Część VI: Podbój Steadwick
30 lipca 2020– Przysięgę przed królem składacie w stosunku do Riona Gryphonhearta – założyciela Erathii i pierwszego króla. Wasza przysięga jest ważna przez całe wasze życie, a nie w momencie śmierci króla. Czy to jest jasne?! – Nikt nie odpowiedział, a zdenerwowanie na twarzy króla nie zachęcało do odpowiedzi. – Jeśli nie dla wszystkich jest jasne, to jestem waszym królem na dobre i na złe! Póki ten urząd sprawuję, będę bronił Erathii najlepiej jak potrafię. – Wszedłszy do zbrojowni wyciągnął kuszę i kołczan z bełtami. Kiedy nałożył strzałę na broń, kontynuował – Nie będę tolerował dezerterów w mojej armii, więc jak ktoś chce odejść, proszę bardzo, droga wolna.
Nikt nie zamierzał. Ciężar słów króla spadł na ich sumienie i każdemu z nich zrobiło się głupio.
– Niech żyje król! – krzyknął Lascott.
– Niech żyje król!
Podchwyciła Tyris z mieczem wyciągniętym w górze. Potem lawinowo dochodziły kolejne głosy, aż wszyscy wykrzykiwali swe wsparcie w stronę króla, nawet przypalony Dannil. Kendall otrzymał wsparcie, którego potrzebował i za które był wdzięczny.
Wiwaty zaczynały cichnąć począwszy od wejścia, aż na drugą stronę koszar, aż w końcu wszyscy się uciszyli, a do ich uszu dobiegało wołanie o króla. Kendall wyszedłszy przed koszary dostrzegł, jak od traktu miejskiego zbliżał się jeden z posłańców.
– Mój panie.
– Co się dzieje, mów! – zachęcił go widząc, że jest blady jak ściana. – Nighon i Kreeganie są u bram.
I tyle było z pocieszenia.