fb Saga Sawrhino – Tom 1 – Rozdział 2 część 2 | SegeWorld

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Saga Sawrhino – Tom 1 – Rozdział 2 część 2

17 marca 2021
Pobierz w formacie PDF

– Jak sam pan powiedział, obchodzi pana teraźniejszość, więc na ten moment nasz ród ma kontrolę nad osiemnastoma wyspami. – Słowa wyrażały prosty fakt, ale Turnley obawiał się następnych słów. Odebrał je, jako budowanie podłoża do wystosowania groźby. – Nie jesteśmy mściwym rodem i nie zamierzamy utrudniać ludziom życia, którzy teraz będą pracować na nasz koszt.  

– Dodatkowo – młodszy z urzędników wszedł w słowo starszemu – nasi przeciwnicy nie zamierzają dokonać odwetu w związku z naszymi podbojami, bo wyraźnie wiedzą, jaka jest nasza potęga. Zatem skoro sam pan powiedział, że interesuje pana teraźniejszość, to przyszłość pana i zakładu jest też dla pana istotna … 

– Czy to jest groźba!? – Turnley już nie wytrzymał. 

– Absolutnie! – zaprzeczył starszy z nich, karcąco patrząc na młodszego towarzysza. 

Przez chwilę zapanowała cisza. Turnley, choć nie chciał tego przyznać, to był przerażony i jednocześnie zainteresowany powodem, dla którego przyszli. Urzędnicy nie wiedzieli, jak z powrotem poprowadzić rozmowę we właściwą stronę. Młodszy patrzył na starszego szukając w nim oparcia, a starszy głęboko nad czymś myślał, patrząc Turnleyowi w oczy. 

– Nie wiem, czy pan wie, ale już wczoraj rozpoczęliśmy rozmowy z najważniejszymi przedstawicielami na wyspie. Byliśmy w koszarach, w szkole, w bibliotece, w porcie i jeszcze wiele takich miejsc przed nami. Pana warsztat również był celem naszej wizyty. – Głęboko zaczerpnął powietrza. – Magnat Razi chciał przedstawić panu propozycję współpracy. 

To czemu osobiście nie przyszedł, skoro mój warsztat jest taki cenny? – zapytał samego siebie. Nie wtrącał się urzędnikowi, bo przynajmniej w tej chwili zmierzał do wyjawienia powodu swojej wizyty.  

– Słucham. 

– Najwyższy przedstawiciel naszego rodu chciałby, żeby pan wytwarzał swoje dobra w taki sam sposób, w jaki robi to pan teraz, – zrobił dłuższą przerwę, – ale tylko dla przedstawicieli rodu Razi. 

Turnley spojrzał w oczy urzędnika, szukając jakiegokolwiek dowodu, że jest to dowcip. Urzędnik był śmiertelnie poważny.  

– Rozumiem, że to są żarty? 

– Propozycja pana magnata Razi jest poważna i prosimy o traktowanie jej poważnie. 

Stolarz uderzył pięścią w stół tak, że kurz z podłogi się podniósł. 

– Tą niedorzeczność mam traktować poważnie?! Panowie sobie żarty ze mnie stroicie?! Mam tylko przyjmować zlecenia od waszego rodu, a pozostałe odpuścić? A kto mi zapłaci za wszystkie niewykorzystane zlecenia, które przepadną i weźmie je ktoś inny?! Taka ma być troska o ludzi mieszkających na wyspie?! 

– Panie Turnleyu … 

– Jeszcze nie skończyłem! – wybuchnął na starszego z urzędników, który chciał załagodzić gniew stolarza. – Znosiłem protekcjonalny ton panów, ponieważ zwaliłem to na karb złego wychowania. Nic nie mówiłem, kiedy panowie wkraczaliście w moją prywatność bez mojego wyraźnego zezwolenia. Jednakże to, co teraz, słyszę przekracza wszelkie granice. – Zmęczyło go wyrzucenie wszystkiego, co siedziało mu na wątrobie. Ciężko dyszał i miał trudności ze złapaniem oddechu. – W taki sposób magnat chce dbać o swoich ludzi? Kontrolując wszystkie ich sprawy w odpowiedni dla siebie sposób? Jak panowie dobrze wiedzą mam zleceniodawców z trzydziestu sześciu wysp i wszyscy cenią moje usługi. Zaufali mi tak mocno, że nawet nie przychodzą mnie kontrolować czy meble, które dla nich tworzę spełniają ich wymagania. Długo pracowałem na dobrą opinię, więc proszę przekazać magnatowi, że nie odmówię wypełnienia zlecenia tylko temu, że klient nie pochodzi z rodu Razi. 

Najwidoczniej urzędnicy spodziewali się odmowy stolarza.  

– Dlatego panu wspomnieliśmy o obecnej sytuacji na wyspach. Jeśli w dalszym ciągu nasz ród będzie podbijał wyspy w takim tempie, w jakim to robi w tej chwili, to wkrótce wszystkie trzydzieści sześć wysp znajdzie się pod kontrolą magnata. A wówczas magnat będzie cenił tych, którzy mu zaufali. 

Pracownicy z ratusza po raz kolejny wzburzyli stolarza tymi słowami. 

– Proszę natychmiast opuścić mój zakład! Gróźb nie będę tolerował! Znacie panowie moje stanowisko, więc proszę je przekazać magnatowi. 

– Panie Turnleyu chcemy … 

– Nie obchodzi mnie to co chcecie. Proszę natychmiast opuścić mój warsztat. – Kategorycznie rozkazał. 

Młodszy z urzędników miał ochotę na dalszą polemikę, ale starszy trącił go ramieniem. Wstali i dumni niczym pawie wyszli z warsztatu. Wyglądali, niczym urażone księżniczki, które tupią nóżką, jeśli nie otrzymały wymarzonego jednorożca.  

Turnley śledził ich wzrokiem, lecz nawet ich wyjście nie uspokoiło go. Lana miała rację. Tym razem to nie jest zwykłe przejęcie wyspy. Zrozumiał, dlaczego tak bardzo się przestraszyła, po rozmowie z przedstawicielami rodu. Chcieli wkroczyć we wszystkie sfery ich życia. Nie mógł się na niczym skupić. Wodził wzrokiem po całym zakładzie, szukając nie wiadomo czego. 

– Panie Dnok, czy do wycięcia tego otworu lepiej użyć narżnicy, czy otwornicy? 

Z dalszego rozmyślania wytrącił go jeden z nowo przyjętych pracowników. 

– Co to za pytanie w ogóle, czego się używa do wycięcia takich dziur! Jeżeli nie wiesz, do czego służą te dwie piły, to nie wiem, po co cię zatrudniłem. – Pracownik był cały sparaliżowany, jego ręce się trzęsły, niczym deska, którą tnie piła, i napotyka na sęk w drzewie. Nie wiedział, co miał zrobić i stał nad deską, myśląc o problemie. – No nad czym ty się zastanawiasz! 

– Wziął … wziąłbym – ciężko dukał, a sam był bliski płaczu, – otwornicę.  

– I na tak błahy problem potrzebowałeś tyle czasu?! Płacę Ci za robotę, nie za stanie i myślenie! 

Potem ruszył przed siebie i z głośnym trzaśnięciem zamknął drzwi do warsztatu. Pytanie młodego nie było głupie, lecz w tamtej chwili musiał się na kimś wyżyć. Przypadek chciał, że wyżył się na nowo przyjętym, który w niczym nie zawinił. Starał się odpowiadać na pytania pracowników. Jednakże dzisiaj nie jest normalny dzień. I następne również tak się nie zapowiadają. 

 

Od rozmowy z przedstawicielami magnata minęło kilka dni. Życie z powrotem toczyło się swoją drogą. Do stolarni pierwszy przychodził i ostatni z niej wychodził. Przedstawiciele zarządcy wyspy nie przychodzili przekonywać Turnleya do zmiany zdania. Również w szkole odpuścili i nie nachodzili nauczycieli tam pracujących, co wpłynęło na poprawę psychiczną Lany. Również w stolarni sytuacja się uspokoiła i jej właściciel przeprosił swojego podwładnego za reakcję na jego pytanie. 

– Słuchaj, chciałbym cię przeprosić, że wtedy tak ostro na ciebie nakrzyczałem. – powiedział wówczas. – Cały ten dzień byłem wzburzony, ale to nie tłumaczy mnie, żeby zachowywać się w ten sposób. 

– Ależ szefie, w ogóle nic się nie stało. – Pracownik wyraźnie nie spodziewał się przeprosin ze strony szefa.  

– Stało się stało. Cieszy mnie, że zadajecie pytania, choćby nie ważne, jakie byłyby one głupie w waszym mniemaniu. To dla mnie jest najważniejsze zadanie, żeby na nie odpowiedzieć. Nie chcę, żebyście się bali zadawać pytania i to mówię do was wszystkich. – Odwrócił się w stronę swoich pracowników, których przywołał, aby byli świadkami jego przeprosin. – Jakiekolwiek macie pytanie, poradę, sugestię, czy po prostu chcecie się wyżalić, wiecie, gdzie jestem. Jestem waszym chlebodawcą, ale chcę być waszą podporą.  

Entuzjastycznie przyjęto słowa Turnleya i również on sam poczuł, jakby pozbył się jednego z najcięższych kamieni, które ciążyły na jego duszy. Może początkowe obawy o ciężkich dniach, to po prostu była zbyt wielka panika? Na ten moment wyglądało, że życie wróciło do normy. 

Gdy przesypywała się trzydziesta trzecia klepsydra zamknął warsztat i wrócił do domu. Mimo, że ród Razi panuje nad wyspą od kilku dni, Turnley już się przyzwyczaił do ich obecności. Nie przeszkadzali mu urzędnicy ubrani w długie szaty ociekające złotem, domy przyozdobione złotym kruszcem, a nawet żołnierze zdawali się go traktować, jako jednego z wielu. Dostrzegł, że wielu z nich przeszło na służbę pod ród Razi. To była kolejna żelazna zasada, którą rody przestrzegały. Jeśli żołnierze będący na wyspie nie uczestniczyli w wojnie, to agresor wyspy dawał im wybór, albo przyłączą się do armii, która podbiła wyspę, albo opuszczą ją i płyną do tej, która jest zajmowana przez dany ród. Dlatego Turnley dostrzegł, że wielu z żołnierzy służących wcześniej pod sztandarem rodu Parhir postanowiło przejść na służbę pod skrzydła rodu Razi. Również ojciec Lany dokonał takiego wyboru. 

Po chwili Turnley przekroczył próg własnego domu. 

– Kochanie wróciłem. – oznajmił na cały głos. Odpowiedziała mu cisza. – Lana już jestem. – Wszedł w głąb mieszkania, lecz nikogo nie dostrzegł. Skierował się do ogrodu, lecz również i tam nikogo nie było. Zdziwił się, gdyż zazwyczaj to ona była wcześniej od niego, jednak przypominał sobie, że robili porządki ze starymi pergaminami oraz z tymi, które zawierały niepotrzebne lub przestarzałe informacje. 

Klepnął się w głowę i poszedł do kuchni zrobić kolację. Nie był wybitnym kucharzem, więc wyciągnął pierwsze lepsze owoce, posiekał je i wrzucił do miski. Sporządził też drugą porcję dla swojej żony. Miał nadzieję, że niedługo wróci, lecz im dłużej konsumował posiłek, tym bardziej zastanawiał się, czemu jej jeszcze nie ma. Zdarzało się, że przychodziła późno i bardzo zmęczona. Zakładając, że i teraz tak będzie, położył się do łóżka. 

2.2 5 votes
Article Rating

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x