Rozdział XXXVII: Bunt Charny
10 lutego 2020– Powiesz w końcu, co tam się stało?
Charna próbowała dotrzeć do zamarłego z podziwu i strachu Notrila. Wyglądał jak baranek, który zauważył wilka i robi wszystko, żeby się mu nie pokazać. Ciężko się chować, kiedy stoi się na skrzyni ze związanymi rękami i zapętloną liną wokół szyi, a na wprost widzi się smoki pożerające poległych nomadów.
– Obiecuję, że jak mi nie powiesz, co tam się dzieje, to jak wyjdę z tych dybów, to ci sztyletem w dupie będę kręcić.
Nic z tego. Jego przerażenie wygrywało nad jej groźbami.
Przeczucie mówiło jej, że są bezpieczni, ale pewności nie miała, że z tej strony muru nic im nie grozi. Skoro smoki jeszcze nie wleciały nad przedmieścia, to najwidoczniej nie zwracały na nich uwagi. Wszyscy nomadowie opuścili miasto, mogło dla smoków wyglądać na opuszczone. Po chwili zdała sobie sprawę, że mogą zauważyć Notrila. Streszczał jej wszystko, co się działo na zewnątrz. Póki co nie rzucił się smokom w oczy, ale spanikowany człowiek jest zdolny do wszystkiego.
– Notril spokojnie. – Postanowiła go uspokoić, żeby nie zrobił czegoś gwałtownego. – Nic nam nie da, że przyspieszysz sytuację. Nie zauważyły nas do teraz, więc nie zauważą wcale.
Sama nie wierzyła w to, co mówi, nawet nie miała pewności, czy rycerz w ogóle ją słucha. Chciała żyć. Jeśli przeżyła już jedno niebezpieczeństwo, to istnieje duża szansa, że przeżyje następne. Obawiała się o swoje istnienie, podobnie jak jej towarzysz o swoje. Niemniej miała to szczęście, że wysoki mur i zakłucie jej w dyby skutecznie uniemożliwiło jej spoglądanie za mur.
– Ale co z Tyris? – zastanawiała się. To ona była powodem, dla którego nomadzi wygalopowali z miasta, więc musiała uczestniczyć w starciu za murem. Charna miała nadzieję, że Tyris nie zdążyła się włączyć czynnie do bitwy.
Poczuła silny powiew. Twarz Notrila stała się blada, jakby go ktoś pomalował białą farbą. Charnie pozostała wyłącznie nadzieja na powrót smoków do miejsca, skąd przybyły.
Trzepot skrzydeł był wręcz ogłuszający. Bestie po raz ostatni zaryczały i z ich paszcz wydobył się ogień. Strach zamienił Notrila w kamień i tylko opuszczenie tego miejsca przez bestie może go z powrotem przywrócić do życia. Dopiero kiedy zniknęły im z oczu, Notril wydobył z siebie pierwsze nerwowe odruchy.
– Myślałem, że już po nas.
Charna myślała tak samo. Budowała się w duchu, że jeszcze ich nie zabiją, lecz głos rozsądku podpowiadał jej, że daje sobie złudne nadzieje. Ale to te złudne nadzieje przekuły się w rzeczywistość. Żyje wraz z rycerzem.
Miała już dość dybów i nienaturalnej pozycji. Zazdrościła towarzyszowi, że przynajmniej może się wyprostować i nie czuć jak troglodyta.
– Powiesz w końcu, co z odsieczą?
– Wyleciała. – Charna zaklęła w duchu, bo nikt nie przybędzie jej z pomocą, ale Notril nie skończył jeszcze odpowiadać. – Zanim jakikolwiek smok zionął ogniem, nasi czempioni zostali otoczeni ogromną bańką i przelecieli do miejsca, skąd przyszli.
Odpowiedziała mu wzrokiem, jakby chciała powiedzieć co ty chrzanisz? Co prawda Sorsha potrafiła wzbudzić ogromne pole siłowe, które powstrzymało nekromantów przed zmasakrowaniem, lecz umiejętności latania nie posiedli nawet najlepsi alchemicy Bracady, więc skąd Tyris mogłaby znać taki czar?
– Halucynacje masz od tej liny czy ściemniasz?
– Poważnie mówię. Teraz widzę, jak wychodzą z dziury i obserwują całe pobojowisko.
Wiedziała, z czym będą mieli do czynienia. Kości i popiół. Nie znajdą nic, co mogłoby pomóc w walce, magii, logistyce lub czymkolwiek innym pożytecznym. Smoki to wielkie sknerusy i ich skąpstwo już nieraz dało o sobie znać.
Do miasta wjechały pierwsze oddziały czempionów. Widząc je, Charna z Notrilem głośno się darli:
– Pomocy! Tutaj!
Charna nie musiała patrzeć, by wiedzieć, że pierwszym czempionem, który przejechał przez most, jest Tyris. Podobnie jak jej poprzedni rycerz ona też miała predyspozycje do walki w pierwszym rzędzie. Dziewczyna się ucieszyła, że ktoś ją uwolni z tych niewygodnych dybów i w końcu będzie mogła się rozprostować.
– Mogę wiedzieć, jak długo tak stoisz.
– Przepraszam może byś mi to tak zdjęła? – To pytanie wręcz pchało się Charny na usta, lecz się powstrzymywała, dając pozostałym żołnierzom wzór, jak mają traktować królową. W oczach Charny Tyris niczym się nie różniła w okresie przed i po koronacji. Dalej miała tę samą zbroję z erathiańskim godłem, te same nagolenniki i naramienniki. Jedynie pod hełmem jej długie blond włosy się zakręciły.
– Królowo Locknehole, przepraszam, że przyspieszam rozmowę, ale może pani zarządzić, żeby zdjęto ze mnie te dyby?
Tyris lekko się uśmiechnęła z powodu drażliwego charakteru Charny. Bardzo jej go brakowało ostatnimi dniami. Wskazała na jednego z czempionów, by zakończył jej męki. Gdy ten uwolnił Charnę, od razu się rozprostowała, lecz zrobiła to za szybko i kręgosłup odpowiedział przeciągłym bólem przeszywającym całe ciało. Podobnie było z rękami, ale gdy ból minął, była znów gotowa do działania. Po kilku rozciągających ruchach karkiem odpowiedziała.
– Cztery dni. Notril miał zostać brutalnie zabity na obiad, a potem na wieczór było moja kolej.
Rycerz wspomniany przez Charnę zbiegł po schodach ratusza zaraz po tym, jak został uwolniony przez kawalerzystów. Ukłonił się przed królową Lockenhole.
– Moja pani, jestem Notril z Keventry, ogromnie się ucieszyłem, kiedy pani giermek powiedział mi, że przeżyła pani tę katastrofę. Przy świadkach uroczyście przysięgam pełnić służbę pod twoją komendą póki starczy mi sił lub póki, ty o pani, nie zwolnisz mnie z przysięgi. Ofiaruję ci swój…
Również Tyris spostrzegła jego zmieszanie z powodu braku oręża.
– Powstań, Notrilu z Keventry. – Na jej słowa rycerz powstał, po czym położyła dłoń na jego ramieniu. – Dobrze wiedzieć, że szlachetni Erathianie wciąż służą w naszej armii. Przyjmuję przysięgę.
Serce rycerza napełniło się dumą, lecz królowa miała inne sprawy na głowie niż przejmowanie się jego przysięgą.
– To ty zarządzałeś miastem, zanim pojawili się nomadowie?
– Tak, moja pani. Jednak odcisnęli oni swoje piętno i wybili nas w pień. Jedynymi ocalałymi jestem ja i pani giermek.
Tyris przeklęła w duchu. Przydałoby się jej dodatkowych rąk do pracy i do wojaczki. Tron w Steadwick utrzymuje się na słabych podwalinach i jeśli nadal będzie w taki sposób zarządzać, to ma prostą drogę do buntu.
– Wiesz może coś więcej o okolicy? Oprócz smoków? – Wtrąciła się Charna.
– A smoki to mało?
– Notril. – Sprostowała go królowa.
Rycerz wziął głęboki wdech i odparł.
– Jeszcze nie grzebaliśmy głęboko w tunelach. Wiemy tylko o siedlisku za nighońskim miastem na południe stąd. Część z żołnierzy przypłaciła tę wiedzę życiem. Niewiele brakło, abym ja był jednym z nich. Dodatkowych tuneli nie odkryliśmy, ale mogą istnieć.
Charna wiedziała, że są. Nomadzi musieli ukrywać swoje zapasy, które mieli ze sobą. Pozostawiali je w swoich wiadomych miejscach i wracali po nie raz na jakiś czas, żeby uzupełnić potrzebny ekwipunek.
– Żołnierze wypocznijcie – rozkazała Tyris. – I wy również. – Wskazała na Charnę i Notrila. – Spisaliście się na medal, niestety kuźnie w Steadwick jeszcze takich nie produkują, kiedy zaczną, pierwsi zostaniecie odznaczeni. – Rozejrzała się po potężnym mieście. – Muszę się przejść i odkryć miasto po swojemu.
– Idę z tobą. – Charna jak zwykle nie potrafiła zachować odpowiedniego tonu wypowiedzi. Panna Lockenhole zaoponowała, lecz jej giermek udawał, że tego nie słyszy. – Mam sprawę, którą musimy omówić.
– Charna masz wypocząć i to jest rozkaz, bez dyskusji.
Żeby nie słuchać kolejnych kontrargumentów swojego giermka, oddaliła się od ocalałych. Jej armia zrobiła to samo – każdy rozszedł się w swoją stronę. Zanim wjechali do miasta, Tyris rozkazała im, żeby szukali wszystkiego, co mogą wykorzystać do życia w podziemiach. Również i ona szukała. Najpierw zbadała legowisko mantikor. Jego podłoga wyłożona była trupami i kośćmi wielu skonsumowanych baranów i innych ofiar, które trafiły w ich zębiska. Mantikory są jednymi z najlepszych nighońskich jednostek. Przegrywały w bezpośrednim pojedynku z czempionami, ale szybkość, z jaką poruszają się po polu bitwy, robiła ogromne wrażenie. Miała świadomość, że żadnej z nich nie zobaczy, lecz wśród tej sterty niepotrzebnych śmieci mógł się zawieruszyć jakiś artefakt lub cokolwiek, co może się przydać.
– Nic tu nie ma.
Odwróciła się i zobaczyła, jak o ścianę opierała się Charna Aberville. Gdy została zauważona, nie udawała, że jej nie ma.
– Charna obiecuję ci, że jeszcze raz złamiesz mój rozkaz, to w końcu odbędziesz stosowną karę do niesubordynacji. – Królowej nie wypada się złościć na podwładnego, więc władczym głosem i spokojem kontemplującego mnicha wyraziła swoje niezadowolenie z jej postępowania.
– Doceniam, że jesteś moim rycerzem i twoim obowiązkiem jest mieć nade mną pieczę, ale nie traktuj mnie już jak małe dziecko, dobrze?
Słowa Charny wyprowadziły królową z równowagi i czaszka, na którą nadepnęła, nie miała szans przeciwko zdenerwowanej pannie Lockenhole.
– Do dorosłości również ci daleko, więc traktuję cię, jak podwładną. Pomijam, że ostatnie, na co mogę sobie pozwolić, to na samowolkę.
– Ach no tak zapomniałam, przecież ja wciąż jestem dzieckiem, o które trzeba się troszczyć cały dzień i całą noc, bo przecież…
– Zamknij się w końcu! – Tyris z nie wytrzymała. – Nie widzisz, że podważasz mój autorytet? Naprawdę ślepa jesteś? Chcesz być traktowana jak dorosła, a zachowujesz się jak damulka, której wydaje się, że może sobie robić, co chce i kiedy chce!