Rozdział XXXVIII: Bunt Charny
17 lutego 2020Charna była wściekła. Widziała więcej niż niejeden erathiański rycerz, a mimo to wciąż jest traktowana jak dziecko.
Musiała to wyjaśnić z panną Lockenhole. Czuła się w swoim żywiole, kiedy coś się działo. Wtedy, gdy determinacja i wygranie pojedynku brały górę, miała wrażenie, że jest zdolna do wszystkiego, by pokonać swojego przeciwnika. Gdy inni panikowali, w jej głowie rodziły się nowe pomysły. Jedynie nie dawała sobie rady z głosami dochodzącymi do jej głowy. Już nie potrafiła i nawet nie starała się ich zrozumieć. Atakują, kiedy najdzie je ochota, a jeszcze gorzej było z odczytaniem motywów ich działania. Raz jej podpowiadają dobrze, drugim razem źle, raz chcą ją zniszczyć, drugim razem znają litość. Co z tymi głosami jest nie tak? Zastanawiała się, leżąc w jednym z wielu nighońskich pomieszczeń przygotowanych dla możnych gości. Skoro otrzymała rozkaz porządnego wyspania się, to grzechem byłoby nie skorzystać z luksusów miasta władców podziemi.
Dzwon zasygnalizował wybicie poranka. Przeciągła się, witając nowy dzień. Miała do Tyris kilka spraw, które chciała z wyjaśnić, oraz wytyczyć nowy szlak do podbojów. Z tym ostatnim wiedziała, że królową ciężko będzie przekonać.
– Giermek? To chyba kolejna sprawa, którą musze z nią poruszyć. – Dopisała do krótkiej listy spraw, które musi przedyskutować ze swoją rycerką. Według niej okres niańczenia się skończył i można już ją traktować, mimo młodego wieku, jako wielką rycerkę.
Najwidoczniej spała dłużej, niż jej się wydawało, skoro ktoś dobijał się do jej drzwi i to nie w sposób informujący o czymś, co nie wymaga natychmiastowej uwagi.
– Wejść – powiedziała po nałożeniu standardowego ubioru. Założyła naramienniki, nagolenniki, kolczugę i miecz od ojca.
Otworzył młodszy od niej chłopiec.
– Panno Aberville – rozpoczął lekko wystraszony, widząc kamienną twarz Charny. – Królowa Lockenhole życzy sobie widzieć ciebie w jednej z wielu sal, gdzie znajduje się okrągły stół.
– Zaprowadzisz mnie do miejsca? – Spytała z chłodem.
– Oczywiście, po to mnie przysłała królowa. – Dodał.
Nie pamiętała, kiedy tak się wyspała. Całkowicie zapomniała o głosach i na tę noc również one o niej. Śniło jej się, że była w środku bitwy i zabijała każdego, kto chciał ją zabić. Nie miało znaczenia, czy ktoś był nighończykiem, barbarzyńcą, elfem z Avlee lub demonem. Po prostu odbierała mu życie z uśmiechem na twarzy.
Zbiegła z chłopakiem do jednej z wielu sal przeznaczonych na obrady. Gdy weszła do środka, zobaczyła królową Tyris Lockenhole oraz rycerza Notrila z Keventry. Ubrali się w najlepsze szaty, jakie mieli ze sobą. Władczyni założyła białą pelerynę doczepianą do zbroi. Nowe, połyskujące nagolenniki i naramienniki. Całą wykwintność podkreślały rękawice ze skóry minotaura.
W podobnym fasonie przyszykował się współtowarzysz broni Charny.
Panna Aberville odniosła wrażenie, że bez względu na wczesną porę już coś przegapiła.
– Czy jest coś, o czym nie wiem?
Obydwoje spojrzeli na nią z uśmiechem. Nie ulegało wątpliwości, ich radość dotyczy jej osoby.
– Razem z Notrilem postanowiliśmy, że trzeba cię jakoś nagrodzić za twe bitewne wybryki?
Słowo „wybryki” nie pasowało Charnie do ich radosnej atmosfery, niemniej Tyris powiedziała to tak uroczo, że nawet największy „wybryk” uszedłby jej płazem.
– Już od dawna wiedziałam, że tylko kwestią czasu jest, kiedy to nastanie.
– Im szybciej, tym lepiej.
– Otóż to – potwierdziła słowa Notrila, który również był zadowolony z tego, co z nią chcą zrobić.
– Dzisiaj zorganizujemy twoje pasowanie na rycerza.
Charna mało co nie padła z wrażenia. Wiedziała, że nastanie to wcześniej lub później, lecz traktowała to jako zwykłą czynność do odbębnienia. Nie przykładała do tego większej wagi. Aż do teraz. Od dzisiaj nikt nie będzie się zwracał do niej jako giermka. W tym momencie zapisuje nową przyszłość jako rycerz Charna Aberville.
Myślała, że poczuje większą dumę na wieść o jej pasowaniu, lecz po chwilowej euforii z powrotem wrócił jej ponury nastrój. Jeden punkt z listy spraw został wykreślony i to mimo że nie ona go rozpoczęła.
– Więc jedno, o czym chciałam z… – na usta cisnęły jej się słowa „z tobą”, lecz skoro Tyris wygląda tak odświętnie, nie pasuje się do niej zwracać jak do rycerki. Poprawiła się. – O czym chciałam z królową omówić, omówiłam.
– Charno – przerwała jej Tyris. – Jak nikogo nie ma spoza kręgu wtajemniczonych, to nie musisz mnie tytułować.
– No dobrze, Tyris. – Usiadła za małym okrągłym stołem, bo czuła się jak świadek wezwany na proces sądowy. – Mam jeszcze kilka spraw, które chciałam z tobą omówić na osobności. – Wskazała dyskretnie, że obecność Notrila jest nadobowiązkowa.
– Charno, za moich rządów nie będzie żadnych tajemnic między najwyższymi rycerzami w hierarchii, a Notrila uznałam, że warto mianować, jako jednego z najważniejszych rycerzy w nowej Erathii.
Silnym uściskiem dłoni panna Aberville pogratulowała współtowarzyszowi awansu, po czym wróciła do kolejnej sprawy ze swojej listy.
– Tyris, skoro mam być nominowana na rycerza i mam mieć armię pod swoimi orężem, to muszę wgłębiać się w tajniki magii.
– To też omówiliśmy i po dzisiejszej uczcie na twoją cześć wyruszymy do Steadwick.
Charna spodziewała się, że Notril tu pozostanie, by zarządzać tym miastem. Znał je jak własną kieszeń, więc był idealnym ku temu kandydatem. Ciekawe, co też w stolicy mogła chcieć od niego panna Lockenhole? Nie wgłębiała się w powody jej decyzji. W tej chwili cieszyła się ze swojego awansu na rycerza.
Tyris przywróciła ją z euforii na ziemię.
– Chyba jeszcze nie zdążyłaś mi wszystkiego przekazać?
– Nie, zdecydowanie nie, ale dwie z trzech spraw udało już się załatwić. Musimy zarządzić następną wyprawę poszukiwawczą.
Tak jak się spodziewała, radosny nastrój panujący między królową a awansowanym rycerzem uleciał. Został zastąpiony ciekawością.
– Co masz na myśli? – Spytał jako pierwszy Notril.
– Chodzi mi o owoce i warzywa. – Popatrzyli na nią, jakby dopiero co spadła na ziemię ze świata starożytnych i nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Wymieniła dobra, które według nich wraz z rozliczeniem zniknęły na zawsze. – Notril, nie pamiętasz, jak nas obrzucili warzywami, kiedy zakuli nas w dyby.
– Pamiętam, ale skąd w ogóle myślenie, że zapasy mogą być tak wielkie?
– Chociażby dlatego, że obrzucali nas czymś, za co my dalibyśmy się pokroić?
– Przyznaję, że brzmi to dość interesująco, bo już mam dość jedzenia mięsa, a z przyjemnością spożyłabym jakiś soczysty owoc. Jednak skąd pewność, że zapasy, które znajdziemy, są warte zachodu?
– Nomadowie mają to do siebie, że wracają po jakimś czasie do tych samych miejsc. Dlatego też nie warto im niszczyć wszystkiego po sobie. Dosyć często zakładają swoje własne sady, przy których rozkładają namioty. Nie wierzę, że przez kataklizm zmienili swoje przyzwyczajenia.
Królowa Lockenhole spojrzała na rycerza z Keventry, próbując znaleźć w nim odpowiedź. Rycerz podobnie jak ona nie wiedział, co o tym myśleć.
– Nie jestem do tego przekonana – odparła Tyris, wbrew sobie. Wiedziała, jak żyją nomadzi i wiedziała, że przyszły rycerz ma rację, lecz to byłoby równoznaczne z wysłaniem kolejnych oddziałów na poszukiwanie tych sadów. Żołnierze póki co mają dosyć wypraw jak na pierwsze trzy miesiące życia pod ziemią.
Panna Aberville nie dała się złapać w pułapkę hipokryzji Tyris.
– Wiesz, że mam rację, i wiesz, że możemy sobie i ludziom pomóc. Jeśli teraz kogoś wyślemy, może uda nam się zebrać dojrzałe owoce zanim zgniją.
Notril z Keventry przybrał defensywną postawę. Popierał argumenty jednej i drugiej strony. Rozumiał Charnę oraz wiedział, dlaczego królowa do tego nie dopuści. Była to wyrównana walka, w której nikt nie mógł zdobyć przewagi.
– Mamy ważniejsze sprawy na głowie niż szukanie czegoś, co nie jest przez nas potwierdzone – odpowiedziała swojemu giermkowi Tyris, choć jej wewnętrzne „ja” po raz kolejny doradzało jej, że dziewczyna ma rację. Dzisiaj chciała skupić się na świętowaniu i na chwilę zapomnieć o służbie. Zastanawiała się, dlaczego Charna tego nie chce.
Po tych słowach Tyris zamknęła naradę i skierowała gwiazdę wieczoru do sali tronowej.