Powstanie Ragilii – Rozdział 9 – część 1 – fantastyka
23 lipca 2024Rozdział 9 – część 1 – fantastyka w najlepszej postaci
Fantastyka w najlepszej postaci 🙂
Krap przygotowywał posiłek dla robotników, kiedy Orania odciągnęła go od pracy.
– Chodź za mną – rzekła kobieta.
– Nie, tym razem idziesz za mną – powiedział niepewnie kucharz, na co kobieta nie zaprotestowała tylko poszła za nim.
Zmierzali bagnami w stronę Itrapy, a następnie w kierunku świątyni Goryi. Nie skręcili do niej, tylko zboczyli z trasy. Momentami trasa przebiegała przez mokradła, które sięgały im do ramion. Kucharz spodziewał się, że będzie marudziła, ale kobieta dzielnie dotrzymywała mu kroku.
Chwilę później doszli do wielkiego drzewa, w którego pniu wydrążono jamę. W środku znajdował się Mokar wraz z Ribą, Korasem i Inją. Wszyscy z zaciekawieniem patrzyli na Oranię, która wciąż miała taki sam wyraz twarzy.
– Skąd wiesz o naszej rebelii? – spytała Inja, tuląc się do swojego ukochanego.
– Mam oczy, obserwuję i widzę, że coś było nie tak przy budowie mostu. I miałam rację.
– Co masz na myśli mówiąc „nie tak”? – dociekał Koras, któremu od razu nie spodobały się jej słowa.
– Macie pracować bez przerwy i wytchnienia, a mimo to bardzo dobrze się trzymacie. Jesteście wypoczęci i energiczni, w porównaniu do ludzi, którzy was pilnują. Nawet wasze rany zaczynają się goić. Z daleka widać, że jest to podejrzane, a wy omijacie rozporządzenie barona, które spisałam.
– To dzięki tobie mamy pracę bez przerwy?! – krzyknął Mokar, ale Inja szybko go powstrzymała.
– Tylko spisywała słowa barona, ale to nie ona wydała rozporządzenie – wyjaśniła jaszczurzyca. – Wiesz dużo o nas, więc możesz donieść baronowi. Dlaczego tego nie zrobiłaś?
Orania przez dłuższy moment zastanawiała się czy mówić im o rozmowie ze zjawą, i tym, jakie widmo miało plany względem niej. Postanowiła zostawić to dla siebie.
– Jest was zdecydowanie więcej i jesteście w stanie obalić ludzi i wypędzić ich z Ragilii. Gdy to zrobicie, będą akty odwetu.
– Czego? – spytał Riba.
– Miała na myśli, że będziemy się mścić na ludziach za to wszystko, co nam zrobili – wyjaśnił Krap. – Nic takiego nie będzie miało miejsca. Obiecujemy – rzekł, chociaż Riba, Koras i Mokar nie wydawali się z tego zadowoleni.
– Wybacz mi, ale miałam już z niejedną rewolucją do czynienia, i zawsze ofiary mściły się na oprawcach za swoje krzywdy. Wystarczy popatrzeć na was trzech – wskazała na Ribę, Korasa i Mokara – i odpowiedź sama się nasuwa.
– W taki razie wiesz, że odwet może dosięgnąć także ciebie, więc nie boisz się nam zaufać? – spytała Inja.
– Oczywiście, że się boję – rzekła Orania – jednak bardziej obawiam się tego, co się stanie, jeśli tego nie zrobię. Mogę być waszą pomocą w walce z ludźmi. Przekazywać wam informacje wcześniej, niż ludzie ogłoszą, przez co będziecie mieli więcej czasu na przygotowanie się. Przekazywać baronowi fałszywe informacje, odciągać uwagę żołnierzy. Mogę być waszą pomocą, tylko pytanie, czy tego chcecie.
Jaszczuroludzie zastanowili się nad słowami kobiety. Posiadanie szpiega w szeregach ludzi było dobrym pomysłem. Nie wiedzieli, czy mogli jej zaufać, ale możliwość uzyskania tak dużego wsparcia była dla nich atrakcyjna. W końcu Krap odpowiedział
– Daj nam chwilę musimy przemyśleć sprawę. – Orania zrozumiała i wyszła na zewnątrz. – Co o tym myślicie? – zapytał, kiedy kobiety już nie było.
– Nie podoba mi się – rzekł Mokar. – Nie ufam żadnemu człowiekowi. Im się nie ufa. Zdradzi nas, przy pierwszej lepszej okazji.
– Zgadzam się z Mokarem – zawtórował mu Riba. – Wyda nas przy pierwszej lepszej okazji, zresztą powiedziała to.
– Powiedziała, że boi się naszego odwetu, kiedy już odzyskamy wolność – sprostowała Inja. – Nie mam do niej zaufania, ale to przez to, że nie mamy już zaufania do ludzi.
– Zgadzam się – rzekł Krap. – Podeszła do mnie i rozmawiała, jak równy z równym. Nie ganiła, ani jakkolwiek nie obrażała, wręcz stanęła w mojej obronie, kiedy jeden z żołnierzy chciał mnie zbiczować. – Wszyscy szerokimi oczami popatrzyli na czerwonołuskowego, jakby oznajmił im, że bóstwa pochodzące z Goryi przychodzą do Ererat. – Dlatego ją przyprowadziłem.
Nie mogli wyjść ze zdziwienia, gdy usłyszeli słowa Krapa. Może nie każdy z ludzi był zły, tylko ze złymi mieli do czynienia?
– Rzeczywiście jest to dziwne – odrzekła Inja – jednak nie ufałabym jej do końca. Proponuję, że musi udowodnić swoją przydatność i oddanie.
– W jaki sposób? – spytał Mokar.
Dalsza część opowiadania poniżej
Jeżeli treść opowiadania Ci się spodobała i chciałbyś wpłynąć na rozwój świata literackiego, to serdecznie zachęcam Cię do sprawdzenia mojego Patronite. Kliknij w poniższe logo.
Albo postaw mi kawę, będę serdecznie za nią wdzięczny:
– Na początek niech nam przynosi informacje od barona, a my będziemy je rozważać z pobratymcami. Za dużo się nie dowie, a my będziemy wiedzieć wszystko bezpośrednio o baronie i jego poczynaniach względem nas.
Skinęli jej głową.
– Możesz przyjść – przywołał ją Krap, na co kobieta weszła do środka.. Wciąż miała ten sam poważny wyraz twarzy. – Postanowiliśmy, że przyjmujemy twoją pomoc, ale jeszcze nie ujawnimy cię przed współbratymcami.
– Chciałam to samo zasugerować – rzekła Orania. – Im mniej was o mnie wie, tym lepiej będę działać.
– Zamierzamy wyjawić twoje imię, ale wtedy, kiedy zasłużysz na nasze zaufanie – dodał Koras, który zgodził się z podjętą decyzją, ale nie czuł się z tym dobrze. – Poza tym, jak mamy na ciebie mówić?
– Jestem Orania z rodu Santorino – wyciągnęła dłoń do jaszczuroludzi, którzy początkowo nie wiedzieli, jak się zachować.
– Krap – czerwonołuskowy uścisnął jej rękę, a następnie zrobili to pozostali.
– Miło mi was poznać. – Życzliwe się uśmiechnęła. – Wszystko, czego się dowiem od barona będę wam przekazywać przez Krapa lub kogokolwiek z was, tylko powiedzcie, gdzie mam was szukać. O Krapie wiem, że jest kucharzem i przygotowuje dla was jedzenie. A wy?
– Tutaj ktoś będzie – postanowiła Inja. – Jeśli nikogo z nas nie będzie, to masz poczekać, aż któreś z nas się zjawi.
Kobieta skinęła głową.
– W takim razie chciałabym wam przekazać coś, co może was zainteresować. Król Waren planuje wojnę z Bestretą i będzie zbierał dodatkowe siły do ataku. – Nic im to nie mówiło, więc pospieszyła z wyjaśnieniem. – Bestreta, to królestwo, które na południu graniczy z Ragilią. Planują rozpocząć inwazję jakoś w przyszłym miesiącu.
– Co to dla nas oznacza? – zapytał Riba.
– To, że część strażników zostanie wciągniętych do wojska, a przez to jest duża szansa, że nie będzie miał was kto pilnować. Możecie to wykorzystać.
– Do rozpoczęcia rewolucji! – Wpadł na pomysł Koras.
– Raczej do jej przygotowania – sprecyzowała Inja. – Dziękujemy Oranio. Już my wiemy, co z tym powinniśmy zrobić.
– Nie wątpię. Dziękuję za zaufanie i postaram się was nie zawieść – rzekła skryba barona Joasa, po czym opuściła zgromadzenie.
Gdy już wyszła z budynku Inja nie kryła podniecenia.
– Mamy szpiega w szeregach ludzi. Cóż lepszego mogło nam się przytrafić?
– Nie ufam jej – skontrował ją Mokar. – Zgodziłem się, ale nie mam do niej zaufania.
– Ja tak samo – zawtórowali wspólnie Riba i Koras.
– My też nie – rzekł Krap w imieniu swoim i ukochanej. – Niech pokaże nam, że warto jej zaufać, a wtedy powiemy jej więcej o naszej rewolucji.
Krol nakazał Zdorakowi napisanie listu do swoich pobratymców z informacją, że udało mu się odnaleźć gnolli oraz że został ich przywódcą. Chciał osobiście dostarczyć ten list do Krapa, lecz Zdorak zasugerował mu inny sposób.
– Mój panie pozwól sobie pomóc – wyciągnął rękę do góry, na co natychmiast przyleciała ważka. Ragilijskie ważki mają długość ręki i są giętkie, dzięki czemu nie mają trudności z przechylaniem się na wszelkie strony. Natychmiast oplotła rękę Zdoraka. – To są złote ważki. Zostały przez nas udomowione i służą nam, jako posłańcy listów. – Krol chciał jedną z nich pogłaskać, ale wtedy ważka się nastroszyła i otworzyła paszczę chcąc zaatakować jaszczuroczłowieka. – Ostrożnie, one nam służą, ale na ich zaufanie trzeba sobie zasłużyć, mój panie.
Zielonołuskowy powoli wyciągał rękę w stronę ważki. Przestawał, jeśli odwracała głowę lub nawet odsuwał rękę, byleby nie sprowokować jej do ataku. Po dłuższej chwili ważka pozwoliła mu się pogłaskać i odwzajemniła czułość, oplatając jego ramię.
– Witaj mój panie.
Krol usłyszał ten głos w myślach i odruchowo strzepnął ważkę z ramienia, ogarnięty nagłym przestrachem.
– Co to było? – zapytał Krol.
– O czym mówisz mój panie? – zapytał Zdorak.
– Ktoś się ze mną przywitał. I nie, to nie byłeś ty Zdoraku. Usłyszałem głos w swojej głowie.
– Nikt nic nie mówił.
Krol zrozumiał, że się przesłyszał, chociaż nie dawało mu to spokoju. Po chwili podniósł rękę do góry, na co ważka ponownie go oplotła.
– Przepraszam, że cię wystraszyłam mój panie. Proszę, nie bądź na mnie zły – powiedziała ważka, na co jaszczuroczłowiek ponownie się wzdrygnął, lecz już nie strącił jej z ramienia. – Jesteś naszym panem i możemy się z tobą porozumiewać.
– Jesteś w mojej głowie? – spytał Krol.
– Tylko jak sobie pozwolisz mój panie się dotknąć, to możemy rozmawiać przez nasze myśli. W przeciwnym wypadku jesteśmy tylko owadami. Uderzyłeś w gong, więc dałeś nam nadzieję na uwolnienie Ragilii spod władzy ludzi.
Również one potrzebowały uwolnienia się spod jarzma Gradenii. Zrozumiał, że Ragilia potrzebowała rebelii i oswobodzenia się spod opresji ludzi. Zdorak patrzył z boku na Krola i zastanawiał się, co tam się działo. Nie miał odwagi, żeby przerwać swojemu panu w wykonywanej przez niego czynności, ale zastanawiał się, co robił.
– Zdorak, czy napisałeś już ten list?
– Tak mój panie – odrzekł gnoll i wręczył mu go – tylko jak ważka będzie wiedziała, w jaki sposób się skontaktować z pobratymcami mojego pana?
– A to już mi pozostaw.
Rzekł Krol, po czym przywiązał list do jej grzbietu i gdy oplotła się na jego ramieniu poinstruował ją.
– Polecisz wzdłuż budowanego mostu do osady moich pobratymców. Tam znajdziesz jednego, który jest podobny do mnie, tylko ma czerwone łuski. Następnie skulisz się przy nim do momentu, aż nie otworzy tego listu i nie zacznie go czytać. Po jego przeczytaniu na pewno będzie chciał napisać podobny. Zaczekasz do momentu, aż napisze list i przywiąże go do twojego grzbietu podobnie jak ja to zrobiłem i z tym listem wracasz tutaj. Zrozumiałaś?
– Tak mój panie. Mówiłeś o Itrapie, to tam w ciągu dnia powinnam dolecieć.
Krolowi kilka tygodni zajęła podróż z Itrapy do Gazi, a ona zamierzała tam dolecieć w ciągu dnia? Z podziwem patrzył na ważkę, którą wypuścił z ręki, na co poleciała w kierunku Itrapy.
– Mój panie, czy ty umiesz się porozumiewać z ważkami? I to tymi złotymi?
– Tak Zdorak. Sam o tym nie wiedziałem. Rozmawiam z nimi, kiedy oplotą moje ramiona.
– Ja czegoś takiego nie potrafię, mimo, że oplotła moje ramię. Mój panie, jesteś naszym wybrańcem. Nawet z ważkami potrafisz się porozumieć – Powiedział, kłaniając się. Dziękuję, że mnie szanujesz, ale jestem tylko zwykłym jaszczuroczłowiekiem. Zastanówmy się lepiej, w jaki sposób ściągnąć tą klątwę z gnolli, aby ludzie nie mieli nad wami kontroli.
Kolejna część opowiadania w następny wtorek o godz: 16:00
Zainteresowany dalszą częścią? Jeśli tak to kliknij poniżej „Następny wpis”.
Sprawdź moje media społecznościowe:
https://www.facebook.com/KamilSobikPisarz
https://www.instagram.com/kamil_sobik_pisarz
Jeśli chcesz poznać inne moje opowiadania, czy powieści, fantastyka i nie tylko, to zapraszam do sklepu:
Korekta i Beta czytelnictwo: Karolina Kwarcińska