowna. – Ona nie zamierza paktować, a zważywszy, że te tereny są objęte kontrolą Erathii, podlegacie jej prawom.
– Proszę nie zapominać, że Rozliczenie pochłonęło wszystko, również państwa. Z tego względu nie ma kogoś, kto może nam zabronić robić tego, co chcemy. – Bezczelnie zaśmiał się kupiec. – Zatem albo postępujemy zgodnie z zasadą rynku, albo naszą rozmowę uważam za zakończoną.
Te słowa rozzłościły pannę Aberville. Wyciągnęła miecz i przystawiła go do brody kupca. Podobnie zachowała się cała jej drużyna.
– Dalej podlegasz jurysdykcji Erathii i jej rządców. Mimo że znajdujemy się pod ziemią, jesteśmy na terenie Erathii, więc jeśli jej królowa coś zarządzi, to ty wypełniasz to sumiennie i bez zastanowienia. Inaczej za swoją niesubordynację jesteś sądzony jak zbrodniarz i w najlepszym wypadku grozi ci szybka kara śmierci, zrozumiałeś?
Ani trochę nie przejął się słowami Charny. Zaśmiał się, jakby jego potężne karty przytłaczały całą przewagę, jaką dziewczyna miała nad nim.
– Erathia już nie istnieje, a wy nawet o tym nie wiecie. Panowie! – Za nim pojawiło się dwudziestu żołnierzy uzbrojonych w miecze i tarcze. Wszyscy wyglądali na silnych osiłków, którzy z walką mieli dużo wspólnego. Charna nie przeraziła się ich widokiem, bo ze straszniejszymi wrogami miała do czynienia na północy kraju, ale jej współtowarzysze nie brali udziału w wyprawach wojennych.
– Widzę, że wasza odwaga uleciała. – Kupiec wyglądał na ucieszonego z dopięcia swego.
Dziewczyna szukała rozwiązania tej sytuacji: walka odpada, wyzwanie na uczciwy pojedynek również, bo takie mendy jak on mają gdzieś zasady rycerskie, podobnie jak jego sługusy. Przewaga była po stronie kupca i to nie ulegało wątpliwości. Miała tylko jedną możliwość.
– Dobra, ten pojedynek wygrałeś. – Nic tak nie działa na ego, jak przyznanie się do porażki i uczynienie kogoś zwycięzcą. – Teraz odejdziemy, lecz jeśli myślisz, że nie wrócimy…
– Ależ ja chcę, żebyście wrócili – odrzekł arogancko gościom. – Chcę, żebyście wrócili, bo pragnę z wami nawiązać długą współpracę, na podstawie której wy otrzymacie wodę, a ja na tym zarobię.
Ta wyższość kupca zaczynała drażnić Charnę, podobnie jak Fionę i resztę współtowarzyszy. Ponadto jest na tyle opryskliwy, że śmie przerywać zdanie giermkowi szanowanej Tyris Lockenhole. W obliczu tych zniewag dziewczyna musiała się powstrzymywać, by nie zaatakować handlowca tu i teraz, jednakże była świadoma, że przyniosłoby to więcej strat niż pożytku.
– Naprawdę myślisz, że jak wrócimy, to będziesz miał cokolwiek do powiedzenia? Nie będzie nas kilku, tylko kilkuset, a wtedy wasza dwudziestka na niewiele się zda.
Jej rozmówca gwizdnął, w odpowiedzi zza murów i głazów wyłonili się łucznicy, którzy na cel obrali sobie pięciu gości. Ich cięciwy były gotowe do wypuszczenia strzał. Wystarczył jeden sygnał ich szefa.
– Jak widzisz, ma kto pilnować dobra, którego tak bardzo potrzebujecie. – Panna Aberville rozejrzała się po łucznikach. Na pierwszy rzut oka naliczyła hordę czekających na rozkaz. – Więc teraz posłuchaj. Jeśli wrócicie i będziecie chcieli siłą zagarnąć moje zasoby wody, przywitacie się z setkami strzał, lecz jeśli chcecie współpracować, to na naszych warunkach, a udostępnimy wam wodę za odpowiednią cenę. Przekażcie to waszemu dowódcy.
Charna z wściekłością patrzyła na to wszystko. Ręka jej kręciła się wokół rękojeści, a emocje podsycały ją, żeby wzięła miecz i zaatakowała kupca. Nie mogła patrzeć, na jego facjatę, obrazującą wyzysk i poniżenie z jego strony. Dla niego tragedia innych jest równa z jego szczęściem, na którym zamierza zbić złoty interes.
Dlatego zobaczy wielką Erathię w akcji.
– Jeszcze tu wrócimy – oznajmiła dziewczyna. – A wtedy będziesz błagał, żebyśmy nie zażyczyli za nią twojego życia.
– To ma być groźba?
– Przepowiednia. – Dała znak pozostałym, że nic tu po nich. Czekała na nią potyczka, a dla Fiony, Idrisa, Brana i Harina – wielka bitwa.