Zakończenie: Bunt Charny
20 lipca 2020Wprowadzenie do części drugiej
Jedyny bełt, który trafił nekromantkę, wyleciał z rąk Tyris Lockenhole. Wściekła porwała kuszę z rąk najbliżej stojącego żołnierza, chcąc w ten prymitywny sposób wymierzyć sprawiedliwość osobie, która kiedyś stanowiła o sile armii erathiańskiej. Widziała jak Charna Aberville znika w ciemności tuneli. Ten widok zabolał ją. Ból, który wywołała dziewczyna swoją zdradą, odkrył od dawna skrywane pokłady nienawiści w Tyris. Nienawiści, której nie miała na kogo skierować. Podczas swoich rządów starała się nie wchodzić w konflikty z pozostałymi królestwami. Nie miała zapędów imperialistycznych, lecz widząc zdradę rycerki, coś w niej pękło.
Chciała pognać żołnierzy, żeby przekroczyli granicę i wymierzyli sprawiedliwość Charnie Aberville. Chciała pokazać umarlakom, że nie mogą werbować do swojej armii, kogo tylko zapragną, że ludzie są kimś więcej niż tylko pachołkami, którzy się rodzą, żyją i umierają. Ale ona nie umrze. Królowa Tyris Lockenhole nie umrze, przynajmniej nie śmiercią naturalną. Przez te wszystkie lata, które będzie jej dane żyć, najbardziej będzie jej ciążyła zdrada Charny Aberville. Patrząc przed siebie, chciała wierzyć, że dziewczyna jeszcze się opamięta. Zrozumie swój błąd i powróci w szeregi Erathii. Tak podpowiadało jej serce. Rozum już się pogodził z jej odejściem, mimo że nie pojmuje, dlaczego tak zrobiła. Od kiedy przejęła władzę w Erathii, starała się nie kierować sercem w trakcie sprawowania swoich rządów. Wszelkie podejmowane decyzje wychodziły z niej w oparciu o rozum i logikę. Dlatego zarządziła masakrę w Stone City czy w Caryatid. Próbowała rozumem zarządzać, mając na uwadze dobro ludu.
Od koronacji po raz pierwszy zapłakała. W ciągu kilku dni straciła dwie wielkie osobistości, w ciągu dwóch miesięcy trzy. Jednak i tak najbardziej bolała ją strata tej ostatniej. Nie chciała tego przed sobą przyznać, ale Charna Aberville stała się dla niej kimś, kim była dla niej Sorsha Margary. Była nie tylko rycerzem gotowym do poświęceń, ale stała się też jej przybraną siostrą. Oprócz Riona i Notrila, to z jej zdaniem liczyła się najbardziej. Dopuściła ją zbyt blisko siebie i teraz tak bardzo ją to boli. Nienawiść targała nią, żeby rzucić się w pogoń za Charną i dostać odpowiedź na jedno pytanie.
Dlaczego? Skąd jej przyszło do głowy, żeby tak zdradzić Erathię? Była jedną z czterech najważniejszych osób, podlegała wyłącznie jej, ale relacje między nimi pozwalały sugerować, że traktuje ją na równi. Dlaczego ta dziewczyna, która zdecydowała o losach ostatniej wojny z nekromantami, teraz jest pierwszą, która do nich dołączyła? Sylvia Witmore opisywała jej zawziętość, z jaką walczyła z umarlakami, wręcz nie szczędziła słów, kiedy Charna wbijała miecze w wampirów, mrocznych jeźdźców i w każdego przeciwnika. W jej opisie dominowała determinacja, jakby urodziła się tylko po to, aby walczyć z nekromantami.
Co miało na nią taki ogromny wpływ, że opuściła Erathię na zawsze?
Zdała sobie sprawę, że Gavin Magnus ją przed tym ostrzegał. Wielki Wezyr mówił, że wyczuwał zdrajcę w szeregach erathiańskich oraz, że gdy się o tym przekonają, będzie już za późno.
I faktycznie jest za późno.
Jeśli Charna z taką samą pasją podejdzie do służby w Deyji, z jaką podchodziła do służby w Erathii, to ludziom przybędzie wielki przeciwnik. Kolejny bestialski władca jak Tarnum czy Kilgor, który połączy siłę z przebiegłością Sandro. Te dwie cechy wystarczą, żeby panna Aberville stojąca na czele armii nekromanckiej zalała mrokiem z Deyji całe Antagarich.
Pewnie minie dużo czasu, zanim Charna awansuje w hierarchii nekromanckiej, lecz Tyris wiedziała, że tak się stanie.
Armia stłoczona przy królowej powoli rozchodziła się do Stonecastle lub wracała na południe. Wiedziała, że i ona musi to zrobić, lecz przez żałość nie widziała motywacji, żeby powstać i wrócić do codzienności. To był dla niej cios porównywalny do ciosu otrzymanego przez Johna Aberville’a, kiedy dowiedział się o śmierci wszystkich czterech synów. Podobnie jak on wtedy, tak ona teraz czuje tę samą niemoc.
Im dłużej nad tym myślała, tym mocniej odczuwała stratę Charny Aberville. Jakaś niewidzialna moc wsadziła w nią rękę i wyrwała jej serce. Policzki miała całe zapłakane. Zamiast oczu pojawiły się łzy.
Wiedziała, że dziewczyna jest dziwnym i innym przypadkiem. Odczuła już to pierwszego dnia jej obecności w Steadwick. Wspomniała wszystkie lata wspólnej służby. Kiedy zwątpiłaś w swoje miejsce w Erathii? Pytała siebie, nie mogąc dostać odpowiedzi. Wszystko musiało się zmienić, od kiedy pobierała nauki magii u Riona. Nawet zauważyła jej przemianę w wyglądzie, lecz zwalała to na przemęczenie i wieczną służbę, ale odmówiła, kiedy Tyris chciała ją wysłać na odpoczynek. Wiedziała, że nawet rozkazem by ją do tego nie zmusiła, więc nawet nie próbowała.
Teraz tego żałowała, bo na jej oczach wyrosła nekromantka. Wyciągnęła miecz z pochwy i uderzała we wszystko, co się znajdowało w pobliżu niej. Ułamywała gałęzie drzew, tępiła ostrze na kamieniach w tunelu, czy wyżywała się na stercie bezużytecznych przyrządów.
Powstrzymał ją głos czempiona.
– Pani.
Z jego ust wyszło to słowo, które nie było ani pytaniem, ani stwierdzeniem, ani rozkazem. Miało wyłącznie za zadanie przywrócić jej uwagę na sprawy przyziemne.
Charna Aberville odeszła i z tym się musi pogodzić. Prawdopodobnie nigdy nie zaakceptuje jej wyboru i zawsze będzie ją za to nienawidzić, ale musiała zrozumieć, że inni jej potrzebują.
Pełna determinacji i nienawiści w stronę nekromantki schowała swój miecz do pochwy, lecz nie puściła rękojeści miecza, jakby wyczekiwała w gotowości na wroga. Dosiadła konia, spojrzała po raz ostatni w tunel prowadzący do Deyji, nim wyruszyła z powrotem do Steadwick jednego Charnie życzyła.
– Obyś tam zdychała w męczarniach.