Rozdział XXVII: Bunt Charny
9 grudnia 2019Na sygnał Tyris Lockenhole Charna pognała z żołnierzami do boju. Wszyscy napełnieni pozytywnym wigorem rozpoczęli najazd na miasto nighońskie. Do armii daleko jej było z nazwy, ale niewiele z nastawienia. Ludzie głośno i radośnie krzyczeli, pchając się do walki.
Charna dostrzegła na murach łuczników z założonymi strzałami, lecz dziwiła się, że nie wypuszczają ich z łuków. Wbiegła do miasta z nadzieją, że znajdzie się w samym środku walki, ale bitwa już się skończyła. Była wściekła, że panna Lockenhole znów wzięła wszystkich przeciwników na siebie. A tak chciała stanąć do walki z wrogiem.
Nieśmiało przeciwnicy z murów wbiegali przed oddziały Charny. Ustawili się między dziewczyną a Tyris, lecz nie wiedzieli, co zrobić. Głos zabrała rycerka.
– Zagrałeś i przegrałeś – oznajmiła kupcowi. Wzięła go za bety, żeby zauważyć jego strach z powodu zbliżającej się śmierci, ale jedyne, co zobaczyła, to pewność z panowania nad sytuacją. – Zatem jeśli nam powiesz, gdzie znajdują się składy wody, to będziesz miał sprawiedliwy proces za odmowę wykonania królewskiego rozkazu. W przeciwnym wypadku spłoniesz na stosie bez sądu.
Kupiec nie przeląkł się tym. Tyris wyczuwała, że jej przeciwnik jeszcze coś ukrywa.
– Charna, odnajdź wodę – poleciła dziewczynie.
– Mam rozciąć na pół łuczników, którzy stoją przede mną i nie wiedzą, do czego łuk służy?
Rycerka przypomniała sobie o łucznikach, na których rzuciła zapomnienie. Nie liczyła, że pchną się na desperację w obronie interesów swojego przełożonego. Byli zdezorientowani i nie wiedzieli, po której stronie stanąć. Postanowiła dać im szansę.
– Jeśli teraz rzucicie broń i poddacie się rządom Erathii, zapomniane będą wasze uczynki i będziecie kontynuować służbę pod naszym sztandarem.
Łucznicy wciąż nie wiedzieli, do czego służy łuk, lecz nawet gdyby posiedli tę wiedzę, to i tak nie mieliby szans z tysiącem oddziałów czekających pod komendą Charny na jej jeden ruch. Rzucili posiadany oręż i odwrócili się przeciwko swojemu chlebodawcy.
Tyris triumfalnie się uśmiechnęła.
Charna zwróciła się do Fiony:
– Idź zbadaj te wszystkie jaskinie, ja wezmę ludzi i przejdziemy przez fort na drugą stronę.
Dziewczyna przyjęła rozkaz, po czym zebrała kilku łuczników i krzyżowców i udała się do jaskiń. Następnie Charna przydzieliła zadania kolejnym dowódcom. „Dowódcy?” Wyśmiała swoje wybory w myślach – niewielu z nich miało do czynienia z walką, a co dopiero z dowodzeniem w trudnych sytuacjach. Charna wybierała tych, którzy na pierwszy rzut oka wyglądali na zdolnych do podejmowania inicjatywy.
Wybrała dziesięciu łuczników i poszła z nimi rozpoznać największy teren, na którym miała nadzieję spotkać wroga i posiekać go na kawałki, chociażby za to, że ukrywał się nielegalnie od czasów kampanii odrodzenia Erathii.
Przeszła przez kolejny most zwodzony i przed nią otworzyła się twierdza jeszcze bardziej błyszcząca złotem, a podobno władcy podziemi byli tacy biedni. W holu przechodnim praktycznie nic nie było. Żadnych ozdób, proporców, jedynie dywany, które wskazywały kierunek do poszczególnych sal. Na wprost znajdowało się wejście na wyższe kondygnacje budynku, a po lewej i prawej przejścia do podziemi.
– Harin, weź kilku ludzi i idźcie w prawo. Ja pójdę w lewo. –Kowal od zejścia po raz pierwszy pod ziemię był żywo zainteresowany tym, co działo się w mieście oraz dookoła niego. Charnie bardzo to odpowiadało, a Tyris dawała ciche przyzwolenie, zważywszy, że Erathia obecnie nie posiada chętnych do działania osób.
Charna skierowała się w kierunku lewego przejścia. Nim zdążyli wejść, uderzył ich smród rozkładających się trupów. Przypadkiem wybrała więzienia. Była zadowolona z możliwości pobicia kogoś.
– Wyciągnąć broń. Oczy szeroko otwarte. Cokolwiek tutaj jest, nie będzie zadowolone z naszej obecności.
Przesuwali się krok po kroku, czekając na nadchodzące niebezpieczeństwo. W ten sposób pokonali kilka pięter w dół.
– Panno Aberville, przez ten smród zaraz się udusimy –oznajmił jeden z kuszników. Dziewczyna się z nim zgadzała. Odór śmierci i zepsucia dostający się do jej nozdrzy odrzucał ją na bok i wywoływał odruchy wymiotne. Całe szczęście nic nie jadła, bo w przeciwnym wypadku przyozdobiłaby ściany zamku nighońskiego. Była cała zielona, jakby ktoś rzucał na nią czar osłabienia. Nie wiedziała, jak zaklęcie działa, ale Sorsha opowiadała jej, że wtedy wszystkim pod działaniem zaklęcia zielenieje skóra, a oni sami atakują z mniejszą zapalczywością.
Na kolejnym poziomie doszli do zamkniętych cel. Po jednej i po drugiej stronie korytarza znajdowały się cele z kratami oplecionymi ludzkimi kośćmi. Do smrodu się przyzwyczaili, ale nie do takich widoków. Połowa towarzyszy Charny rzygała, gdzie popadnie, nie patrząc, czy czegoś nie zbezczeszczą.
Charna miała do czynienia z kościotrupami na północy, więc nie przerażał jej ten widok, ale rozumiała, dlaczego inni tak reagowali. Zerknęła do jednej z cel. Szkielet trzymał kraty rękami, a jego nogi swobodnie leżały na podłodze. Za życia musiał walczyć z kratami, żeby stąd uciec, kiedy Nighończycy zostali odparci przez wojska Katarzyny.
– Wie ktoś z was, dlaczego nikt nie pomógł tym biedakom, zostawiając ich na śmierć? – Myśli kłębiące się jej w głowie wypuściła do starszych w swoim oddziale.
– To nie są ludzie, panno Aberville. – Zaszokował ją żołnierz. – Troglodyci tutaj w ciężkich mękach ginęli, nie zdążyli ich uratować. Katarzyna, widząc to, postanowiła zostawić ich na śmierć. Stąd ten smród. Ludzkie zwłoki aż takiego wielkiego odoru nie dają.
Czyli jednak też potrafimy być okrutni – pomyślała Charna.
Na niższych piętrach oprócz widoku umarłych troglodytów, meduz, złych oczu, a nawet minotaurów nie było żadnych poszlak wskazujących na obecność wody.
Wrócili do holu wejściowego, dziękując, za możliwość oddychania w miarę czystym powietrzem. Po chwili wrócił Harin, lecz miał tak samo kiepskie wiadomości jak ona. Pozostało im jeszcze jedno rozwiązanie, choć Charnie wydawało się ono najabsurdalniejsze ze wszystkich.
– Dla pewności chodźmy schodami.
– Pani, ale woda płynie w ziemi, nie w powietrzu.
– Wiem, że jest to absurdalne rozwiązanie, ale dla pewności pójdźmy sprawdzić.
Już z góry wiedziała, że wrócą z niczym. Miała nadzieję, że Fionie, Idrisowi oraz pozostałym drużynom udało się znaleźć coś więcej niż im. Wchodzili na wyższe kondygnacje zamku. Pierwsze piętro wyglądało, jakby tutaj była druga część służąca obronie miasta. Wyższe piętro przeznaczono dla ogromnego stołu, w których dowódcy omawiali swoje strategie. Dopiero trzecie piętro oprócz wejścia do niego posiadało dodatkowe, które według logiki Charny było bezużyteczne lub prowadziło na świeże powietrze. Jednak panowała w nim całkowita ciemność, toteż dziewczyna od razu skierowała tam swoje oddziały. Szli ostrożnie, mając na uwadze możliwe niebezpieczeństwo. Gdy dotarli na sam koniec korytarza, znaleźli się w oświetlonej jaskini. Z powodu jej ogromu nie dostrzegli jej drugiego końca. Stali na twardym kamienistym gruncie, a przed nimi rozciągało się… ogromne jezioro.
Charna lekko się uśmiechnęła na ten widok, a żołnierze byli rozentuzjazmowani.
– Panno Aberville, proszę o zezwolenie na krótką kąpiel, nim zaczniemy gromadzić zapasy – poprosił jeden z żołnierzy.
– Zezwalam.
Grupa żołnierzy wbiegła do wody niczym konie wyścigowe. Na chwilę zapomnieli, jak to jest być dorosłym i niczym małe dzieci kąpali się w wodzie. Ochlapywali się, dla zabawy podtapiali, bawili bez umiaru i nie przejmując się bezpieczeństwem.
– A ty nie chcesz się kąpać? – Spytał Harin.
– Nie umiem pływać, jeszcze się utopię. – Nie była to prawda, ale nie chciała, żeby się dopytywał.
Panna Aberville po raz pierwszy wykonała zadanie jako rycerka, mimo że wciąż miała tytuł giermka. Rozliczenie, które ich dopadło, zabrało ze sobą wielu wielkich dowódców. Sporo z nich zdążyło wejść do portali, które pojawiły się w chwili wybuchu, lecz ci, którym się to nie udało, zostali porwani wraz z wybuchem do świata starożytnych. Dlatego też ona, chociaż jest giermkiem, została zmuszona do wykonywania obowiązków starszych rangą. Czuła się rycerzem w pełnym tego słowa znaczeniu. I jak na pierwsze zadanie poszło jej dość dobrze.
Jednak niezupełnie.
Gdy rozmawiała z Harinem, dostrzegła, jak jeden z żołnierzy z ledwością wyszedł z wody. Całe ciało miał przekrwione, jakby woda obdarła go ze skóry. Czołgał się po ziemi, byle znaleźć się jak najdalej od wody. Natychmiast pobiegła do rannego. Gdy go dotknęła, poczuła, że jego ciało jest gorące niczym rozgrzany metal. Ubrała grubą rękawicę i odwróciła go na drugą stronę. Żołnierz, mając uwolnione gardło, pluł krwią, a z ust wyciekała biało-zielona piana.
Gdy wyrzucił z siebie, co miał wyrzucić, dusza opuściła jego ciało. Dziewczyna zerknęła za resztą swoich żołnierzy i już zrozumiała, że woda porwała ich na samo dno.
– A gdzie pozostali? – Zapytał przerażony Harin widokiem śmierci.
– Woda wciągnęła ich ze sobą – powiedziała ze spokojem Charna. Nie wie, czemu ktoś ją zatruł, ale woda z tego zbiornika jest niezdatna do spożycia.