Rozdział XXXIII: Bunt Charny
20 stycznia 2020– Cholerni nomadzi. Wiedziałem, że w końcu znajdą na nas sposób. – Przerwał panującą ciszę Notril.
– Podziękujmy Fionie. – Wielokrotnie „dziękowała” jej w myślach, teraz po raz pierwszy zrobiła to na głos.
Znajdują się w jednej celi, przykuci do przeciwległych ścian, żeby nie mogli sobie pomóc. Stoją na własnych nogach i choć byliby w stanie sięgnąć po miecze, gdyby mieli je przy sobie, to długość łańcucha uniemożliwia im sięgnięcie do stóp. Drzwi do celi znajdowały się po prawej stronie dziewczyny, po lewej rozkładały się zwłoki już dawno zmarłych więźniów, o których pamięć dba wszechobecny odór.
– Czy naprawdę aż tak wiele wymagam, żeby przez chwilę popatrzeć, czy coś się nie dzieje?
Spytała retorycznie Notrila, choć tak naprawdę była wściekła na siebie. Co ją skłoniło, żeby wybrać Fionę do obserwacji okolicy? Coś jej podpowiadało, że ona na pewno będzie szukać każdej możliwej okazji, żeby zobaczyć się ze swoim ukochanym. Teraz doświadczali skutków jej błędnej decyzji, jednak Notril wziął jej stronę.
– Przesadzasz. Ja też na służbie nieraz sprowadzałem kobiety, żeby się z nimi zabawiać.
Charna z pogardą popatrzyła na Notrila. Nie mogła zrozumieć, jak można być na służbie tylko po to, żeby ją odbębnić? Dla niej służba była całym jej życiem. Żyła z dnia na dzień tylko po to, żeby walczyć. Myślała, że ludzie w koszarach mają tak samo.
– No co? – Dostrzegł jej krzywe spojrzenie.
Na bitwie też powiesz do wroga: przepraszam, mój wrogu, ale muszę pójść zabawić się z moją ladacznicą. Możemy kontynuować później? – Chciała mu przekazać swoje myśli, lecz uznała, że cisza będzie najlepszą odpowiedzią.
Oprócz pustki i kajdan, którymi są przytwierdzeni, nic w tej celi się nie znajdowało. Mimo że znajdują się kilka kondygnacji pod ziemią, jest ona oświetlona, podobnie jak pozostałe.
Pocieszała ją myśl, że w ostatniej chwili wysłała list do swojej rycerki. Ona, widząc podpis Charny, na pewno nie omieszka przysłać do tego miejsca solidnych oddziałów. Spodziewa się jakichś dwóch tysięcy żołnierzy. Naprzeciw nim wyjdzie około pół tysiąca jeźdźców. Przynajmniej tylu widziała, kiedy dostali się za mury miasta.
Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyła dokładniej się im przyjrzeć. Mocno spała w jednej z komnat, kiedy uderzono na alarm, lecz odgłos dzwonu natychmiast ustał. Gdy wraz z pozostałymi wybiegła na przedmieścia, bitwa już chyliła się ku końcowi. Przed wejściem do fortu stało wielu jeźdźców, a mury zajęli liczni nomadzi.
Przyłożyli sztylety pod gardła kuszników i zmusili Charnę i pozostałych żołnierzy do rzucenia broni. Giermek Tyris Lockenhole szukała wyjaśnienia, dlaczego przeciwnicy nie zabili tych, których mieli na muszce.
Notril, mimo że był zaprawionym w bojach rycerzem, obawiał się przejścia do innego świata.
– Jak ci się wydaje, zabiją nas?
– Trzymać nas tu wieczność nie będą. – Dla niej było to oczywiste, jedynie zastanawiała się, czy zrobią to od razu, czy jeszcze się z nimi pobawią.
Za późno zdała sobie sprawę, że powinna pokrzepić go na duchu, a nie pogłębiać jego strachu. Ona w stosunku do niego była spokojna. Jeśli ma umrzeć, to umrze, jeśli nie, to przeżyje.
Gdy Tyris ich uratuje, postanowiła, że pierwsze co będzie chciała od niej, to rozpoczęcie nauki magii. W trakcie swoich przygód podziemnych wielokrotnie zauważała, że dzięki niej mogłaby wiele rozwiązać. Również w tej bitwie używałaby zaklęć aż wyczerpania się many.
Rzecz jasna magia nie gwarantuje zwycięstwa, podobnie jak liczebność armii, ale pomaga w jego odniesieniu.
Teraz pozostało im czekać na wojska Tyris, które zmiotą z powierzchni ziemi oddziały nomadów, lecz zanim do tego dojdzie, musi sama znaleźć wyjście z tej skrajnie niekorzystnej sytuacji. Lecz wyręczyły ją w tym… katujące głosy. Wykręciły jej głowę do tyłu i na wszystkie kierunki świata. Przez głowę Charny przebijały się niczym nóż, który wwiercał się coraz głębiej. Zmusiła się, żeby wytrzymać tę torturę, bo przez nią dobiegały do niej głosy zjaw.
– Dokładnie tam, niedaleko niej znajdują się dwaj przeciwnicy, których jest w stanie powalić. Ona ma moc. Ona ma siłę, w tej zjawie tkwi ogrom determinacji, by żyć.
Nie wiedziała, czy to, co mówią głosy jest prawdą, czy odbiera tylko słowa, których nie jest adresatem. I tak nie miała żadnego pomysłu, więc postanowiła spróbować.
– Jesteś gnidą – powiedziała głośno i wyraźnie do Notrila. – Jesteś nic nieznaczącą pchłą. Już wolałabym dać swój oddział pod panowanie jakieś ladacznicy z zamtuz niż tobie.
Notril najwyraźniej się ożywił.
– Chcesz zwalać winę na mnie?!
– A na kogo niby mam zwalać?! – Ostatniego, kogo posądzałaby o niedopełnienie obowiązków, był on. – Oczywiście, że ty jesteś winny, iż teraz będziemy kisnąć w tej celi do śmierci. Jakich patałachów masz za żołnierzy, którzy nie potrafią przypilnować murów?!
Mrugnęła mu, dając tym znak, że wie, co robi. Notril zrozumiał.
– Moja wina!? A twoi żołnierze są zbiorem cech porządnych rycerzy?! Nie rozśmieszaj mnie, przyprowadziłaś mi ofermy, które nawet miecza w dłoniach nie potrafią utrzymać i uciekają przy pierwszej lepszej okazji.
– Cisza mi tutaj! – Wrzasnął nomad, który był świadkiem ich kłótni.
Nie doczekał się jej.
– A twoi nawet nie potrafią patrzeć za mury, żeby złapać kogoś nieproszonego, nim wjedzie do naszego miasta.
– Zamkniecie się w końcu, czy mam was uciszyć!? – Nomad był coraz bardziej poddenerwowany.
– A ty co się wtrącasz?! – Zaatakowała go Charna. – Ogłuchłeś czy masz zwidy?! Ktoś cię wzywał?!
W odpowiedzi natychmiast przekręcił kluczami zamek do ich celi i wszedł do środka, by zdzielić dziewczynę. Gdy wymierzał uderzenie, Charna wyskoczyła na niego i odepchnęła go w stronę Notrila. Ten już wiedział, co ma z nim zrobić. Powalił Nomada na podłogę i nogą go przydusił. Wróg szarpał się długo, lecz w końcu wyzionął ducha. Notril przeszukał wroga. Wyciągnął z niego pęk kluczy wierząc, że jeden z nich pasuje do zamku w kajdanach.
Pasował.
Uwolnił swoje ręce, po czym oswobodził Charnę. Przy nomadzie znaleźli zakrzywiony miecz oraz prosty krótki sztylet. W sam raz, by podzielić broń między siebie: miecz wziął silniejszy rycerz, a panna Aberville zadowoliła się sztyletem.
– Mała kreatywność twojego pomysłu – zażartował Notril. – Poza tym co to za miecz? Jak oni mogą kogokolwiek tym zabić? Nawet nie można go wbić w przeciwnika.
– Może mało oryginalny, ale przynajmniej bardzo skuteczny.
– To się jeszcze okaże.
Wydostali się z celi, ale nadal pozostają uwięzieni w lochach. Nim wyjdą na powierzchnię, będą musieli pozostawić za sobą jeszcze mnóstwo wrogów. Przywarli do muru, by niezauważenie obserwować dalszą drogę.
– U mnie czysto – stwierdził Notril.
Charna wyglądała zza winkla na pozostałe cele. Nie widziała żadnego przeciwnika, lecz nie miała oglądu na cały korytarz. Nie dostrzegała schodów, którymi mógł przyjść następny wartownik. Wcześniej czy później któryś z nich pewnie zejdzie do cel.
– Nie widzę do końca, możliwe, że nikogo nie ma, a możliwe, że jest ich tam kilku.
– Toby nas atakowali i podnieśli alarm.
– Być może, co nie oznacza, że nie widzę, czy ktoś schodzi, ale widzę, gdzie można się skryć.
Po przeciwnej stronie korytarza dostrzegła pomieszczenie służące za coś w rodzaju wartowni. Najszybciej i najciszej jak mogli przeszli do tego pomieszczenia. Stanęli przed wyjściem na korytarz badając wzrokiem część korytarza.
Z celi po przeciwległej stronie dostrzegł ich jeden z kuszników. Dziewczyna dała mu znak, aby był cicho. Skinął jej, potwierdzając, że zrozumiał.
W wartowni spał nomad, głośno chrapiąc, a jego bezpieczeństwa strzegł wąż.
Jedynym słusznym wyborem było uciszenie węża i jego właściciela, lecz jeśli opowieści o nomadach, które znała, są prawdziwe, to nawet jeśli uda jej się zabić węża, jego właściciel natychmiast zostanie pobudzony i udaremni ich próbę ucieczki. Wąż się nie dawał zignorować, powoli zbliżając się do Charny. Przesunęła się od wejścia w stronę ściany. Gad nie jest w stanie upilnować dwóch naraz, musi skupić się na jednym. Kiedy Notril wyciągał miecz, wąż zaczął szumieć swoją grzechotką na ogonie. To był sygnał, na który właściciel węża natychmiast się obudził. Notril, nie tracąc chwili, przeciął węża na pół, lecz Charna nie zdążyła zaatakować nomada, który wielką pałą zdzielił dziewczynę w brzuch. Upadła na ziemię, plując krwią. Nim coś więcej zdążył jej zrobić, Notril doskoczył do niego i odciął mu rękę. Następnie wyjącemu z bólu zasłonił ręką usta, a mieczem poderżnął mu gardło.
Od strony schodów dobiegły ich głośne kroki.
Dziewczyna nie łudziła się, że krzyk przeciwnika obył się bez echa. Wstała z trudem o własnych siłach, czując skutki oberwania potężną pałą. Jeszcze nie nazwała tej broni, ale już wie, że nie będzie jej stosować. Woli swoje miecze. Choć teraz żadnego przy sobie nie ma, a za chwilę będzie mieć do czynienia z kilkoma przeciwnikami.
Po chwili kilku zeszło ze schodów i zmierzali w stronę krwi.
– Siedź tu cicho! – Szeptem rozkazała Notrilowi.
Ona sama wybiegła z pomieszczenia, ściągając na siebie ich uwagę. Pognali w jej kierunku, mijając niezauważonego Notrila. Przebiegła kilka korytarzy, wpadając w końcu w ślepą uliczkę. Jedyną drogą powrotną była ta, którą się tu dostała, ale oddzielało ją od niej kilku uzbrojonych nomadów, zbliżających się ku niej pewnym krokiem.