fb Część VI: Podbój Steadwick - SegeWorld | Kamil "Sege" Sobik

Strona wykorzystuje ciasteczka by świadczyć usługi na najwyższym poziomie Polityka prywatności

Rozumiem
image

Część VI: Podbój Steadwick

30 lipca 2020
Pobierz w formacie PDF

            Nastał kolejny dzień przygotowań do oblężenia i choć Steadwick nigdy nie zostało podbite, to panika roznosiła się po mieście szybciej niż łańcuch piorunów. Generał Kendall próbował zaprowadzić pokój, lecz nie mógł za wiele poradzić. Miasto miało dużo mieszkańców i choć każdy pomagał w przygotowaniach, to nie da rady zapewnić wszystkim bezpieczeństwa. Cieszył go widok małych dzieci, które udawały walkę z demonami, ale wiedział, że ta walka nie jest dla nich. Stanowią przyszłość Erathii, ale teraz niech ukrywają się i w przyszłości wiernie służą królestwu.

            Przeciwieństwem dzieci były osoby starsze. Kendall doglądając przygotowań widział, jak kowalom ręce się trzęsły, przez co nad wyraz często przybijali sobie palce. Płatnerzy nie spali, wyrabiając dzień i noc zbroje oraz wszelkie elementy, a z ich kominów nie przestawał wydobywać się dym, który osiadał na najbliższych domostwach. Nawet konie w stajniach wydawały się przestraszone, mimo, że szkolono je na wypadek takiego niebezpieczeństwa. Wierciły się i uderzały o boksy, chcąc uciec, jakby przepowiadały porażkę.

            Czy rzeczywiście do tego miało dojść? – Zastanawiał się król regent. Obserwując konie, dostrzegł Izaka, który próbował je uspokoić.

            – Izaku, dlaczego konie tak się płoszą?

            Parsknął.

            – Ciężko stwierdzić mój panie.

            Czekał na jakiekolwiek dalsze wyjaśnienie, ale Izak przez dłuższą chwilę próbował uspokoić jednego z wierzchowców na różne sposoby. Czule do nich podchodził, szeptał uspokajające słówka, czesał je i gdy wydawało się, że koń jest już uspokojony, to natychmiast ponownie zaczynał się wiercić.

            – Nasi czempioni potrzebują spokojnych koni.

            Izak przemilczał tą kwestię. Wolał rozmawiać z koniem, niż z człowiekiem. Generał nie chciał narzucać presji na młodszego z Abervillów, zwłaszcza, że wszyscy ją odczuwają. Ludność stolicy nie jest przyzwyczajona do walki. Zazwyczaj działa się ona gdzieś tam na granicach, ale nie w środku kraju. Dla wielu z nich będzie to pierwsze podniesienie miecza, piku, kuszy i wyjście z nią naprzeciw wyćwiczonego wroga. Panika nie pomaga w budowaniu potężnej armii.

            – Czy mamy wieści ze wschodu? – Izak zmienił temat. Profesor wrócił wczoraj i przekazał mu informację o wzajemnej kłótni między Tatalią a Krewlod. – Przynajmniej jeden problem z głowy. – Nieznacznie się uśmiechnął i wrócił do pocieszania koni.

Również generała ucieszyła ta wiadomość, choć to było nikłe światełko w wielkiej ciemności. Widząc, że raczej nie dostanie od niego pokrzepiających słów, wyszedł ze stajni.

Ciężko mu było dać nadzieję mieszkańcom, kiedy on sam jej potrzebował. Nie pokazywał tego i poprzez ciągłą pracę, próbował odłożyć myśli o zbliżającej się bitwie.

Kreeganie już sami w sobie stanowili potężne zagrożenie, a to, że niewiele o nich wiadomo, jeszcze bardziej wzbudzało strach wśród mieszkańców. Martwiło go, że porucznik Darwin nie wraca. W każdej innej sytuacji nie tęskniłby za nim, ale potrzebował informacji, czy demony rzeczywiście zaatakują od południa, czy dodatkowa armia wyruszy jeszcze z Kreelah. Niewiele wiedział o Xenofexie, ale w Enroth robił sporo zamieszania i od momentu przybycia na Antagarich też dał w skórę pobliskim królestwom. Nawet nekromanci odczuwali przed nim respekt, więc coś musiało być na rzeczy.

            Wszedł do koszar, gdzie Lascott walczył na miecze z Tyris. Aczkolwiek ciężko to nazwać walką, kiedy dziewczyna, co chwila leżała na ziemi, powalona w niedelikatny sposób.

            – Widzę Lascott, że nie dajesz jej wytchnienia. – rzekł, gdy dziewczyna po raz kolejny legła na ziemi.

            – Walczymy tak jak zawsze.

            To nie było tak jak zawsze. Zazwyczaj Lascott miał szeroki uśmiech na twarzy i zarażał nim innych, a teraz ogarniała go wściekłość, jakby chciał się wyżyć na dziewczynie. Nie przypominał tego wesołka, którym był zawsze, a raczej rozpalił się w nim ogień nienawiści w stosunku do dziewczyny, która na czas walki uosabiała jaszczuroludzi i barbarzyńców.

            – Przyszedłem sprawdzić, jak idą przygotowania krzyżowców do walki, ale widzę, że świetnie sobie dajecie radę.

            Oprócz Lascotta walczącego z Tyris caly plac ćwiczebny wypełnił się żołnierzami i dochodził z niego brzęk metalu i odgłosy upadku na ziemię, które połączone ze sobą tworzyły symfonię bitwy. Pozostało mieć nadzieję, że to będzie pieśń zwycięstwa, a nie porażki.

            – Dajemy sobie radę. Pozostali również trenują bez wytchnienia. – Sądząc, że wyjaśnił kwestię, wrócił do pojedynku. – Wstawaj! – Tyris wciąż leżała na ziemi i miała problem z powstaniem. – Długo jeszcze zamierzasz tak leżeć?! Bądź rycerzem i walcz! – Ten krzyk nie motywował Tyris, wręcz jeszcze bardziej ją dobijał. Im dłużej dziewczyna leżała na ziemi, tym bardziej Lascott się irytował. W końcu wyszła z niego irytacja i wyładował ją na dziewczynie. Siłą podniósł ją z ziemi, rzucił jej miecz i ponownie zawalczyli. Zakończył ten pojedynek, walnąwszy dziewczynę w nos tak, że poleciała jej krew.

            Ponownie siłą chciał ją postawić do pionu, lecz drogę zastawił mu generał.

            – Lascott, opanuj się!

            – Niech król nam nie przerywa, ćwiczymy.

            – To nie są ćwiczenia, tylko ty się na niej wyżywasz! Masz natychmiast się uspokoić.

            Lascotta najwidoczniej nie interesowało to, że sprzeciwił się królowi, rozpoczynając z walkę. Starszy z braci Aberville walczył pod wpływem emocji, natomiast król walczył rozsądkiem, dzięki czemu szybko uzyskał przewagę na swoim przeciwnikiem. Po kilku cięciach i pchnięciach król zakończył pojedynek, przywalając go do podłogi.

            – Lascott uspokoisz się w końcu, czy sam mam ci dać w twarz?

            Aberville jeszcze wierzgał się w rękach króla Kendalla, ale widząc, że ten nie zapomniał jak się walczy, uspokajał się. Czuł, że rzeczywiście potrzebował kubła zimnej wody, aby zacząć myśleć na chłodno. Dzięki temu jego opór słabł, aż w końcu całkowicie odpuścił, na co generał puścił go.

            – Przepraszam Tyris, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie na tobie powinienem się wyżywać.

            Potrafił zachować się jak przystało na rycerza i przyznać się do swoich błędów. Emocje nie są usprawiedliwieniem, jeśli używa się ich w niewłaściwym celu.

            – W porządku – trzymała się krwawiącego nosa. – Zaraz przestanie.

            Zerwał część tkaniny ze swojej koszuli i przystawił jej do nosa, obejmując ją, jak troskliwy ojciec.

            – Lascott nie pokazujcie, że emocje wami targają, bo żołnierze zaczną myśleć, że się boimy. – Spojrzał na ćwiczących żołnierzy i kilku z nich nieznacznie zwróciło na nich uwagę. Pozostali byli zajęci swoimi ćwiczeniami. Później również i oni wrócili do swoich ćwiczeń, co ucieszyło króla, że incydent nie wpłynął na ich postawę. – Jeszcze tego nam brakuje, żeby żołnierze zaczęli się bać.

            – Królu! Królu!

            Generał poznawał ten głos i choć go nie widział, wiedział, że to Dannil Darwin ma taki donośny głos. Jednak bardziej martwiło go, że dobiegała z niego nutka strachu. Miał nadzieję, że to co ma do przekazania, jest warte tego strachu.

            Wbiegł w głąb placu ćwiczebnego, wykrzykując tytuł króla. Słyszała go pewnie z połowa Steadwick, jak nie więcej. Wyglądał, jakby żywcem został wyjęty z pieca. Na jego paradnym stroju leżały opiłki węgla, jakby się w nim tarzał. Twarz również pokrywał węgiel, poprzerywany jaśniejszą krechą koloru beżowego, jakby te miejsca przedrążyła kropla potu. Włosy na jego głowie gdzieniegdzie wtopiły się w skórę, a na rękach miał szerokie oparzenia.

            Wszyscy ćwiczący przerwali swoje ćwiczenia i skupili się wokół króla, Dannila, Lascotta i Tyris, co lekko zirytowało króla czującego, że przybysz nie ma do przekazania dobrych wieści.

            – Mój panie – próbował złapać powietrze – kłopoty, potężne kłopoty mamy.

            – Co się stało? Mówcie żesz!

            – Od Keventry … nadciąga armia Nighońska.

            Wszyscy zamarli. Niektórzy żołnierze zaczęli trzymać się za serce, inni opuścili miecze, a ich twarze przybrały odcienie bladości. Już armia Xenofexa stanowiła potężne wyzwanie, a tutaj jeszcze dochodzi do tego Orwald i jego czarne smoki.

            Jedynie król, Lascott i Tyris trzymali się prosto, choć ciężko im to przychodziło. Lascott spojrzał na dziewczynę, robiąc krzywy grymas na twarzy. Natychmiast go zrozumiała, bo też chciała się mylić.

            – To już po nas. – rzekł ktoś z tłumu.

            – Zmasakrują nas. – dodał następny, aż potem wszyscy krzyżowcy znajdujący się w koszarach zaczęli panicznie lamentować.

            – Wybaczcie, ale ja nie mam zamiaru zostać zabitym. – oznajmił następny z tłumu, po czym szedł w stronę wyjścia z koszar.

            – Ani ja. – Do pierwszego dołączył drugi.

            Cała trójka patrzyła na rozszerzające się grono przestraszonych żołnierzy. Początkowo byli zaskoczeni rozchodzącą się falą strachu, ale po chwili należało szybko działać.

            – Tacy z was rycerze, że kiedy ludność was potrzebuje, to wy dezerterujecie z armii? – rzekł Lascott, ale niewielu go posłuchało. – Historia Erathii na zawsze was przeklnie w swoich księgach.

            – Erathia zostanie podbita przez Xenofexa i Orwalda, więc zniknie z kart historii, a my chcemy żyć!

            – Składaliście przysięgę przed królem, że będziecie własną piersią bronić Erathii, dopóki miecz jesteście w stanie utrzymać! Wasze słowa nic nie znaczą?!

            – Składaliśmy przysięgę przed królem Nicholasem, a teraz go już nie ma, więc…

            Król regent nie dał mu dokończyć i strzelił mu w twarz, tak jak Lascott Tyris. Następnie postawił go na nogi i ponownie jego pięść wylądowała na twarzy nieszczęśnika. Początkowo Aberville zamierzał się wtrącić, ale widząc, że król wie co robi oraz, że skupił uwagę pozostałych, nie reagował. Kendall uspokoił się dopiero po kilku piąchach i pełen wściekłości oraz determinacji, rzekł:

5 1 vote
Article Rating

Strony: 1 2

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x