Powstanie Ragilii – Rozdział 8 – część 1 – fantastyka
9 lipca 2024Rozdział 8 – część 1 – fantastyka w najlepszej postaci
Fantastyka w najlepszej postaci 🙂
Krol nie mógł pozostawić Zdoraka samego sobie. Widział, jak wielki ciężar zrzucił na jego barki, i bardzo chciał go od niego uwolnić. Wiedział, że ludzie są zdolni do wielu okropności, ale mimo wszystko nie spodziewał się tego, że nie będą dotrzymywać słowa.. Obiecali nie znęcać się nad gnollami, a mimo to wyżywali się na nich. Ta świadomość bardzo bolała Krola i była powodem jego rosnącej wściekłości.
– Trzeba się postawić ludziom – rzekł do przywódcy gnolli, gdy przebywali w świątyni Goryi.
– Ale jak mamy to zrobić? – spytał Zdorak. – Jesteśmy tylko gnollami i pracujemy dla nich. Nie mamy broni, ani nie umiemy walczyć.
– Pomożemy wam – zapewnił go Krol. – Nie zostawimy was. Razem możemy sobie pomóc.
– W jaki sposób?
– Zwołaj wszystkich i wspólnie coś ustalimy. Po skończonym dniu pracy w Gazi wszystkie gnolle zebrały się w jednym miejscu na życzenie Zdoraka. Ich przywódca założył żółtą skórę w czarne kropki iprzywdział przepaskę, która była przytwierdzona pasem z klamrą, na której widniały wszystkie najważniejsze bóstwa: hydry, wiwerny, byczary i bazyliszki. W ręce dzierżył kostur, na którym znajdowała się hydra z pięcioma głowami.
– Drogie kundelki – rozpoczął– dziękuję, że znalazłyście czas, aby spotkać się i porozmawiać z goszczącym nas od kilku dni Krolem.
Jaszczuroczłowiek dostrzegł Broana i Kroicia, którzy jako pierwsi zaczęli bić brawo. Zdorak podniósł rękę, aby uciszyć tłum.
– Nim przejdę do rzeczy, chciałbym was przeprosić. – Gnolle spoglądały na siebie nawzajem, zastanawiając się, o co może chodzić.
– Przepraszać nas? Za co? – spytał Broan.
– Nie zauważyłem tego, co ludzie z wami robili – przyznał się . Było po nim widać, że ciężar winy mocno go przytłoczył. – Widziałem, jak wielu z was jest pobitych, skatowanych, poobijanych. Nie zgadzam się na to!
Gnolle jeszcze żwawiej rozglądały się po sobie. Nikt z nich nie wiedział, do czego zmierzał ich przywódca.
– Muszę się wam do czegoś przyznać – oznajmił Zdorak Wszystkie spojrzenia w jedej chwili spoczęły na nim. – Zawarłem z ludźmi umowę. Oni obiecali mi, że dadzą wam spokój, jeśli co tydzień będę przynosił daninę zebraną od was w świątyni. Na to szły wasze pieniądze. Nie zabierała ich Gorya, tylko ludzie, abyście mieli spokój. Zawiodłem was i za to was przepraszam.
– Ufaliśmy ci, a ty nas okradłeś! – krzyknął nagle Kroić.
– Nie mam na jedzenie, a zabierałeś mi ostatnie pieniądze – dodał kolejny.
. Krol patrzył na to wszystko zdezorientowany. Czuł, że musiał coś powiedzieć. Przecież Zdorak robił wszystko, by im pomóc, a w zamian spotykały go tylko zniewagi.
– Zdorak brał pieniądze, aby kupić wam spokój i żebyście nie musieli cierpieć! – krzyknął jaszczuroczłowiek. – Ludzie złamali postanowienie i oszukali waszego przywódcę i was! Pokazali, że za nic mają wasze słowo. Zdorak robił wszystko, aby uchronić was od bólu.
Część z obecnych usłuchała Krola i dała się przekonać, ale nie do każdego trafiła argumentacja jaszczuroczłowieka.
– Co z tego, że próbował? Jego wysiłki poszły na marne – rzucił ktoś z tłumu gnolli.
– Prawda – dodał Kroić – miałem mieć spokój, a mimo to mam skórę zdartą na łapie. – Mówiąc te słowa, wyciągnął łapę w kierunku Zdoraka.– Mówiłeś, że mieliśmy mieć spokój, a ty nas oszukałeś. Mówiłeś, że ludzie są dobrzy, a teraz okazuje się, że wcale tak nie jest! Od początku mieliśmy rację, a Ty dopiero teraz przyznajesz, że nas oszukałeś.
Słowa Kroicia wywołały wrzawę wśród gnolli. Niektórzy z nich zaczęli zbliżać się do Zdoraka, aby go porwać i zlinczować.
– Głupi jesteście! – krzyknął Broan. Zgromadzenie uciszyło się natychmiast – Zdorak nam pomagać. My pomagać jemu. I Krolowi.
Zapanowała trudna do zniesienia cisza.
– To nie Zdorak jest winny, tylko ludzie – powiedział Krol. – Okłamali waszego wodza i wykorzystali jego naiwność. Nie Zdorak wyrządził wam te krzywdy, tylko ludzie. Podli, źli, okrutni. Człowiek jest tylko zdolny do wyrządzenia zła. – Ściągnął tunikę, by pokazać im plecy całe w bliznach . – Przypatrzcie się. – Mimo, że był odwrócony tyłem, świetnie wyczuł, że część gnolli odwróciła głowę z obrzydzenia. – To właśnie robią ludzie. Biją nas, biją was i każdego, kto zachowuje się inaczej, niż oni oczekują..
Dalsza część opowiadania poniżej
Jeżeli treść opowiadania Ci się spodobała i chciałbyś wpłynąć na rozwój świata literackiego, to serdecznie zachęcam Cię do sprawdzenia mojego Patronite. Kliknij w poniższe logo.
Albo postaw mi kawę, będę serdecznie za nią wdzięczny:
Znów zapadło milczenie. Każdy rozważał słowa zielonołuskowego. Gnolle, które były złe na Zdoraka, miały wyrzuty sumienia, że tak szybko go oskarżyły. Kroić pierwszy nie wytrzymał.
– Zdorak – odwrócił się w jego stronę – bardzo przepraszam cię za moje oskarżenia. Były głupie i bezsensowne. Przepraszam cię.
– Zmądrzał – stwierdził z przekąsem Broan.
Za jego przykładem ruszyły inne gnolle, które były złe na swojego przywódcę i chciały natychmiastowego wymierzenia kary – teraz przepraszały go za wcześniejsze oszczerstwa.
– Nie jestem zły, Kroić – rzekł Zdorak. – Na nikogo z was nie jestem wściekły. Przepraszam, że nie zauważyłem, jak bardzo cierpicie od ludzi. Myślałem, że wasze rany i blizny są efektem prac w porcie. Dlatego prosiłem, żebyście nie robili nic ludziom.. Krol – zwrócił się do zielonołuskowego – co powinniśmy robić?
Krol poczuł dumę i zaszczyt, że udało mu się namówić gnolli do buntu przeciw ludziom. Wiedział, że nie byłoby to możliwe bez wsparcia Zdoraka .
– Czy jest was więcej? – spytał Krol.
– Oczywiście – potwierdził Broan – dużo osad czeka.
– Powiem im, że planujemy rebelię – zgłosił się Kroić na ochotnika.
Riba oraz Koras skorzystali z momentu, kiedy inni przejęli ich obowiązki, i ruszyli do obozu Gradenian. Ich głównym zadaniem było odkrycie w jaki sposób ludzie wykuwają broń.
– Wciąż uważam, że powinniśmy ukraść miecze – powiedział Riba.
– Oni zrobią sobie następne, więc nic z tego – zaprzeczył jego pomysłowi.
Stali tuż przy miejskiej kuźni.. Koras pilnował, żeby jego grzebienie przy głowie były zwinięte. Zazwyczaj w momentach silnego napięcia grzebienie te się otwierały, a to niosło za sobą ryzyko, że ktoś mógł ich zauważyć. Wykorzystali moment, kiedy niewielu ludzi krzątało się po osadzie, bo każdy z nich był zajęty swoimi obowiązkami, podobnie jak kowale z kuźni.
Riba patrzył na Korasa, któremu grzebienie się otwierały i zamykały.
– Koras, lepiej idź patrzeć, czy ktoś nie idzie.
Jaszczuroczłowiek posłuchał kolegi i znalazł miejsce w centralnej części osady, gdzie miał dobry widok na kuźnie, Ribę oraz okolicę.
Riba skupił się na obserwacji pracy w kuźni. W środku było kilku pracowników,. Jeden z nich dokładał drewna pod kocioł, z którego później przelewał ciecz do foremek. Kolejny robotnik brał foremki, wyciągał z nich stwardniałą już ciecz i ucinał od nich pozostałości po stopieniu. Następny brał wielki młot i tłukł w twardą jak kamień stal, po czym podchodził do pieca i nagrzewał ją, a następnie wracał i ponownie bił, do momentu aż wykuł coś na kształt miecza. Następny wyciągał wybity miecz i ostrzył go na kamieniu.
– Poznałeś w jaki sposób pracują? – spytał jaszczuroczłowiek.
– Tak – potwierdził mu Riba. – Ale nie wiem, co to jest w tym kotle.
– Nie mam pojęcia. – Koras rozejrzał się wokół. – Popatrz – wskazał mu na punkt przy kotle. – Mają jakieś grudki kamienia, które dają do środka. A kamieni to mamy mnóstwo, choćby na budowę tego mostu.
– Idioto, to nie jest zwykły kamień. Nie widzisz, że jest szary?
– Ale, to skąd go biorą?
– Tego musimy się dowiedzieć. Zaraz się im skończy, więc muszą mieć dostawę – zauważył Riba.
Obydwaj odeszli od kuźni i czekali na dostawę szarych kamieni. Odeszli niedaleko od niej, aby mieć dobry ogląd na budynek. Częściej spoglądali na wszystkie strony, bo już coraz więcej ludzi zaczynało się kręcić po centralnej części osady.
– Patrz co robisz! – krzyknął Riba zduszonym głosem.
– Nie zauważyłem ich.
– To lepiej, żeby oni nie zauważyli ciebie.
Chwilę później dostrzegł woźnicę, którzy wiózł pełny wóz kamieni do kuźni. Riba podszedł bliżej, aby usłyszeć ich rozmowę. Polecił Korasowi, aby obserwował okolicę.
– Witajcie panowie – rzekł woźnica, który miał trudności z wypowiedzeniem słów.
– Cloas, jak zwykle wypiłeś za dużo wina – rzekł ktoś z kuźnii. – Chłopcy, zrzućcie tą rudę tutaj, a potem dalej do roboty. Baron nie da nam spokoju, jak nie będzie miał tych mieczy.
Riba zastanawiał się, po co im tyle mieczy. – Chyba, że może już wiedzą o naszej rebelii? – Zląkł się w myślach.
Dłuższą chwilę zajęło pracownikom kuźni opróżnienie wozu i wysłanie woźnicy z powrotem. Koras dołączył do Riby. wiedzieć, skąd ludzie czerpali rudę żelaza.
– Pierwszy raz słyszę o czymś takim – rzekł Koras przerywając ciszę. – Gdzie to coś takiego można znaleźć?
– Pójdźmy za nim, to zobaczymy.
Kolejna część opowiadania w następny wtorek o godz: 16:00
Zainteresowany dalszą częścią? Jeśli tak to kliknij poniżej „Następny wpis”.
Sprawdź moje media społecznościowe:
https://www.facebook.com/KamilSobikPisarz
https://www.instagram.com/kamil_sobik_pisarz
Jeśli chcesz poznać inne moje opowiadania, czy powieści, fantastyka i nie tylko, to zapraszam do sklepu:
Korekta i Beta czytelnictwo: Karolina Kwarcińska