Część 10 Part 2: Charna vs Mardon
9 grudnia 2020– Fiona!!! – Momentalnie wszyscy znaleźli się przy oknie, po czym spojrzawszy w dół dostrzegli, dziewczynę leżącą na poligonie ćwiczebnym. Zbiegli do niej.
– Fiona obudź się! – Charna szarpała nią.
Maron natychmiast przystawił głowę do jej ust i wyczuł nieznaczne ruchy powietrza.
– Żyje, ale nie wygląda, aby miało to trwać długo.
– Póki jest czas, trzeba ją natychmiast zanieść do medyka. – postanowiła Tamara.
Elf wziął dziewczynę na barki i razem z Charną i panną Quin wyszli przed koszary. Stamtąd skierowali się do klasztoru, który stał przy drodze do głównego traktu. Biegli z nią tak szybko, jak było to możliwe, nie myśląc o niczym innym, jak tylko uratować dziewczynę. Już przed klasztorem stało kilkunastu kleryków, którzy widząc biegnących towarzyszy natychmiast ruszyli w ich kierunku.
– Co się stało? – spytał jeden z nich.
– Zaliczyła poważny upadek. – powiedziała Tamara, która jako pierwsza wyjawiła powody jej stanu. – Ćwiczyliśmy walki i przerzuciłam ją zbyt mocno przez siebie tak, że źle upadła i natychmiast zemdlała.
Klerycy nie chcieli uwierzyć w jej wersję wydarzeń, ale w tym momencie to nie było ważne.
– Wprowadźcie ją do klasztoru.
Pokierował ich do budynku, który z lotu ptaka wyglądał jak dwa prostokąty przecinające się pod kątem prostym, a w miejscu ich przecięcia znajdowała się kulista fasada wznosząca się na kilka pięter. Wszedłszy do niego rzuciło im się ciemne przejście, które gdzieniegdzie było oświetlone pochodniami. Pomimo, że był początek dnia, to panowała tam ciemność.
Tylko żeby ciemność nie spowiła Fiony. – Cała trójka błagała starożytnych, niosąc dziewczynę do środka. Kleryk natychmiast zaprowadził ich do pokoju, gdzie na drewnianych belkach przypominających łóżka leżeli pacjenci. Na drugim końcu pokoju stało dwóch kleryków, ale widząc kolejnego rannego wzięli się do roboty.
– Odsuńcie się. – polecił im, po czym w czterech wykonywali gesty przypominające falowanie wody. Im dłużej je wykonywali, tym bardziej z ich rąk wychodziła niebieska poświata przypominająca kulę. Z niej zaczęły wyjawiać się niewielkie gwiazdeczki, które oddalały się od rąk i łączyły się z innymi. Im więcej się ich zbierało, tym bardziej ich ruch zaczynał przypominać falę, która powstawała pomiędzy klerykami.
Kiedy uznali, że wytworzona magia jest już wystarczająco mocna skłonili się i teraz gwiazdy przenikały przez ciało Fiony. Klerycy kręcili głowami na wszystkie strony, zacisnęli oczy i zęby. Ból im mocno doskwierał, ale nie przerywali. Cierpienie Fiony przechodziło na nich i to oni musieli się go pozbyć z własnego ciała, nikt inny nie mógł tego zrobić.
Kadeci natychmiast domyślili się, z jakim zaklęciem mieli do czynienia, uleczenie. Zakładali, że tylko najwięksi mistrzowie magii mogą rzucać to zaklęcie. Nie spodziewali się, że sztukę leczenia poznali już klerycy. Aczkolwiek ktoś musiał być w namiotach medyków i leczyć rannych żołnierzy na polu bitwy. Teraz już wiedzieli, kto to był.
Fiona wygięła swój kręgosłup tworząc wzniesienie przypominające most. Ręce skierowała wewnętrzną stroną do góry, jakby miała przyzwać jakieś moce, ale głowa wciąż była nieprzytomna.
– Co się dzieje?
Na pytanie Tamary nikt nie zareagował. Charna i Maron nie wiedzieli, a klerycy nie mogli przerwać rytuału, który kosztował ich coraz więcej siły. Ból, który miała w sobie Fiona nie tylko atakował ich głowę, ale również mięśnie nóg i rąk. Chwiali się coraz bardziej. Charna chciała im pomóc, ale nie wiedziała jak, tak samo Tamara i Maron, więc tylko stali jak słupy przy ścianie i obserwowali rytuał.
Po chwilowej obserwacji ciała kleryków wyskoczyły do góry niczym z procy, a gdy upadli, to zwinęli się w kłębek. Tamara wiedziona instynktem opiekuńczym natychmiast podbiegła do nich i sprawdziła czy żyją, Maron tak samo, tylko do Fiony. Po chwilowych oględzinach wspólnie stwierdzili.
– Żyje.
Słysząc to Charna odetchnęła z ulgą, ale martwiła się, kiedy jej koleżanka wstanie.
– Oczywiście, że żyje, dlaczego miałaby nie żyć. – Jeden z kleryków wyjawił coś oczywistego. – Uratowaliśmy ją w ostatniej chwili. Miała szczęście, że trafiła na was. Nie wiecie, co się stało? – spytał, zapominając, że wcześniej Tamara się wygadała.
– Nie wiemy. – natychmiast odpowiedzieli, co zmarszczyło kleryka, który badawczo na nich spoglądał. Może rzeczywiście nie wiedzieli i zmierzając do swoich obowiązków spotkali ją przez przypadek, a może mieli coś z tym wspólnego? Cokolwiek się stało cieszył się, że udało im się ją uratować.
– Szkoda, tak czy inaczej wyjdzie z tego. Możecie wyjść.
Zmierzali na trening, a gdy wyszli na zewnątrz Charna nie wytrzymała.
– Mamy ogromne szczęście, że nie zginęła.
– Charna, ten pomysł coraz mniej mi się podoba. – rzekł Maron, ale to dopiero preludium do jego dalszych wątpliwości. – Dzięki naszym wybrykom Fiona walczy o życie. Gryfy o mały włos was nie zabiły, my z Tamarą cudem uszliśmy bez szwanku.
– Maron, co chcesz przez to powiedzieć? – przerwała Tamara.
– Boję się, że to zaszło za daleko. Połapią się, że to my, a dodatkowo próbowaliśmy wrobić syna członka królewskiego. Jeśli to wszystko wyjdzie to …
– Nie wyjdzie. – wtrąciła się Charna, a panna Quin kontynuowała.
– I tak już koło zaczęło się toczyć, więc jest za późno na wycofanie się. Możemy tylko dokończyć sprawę i uwolnić się spod kata.
– Boję się właśnie, że się nie uwolnimy.
Cała trójka się nakręcała. W Charnie wzmagał się gniew na Marona, że ten tak szybko się poddaje. Elf nabierał coraz większych wątpliwości co do powodzenia ich akcji, natomiast Tamara próbowała ich jakkolwiek uspokoić. Konflikt się zwiększał i jeśli nadal tak pójdzie, to nic nie zapowiadało jego końca. Ich rosnącą kłótnię przerwały krzyki dochodzące z kapitolu.
– Złodzieje! Złodzieje! Wezwać straż!
Cała trójka momentalnie się odwróciła, jakby krzyki były skierowane w ich stronę, ale mężczyzna, który wybiegł z kapitolu chciał poinformować wszystkich o dokonanym rabunku. Charna, Maron i Tamara natychmiast odzyskali rezon, zapominając, o co się kłócili. Byli w tym razem, czy im się to podobało czy nie. Jak to uciekinierka z Krewlod powiedziała koło się toczy i nie można go zatrzymać. Można tylko skierować na właściwe tory.
– Chodźmy na trening. – Wszyscy usłuchali.