fb Część 4: Charna vs Mardon - Strona 2 z 2 - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Część 4: Charna vs Mardon

23 września 2020
Pobierz w formacie PDF

– Nie jestem rodowitą Erathianką, jak zauważyłaś. Uciekłam z Krewlod, kiedy miałam dziesięć lat.

– To nic złego, że uciekłaś z wrogiego królestwa. Wiedźma z Tatalii też to zrobiła.

Tamara zachichotała wiedząc, o kogo chodzi. Sini do dzisiaj jest wściekła na dziewczynę, że ta nadała jej taką ksywę.

– Ona jest rodowitą Erathianką o tatalijskim wyglądzie.

– Dlaczego uciekłaś? – Skupiła się na Tamarze.

– Rodzina chciała mnie zabić. – Panna Aberville spojrzała na nią dużymi oczami. – Kiedy miałam dziesięć lat ogry chodziły po naszej osadzie i zbierały dodatkowych rekrutów do walki. Z racji tego, że nie mam wojskowego wyglądu, toteż szybko mnie odrzucili. Było to pierwsze odrzucenie w naszej rodzinie. W naszej piętnastoosobowej rodzinie każdy szedł walczyć za Krewlod i Winstona Boragusa. Tylko ja nie zostałam przyjęta do armii. Mój ojciec nie mógł przyjąć tej zniewagi.

– To nie twoja wina, że nie masz wyglądu wojskowego.

– Kogo to obchodzi? – Rozłożyła ręce i wróciła do opowiadania. – Początkowo wydawało mi się, że jakoś to przeżyje, aż do dnia, kiedy ojciec wrócił ze spotkania z wojskowymi z wściekłością na twarzy. Mama próbowała się dowiedzieć, o co chodzi, ale skończyło się tym, że następnego dnia zobaczyłam ją zaszlachtowaną i nabitą na pal tuż przed naszym domem.

Charna sobie to wyobraziła i choć widok ten jej nie zraził, to mocno zmartwiła się o pannę Quin, która ponownie roniła łzy, kiedy napłynęły do niej obrazy z tego dnia. Natychmiast je powstrzymała, kiedy spojrzała na pannę Lockenhole. Ćwiczyły dalej, a w międzyczasie Tamara kontynuowała swoją historię, gdyż było jej już wszystko jedno, czy ktoś usłyszy, czy nie.

– Ojciec wmawiał mi, że to był przypadek, a ja, jak ten durny ogr uwierzyłam. – Ponowny potok łez. – Następnej nocy, gdyby nie rok, który wylądował tuż pod naszą lepianką już byśmy nie rozmawiały.

– Dlaczego?

– Trzepot jego skrzydeł obudził mnie, dzięki czemu udało mi się uniknąć toporu ojca, który zmierzał na mnie. Próbowałam uciekać, ale był silniejszy ode mnie i dopiero jak rzuciłam mu piaskiem w oczy udało mi się wyrwać z jego rąk i uciec z osady.

Nie wiedziała jak zareagować słysząc taką historię. Po raz pierwszy w życiu poczuła coś na kształt empatii do kogoś innego niż jej ojca. Nie wyobrażała sobie, żeby mógłby ją zabić tylko dlatego, że nie została wezwana do armii. Zresztą ciężko porównywać życie w Krewlod do życia w Erathii. Chciała przytulić się do Tamary, ale ta unikała tego gestu i traktowała, jako kolejny element ćwiczenia. To nie był koniec tej pokracznej historii.

– Długie tygodnie uciekałam z Krewlod, a gdy wydawało mi się, że już się udało, to zaatakowali mnie mordercy nasłani przez ojca. – Charna nawet nie rozważała, skąd to wie. – Rzucili się na mnie i szybko obezwładnili, a wtedy … – na myśl co za chwilę powie Tamara uklękła i schował twarz w dłoniach. – oni mnie … upokorzyli.

– W jaki sposób?

– Zgwałcili!

– Co tam się dzieje?! – Podeszła Tyris, usłyszawszy zniekształcony krzyk Tamary.

– Nic panno Lockenhole, po prostu – panna Quin szukała dobrej wymówki – Charna mnie powaliła.

Akurat dała najgorszą z możliwych wymówek, bo nikt w nią nie uwierzył.

– Ta smarkula w końcu kogoś powaliła? – nabijał się Mardon. – Czy to w ogóle jest możliwe, żeby ten prześmierdnięty smarkacz mógł kogoś pokonać? Tamara na pewno się poślizgnęła i upadła, przecież te ręce nie są w stanie nawet utrzymać jej ubrań, a co dopiero walczyć.

Wszyscy wybuchli śmiechem, a Charna miała ochotę przyłożyć temu przemądrzałemu behemotowi.

– Dobra wstawaj Tamara, a pozostali do ćwiczeń. – przerwała Tyris zgromadzenie.

Wrócili do treningów i panna Aberville miała ochotę zapytać jeszcze o jej ucieczkę z Krewlod, lecz uznała, że już nie będzie rozdrapywać starych ran, chociaż nie rozumiała jeszcze, o czym Tamara mówiła, to czuła, że jest to tak wielki ból. Sama dziewczyna również nie chciała brnąć w ten temat. Do momentu.

– Wydaje mi się, że Mardon jest z nimi.

– Z nimi, tzn. z zabójcami od ojca? – Szybko wykoncypowała dziewczyna.

– Tak. – Spodziewając się podejrzeń ujawniła. – To co robi teraz z tobą, najpierw robił ze mną i raz był nawet bliski zabicia mnie.

Charna już miała zapytać, co też miała na myśli, kiedy przed wejściem do areny walk pojawiła się Sorsha Margary z jakimś mieszczaninem. Odnalazłszy Tyris podeszła do niej. Kompania momentalnie przerwała trening skupiając się na gościu.

– Tyris, nie uwierzysz co się stało.

– O co chodzi? – spytała zdziwiona obecnością Sorshy Margary i tajemniczego gościa.

– Pamiętasz o tej akcji mniej więcej miesiąc temu, o której mówiło całe Steadwick? – Tyris kiwnęła głową. Ktoś uratował mieszkańca miasta przez sześcioma oprychami, dwóch z nich zabijając, a pozostałych solidnie raniąc. – To jest właśnie mieszkaniec, któremu ktoś uratował życie, a teraz nie uwierzysz kto.

– Nie wiem, Orrin? Edric? Christian? – wymieniała pierwsze lepsze nazwiska wysoko postawionych Erathian.

– Żaden z nich. Okazuje się, że zrobił to kadet. Właśnie próbuję dociec który.

– To ona nas uratowała. – odrzekł przyprowadzony mieszczanin, wskazując na jednego z nich.

Tyris, Sorsha i pozostali kadeci spojrzeli we wskazanym kierunku i widząc kogo on wskazał momentalnie rozszerzyły im się oczy, a cześć z nich się zapowietrzyła. Musieli przetrawić tą nowinę.

– Jesteś tego pewien? – zapytała Sorsha.

– Oczywiście, że tak miłościwa pani. Wybawcy mojej rodziny nigdy nie zapomnę. To właśnie dzięki niej żyjemy i nie zostaliśmy ograbieni.

Palec wciąż wskazywał kadeta … którym była Charna.

5 2 votes
Article Rating

Strony: 1 2

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x