Rozdział XXX: Bunt Charny
30 grudnia 2019Poczuła silne trącenie w ramię. Miała nadzieję, że to, co ją budzi, to tylko iluzja, która za chwilę odejdzie w niepamięć. Szturchnięcia stawały się mocniejsze, zupełnie jakby ktoś próbował ją przywrócić do życia. Dopiero wylana na nią zimna woda wybudził ją. Energicznie usiadła, by odkryć sprawcę. Fiona trzymała pustą manierkę.
– Panno Aberville, wszystko w porządku? – Spytał zmartwiony Bran.
Charna pokręciła energicznie głową, próbując strzepać z siebie resztkę wody. Powstała i jedyne, co dostrzegła, to tłum gapiów wpatrzonych na nią.
– Długo spałam?
– Ja bym to snem nie nazwał – odezwał się Bran. – Już od dłuższej chwili próbujemy cię obudzić. Nawet Harin wymierzył ci kilka solidnych ciosów w bark.
Dopiero jak o nim wspomniał, to Charna poczuła, że mięśnie lewego barku na każdy jej ruch odzywają się silnym bólem.
– Powinnam ci, Harin, karę wymierzyć – zażartowała.
Charna podeszła do źródełka, by napełnić swoją manierkę. Jeśli będzie dobrze racjonować swój zapas, to do następnego miasta powinno jej wystarczyć.
– A więc możemy wracać – odparł jeden z kuszników. – Zrobiliśmy swoje, więc najwyższy czas przekazać pozostałym dobrą nowinę.
Charna nie potwierdzała jego optymizmu.
– Niestety, ale to nie koniec naszej misji.
Czekali na wyjaśnienia. Początkowo myśleli, że zaprzeczenie jest efektem ubocznym jej długiego powrotu do żywych, lecz natychmiast, jak ta myśl im się pojawiła, tak równie szybko zniknęła.
– Tyle wody nie wystarczy dla wszystkich. Odkryliśmy to źródełko przez przypadek. Nie o nim mówił kupiec. Zresztą sami tak z początku uważaliście, że nie warto tu wchodzić, tylko iść do miasta, o którym wspominał.
Chcąc nie chcąc, musieli się z nią zgodzić. Źródełko wystarczy dla wszystkich pracowników tej kopalni, lecz nie napoi niecałych dwudziestu tysięcy głów.
– Wychodzimy stąd i lecimy w stronę miasta. Tam na pewno jest tego więcej.
Zgodnie z rozkazem żołnierze wychodzili na górę. Charna dostrzegła, że wspinaczka już nie jest taka prosta jak zejście. Wielu żołnierzy miało trudności z wejściem na górę, lecz kiedy pierwsi to zrobili, dziewczyna wiedziała, że następni z odrobiną pomocy również podołają.
Na końcu została ona. Pierwsze podciągnięcia na linie i już zrozumiała, dlaczego żołnierze mieli takie problemy z wyjściem na górę. Nie wyciągnęła się do połowy liny, a już jej mięśnie odpadały. Na szczęście pozostali żołnierze pomogli jej wyjść z dziury, bo inaczej miałaby twarde przywitanie z ziemią.
W kopalni poradzili sobie z ciemnością dzięki pochodniom. Kiedy z niej wyszli, nawet one nie były w stanie rozświetlić całych tuneli. Charna z powrotem odgrywała rolę dowódczyni, prowadząc ich do następnego nighońskiego miasta. Mieli z jakieś dwa dni do pokonania, zgodnie ze słowami kupca.
Wiedziała, że w dobrym kierunku idą, lecz zastanowiało ją coś innego.
– Myślicie, że zdążył powiadomić swoje sługi o przegranej?
– Na pewno nie – odrzekł Harin. – A czemu pytasz?
– Zastanawia mnie brak dostawców wody. Obrońcy kupca musieli skądś czerpać wodę, a skoro pobierali ją z miasta, do którego zmierzamy, to czemu nikt z niego nie jedzie?
Dla Fiony również było to nietypowe.
– Powinniśmy kogoś zauważyć, a faktycznie nikogo nie ma.
– Straciliśmy dzień w kopalni. Wtedy mogły jakieś zapasy przejechać.
Panna Aberville przyznała rację Harinowi. Faktycznie w trakcie ich przeszukiwania kopalni ktoś mógł na tym skorzystać i przeprawić się w stronę poprzedniego miasta, ale czy takich zapasów nie uzupełnia się codziennie? Najmniejszej ochoty nie miała, żeby znaleźć teraz na to odpowiedź. Zmierzała dalej licząc, że sama się rozwiąże.
– Coś za dużo odpowiedzi muszę znaleźć – pomyślała Charna, która zrobiła krótkie przypomnienie swoich pytań od czasu przybycia do Steadwick. Część z nich straciło rację bytu poprzez przymusowe zejście do podziemi, ale na ich miejscu pojawiły się nowe. Wciąż ma dużo nierozwiązanych zagadek.
Po tej bitwie dostrzegła, że żołnierzy wypełniła znów odwaga. Ta jedna bitwa zmieniła wiele w ich mentalności. Teraz zrozumieli, że znajdują się w jednym wielkim organizmie i każda jego odnoga jest istotna dla jego funkcjonowania. Problemy jednego człowieka są problemami wielu. Przyjemnie jej się patrzy na takie wytworzone koligacje wśród żołnierzy.
Zapewne Tyris podobne powiązania wytworzyła między ludźmi w Steadwick. Jeśli wszyscy razem nie będą współpracować, wtedy jedyne, co ich czeka, to śmierć.
Gdy tak rozmyślała, ich oczom ukazała się ściana. Przez cały czas zmierzali ślepą uliczką. Kupiec ich okłamał.
– Niech jasny szlag trafi tego cholernego kupca – Bran z wściekłości kopał we wszystko, co napotkało jego nogi. – Oszukał nas jak małe dzieci.
– Dajcie mi tę mendę, to jej flaki rozpruję. – Wyciągnęła miecz Fiona i odwróciła się z zamiarem powrotu do wcześniejszego miasta.
Z wściekłości darli się wszyscy żołnierze. Nie po to zmierzali te kilka dni, żeby teraz ich trud poszedł na marne. Ich serce przepalała zemsta. Chcieli odpłacić za to kłamstwo temu, przez którego tutaj dotarli.
Charna początkowo też miała taką ochotę, lecz po chwili zauważyła, że ściana została utworzona sztucznie, zupełnie jakby ktoś specjalnie zablokował przejście. Weszła na nią i zaczęła odgarniać kamienie na boki.
– Może byście tak pomogli? – Zasugerowała, widząc, że pozostali wciąż żyją oszustwem, w które wpędził ich kupiec.
Nie bardzo rozumieli, co ich dowódczyni wyprawia, ale weszli i pomogli jej ściągać zawalone kamienie. Po chwili przerzucania głazów nareszcie udało im się przedostać na drugą stronę prowizorycznej ściany. Tak jak Charna podejrzewała, ktoś specjalnie zastawił to przejście. W oddali dostrzegła oświetlony nighoński zamek. Odłożyli jeszcze więcej kamieni na bok, by wszyscy mogli przejść.
Panna Aberville jako pierwsza przeszła przez dziurę. Z dumą patrzyła na zamek, jakby chciała przebić jego mury, by dostrzec wystarczającą ilość wody, którą w sobie skrywa. Poczuła szturchnięcie od Fiony.
Fiona wskazała jej na górę. Charna zauważyło mnóstwo korytarzy tworzących niewidzialną sieć, niczym labirynty minotaurów. Tylko ten, kto je wydrążył, odnajdzie się w nich bez problemu.
Dla Charny gorsze było jednak coś innego. Z każdego korytarza wystawało kilku kuszników, którzy wzięli ich na cel.